Podążając tropem Mickiewicza, postanowiłam nabyć drogą kupna biografię jego sekretarza i przyjaciela Armanda Levy'ego, czyli książkę "Sekretarz Adama Mickiewicza" Jerzego W. Borejszy. Skłamałabym pisząc, że kierowała mną sympatia do towarzysza ostatnich lat i chwil poety. Ciekawa byłam raczej, co też skłoniło dosyć zamożnego, niespokojnego intelektualnie, bardzo racjonalnego młodzieńca do asystowania Mickiewiczowi w jego, z wiekiem, coraz bardziej kuriozalnych działaniach.Książka napisana jest ze swadą, wypełniona wieloma dygresjami i ciekawostkami dotyczącymi burzliwych dziejów Francji w połowie XIX wieku i uwikłania Mickiewicza i jego sekretarza w ówczesne wypadki. Kolejne strony wywołują zdumienie, ciarki na plecach i mrożą krew w żyłach. Okazuje się bowiem np., że Armand Levy czuwał nie tylko przy łożu umierającego Mickiewicza, ale kilka lat wcześniej towarzyszył w ostatnich chwilch Hugesowi-Felicite'owi-Robertowi de Lamennaisowi, jednemu z bardziej kontrowersyjnych "proroków" XIX wieku, który swe najsławniejsze dzieło "Wieszcze słowa" wzorował na mickiewiczowskich "Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego".
Levy w liście do Julesa Micheleta, francuskiego historyka, profesora College de France, kolegi Mickiewicza, tak relacjonował ostatnie chwile Lamennaisa:
![]() |
| HugesFelicite-Robert de Lamennais |
Jakoś tak skojarzyło mi się z opisem ostatnich chwil Joachima Lelewela, o których pisałam jakiś czas temu.
![]() |
| Adnotacje na moim egzemplarzu zakupionym w antykwariacie 😉, Nie spodobał się widać dar! |


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz