wtorek, 18 czerwca 2013

Upadek ikony stylu, historia portretu madame Gautreau

Przyglądam się zdjęciom naszych rodzimych celebrytek zamieszczonym w portalach plotkarskich i nadziwić się nie mogę, że nikt nie powiedział tym uroczym kobietom, że prezentować się można albo elegancko, albo seksownie. Miotają się biedactwa na czerwonym dywanie niczym fredrowski osioł między sianem i owsem, ubrane raz tak, raz siak, rzadko gustownie, rzadko ponętnie, najczęściej wulgarnie.

Cóż, dobór kreacji odpowiedniej do okazji nie jest prostą sprawą i może sprawiać kłopoty paniom nawet najbardziej obytym towarzysko. Oto historia portretu pewnej celebrytki sprzed stu lat. 

John Singer Sargent, Portret Madame X, 1884

Virginie Amelie Avegno Gautreau wydawała się być ucieleśnieniem belle epoque.


Dwudziestoletnia kobieta, kreolka, amerykanka od wielu lat mieszkająca w Paryżu, wyszła za mąż za francuskiego bankiera i przemysłowca. Była bardzo bogata, piękna, elokwentna i towarzyska. Naturalna brunetka o jasnej karnacji i doskonałej figurze, podkreślała swą urodę farbując włosy i brwi henną oraz przypudrowując ciało talkiem o lawendowym odcieniu. Doskonały gust pozwalał jej ubierać się stosownie i pięknie zarazem. Była kwintesencją paryskiego szyku, ikoną mody, jak powiedzielibyśmy dzisiaj. Zwykli śmiertelnicy podziwiali panią Gautreau, a artyści widzieli w niej muzę i inspirację.

W 1881 roku na jednym z przyjęć pani Gautreau przysiadła się do przybyłego niedawno do Paryża młodego amerykańskiego malarza Johna Singera Sargenta i wywarła na nim niesamowite wrażenie. W liście do przyjaciela Bena del Castillo artysta pisał: "Marzę, by namalować jej portret. Myślę, że potrafiłbym oddać hołd jej urodzie. Jeśli będziesz ją widział, proszę wspomnij o mnie i powiedz jej, że mam ogromny talent."
Namówienie madame, by pozowała nie było jednak łatwe. Sargent miał licznych konkurentów, bardziej modnych i utytułowanych. Dopiero wstawiennictwo jednego z wielu kochanków damy sprawiło, że zgodziła się na portret. W 1883 roku malarz wykonał serię szkiców.



J. S. Sargent, szkic, 1883
J. S. Sargent, szkic, 1883
J. S. Sargent, szkic, 1883


J. S. Sargent, szkic, 1883
J. S. Sargent, szkic, 1883












John Singer Sargent, szkic do portretu madame Gautreau, 1883

John Singer Sargent, szkic do portretu madame Gautreau, 1883



John Singer Sargent, szkic do portretu madame Gautreau, 1883

 
John Singer Sargent, szkic do portretu madame Gautreau,1883
 
John Singer Sergent rozpoczął malowanie obrazu poprzedzając je przeszło trzydziestoma szkicami. Dzieło miało być imponujące. Płótno było ogromne: 208,6 cm wysokości i 109, 9 cm szerokości. Artysta malował panią Gautreau kiedy stoi w czarnej, atłasowej, mocno wydekoltowanej i podkreślającej talię sukni na wąskich łańcuszkowych ramiączkach. Dama jedną ręką wspierała się o mały stolik, drugą ręką trzymała złożony czarny wachlarz, głowę odwróciła ukazując profil i łabędzią szyję. Prace nie szły zbyt dobrze. Modelka niecierpliwiła się znużona długim pozowaniem. Sergent bezskutecznie próbował oddać na płótnie jej olśniewającą urodę. Alabastrowa skóra kobiety ostro kontrastowała z czernią materiału i mrocznym tłem. Całość nie wyglądała dobrze. Ani malarz, ani jego modelka nie byli zadowoleni. Podczas kolejnej sesji, jedno z łańcuszkowych ramiączek sukni zsunęło się z ramienia pani Gautreau. Artysta był zachwycony, zaproponował, by dama uwieczniona została na płótnie ze zsuniętym ramiączkiem.


John Singer Sargent, Portret Madame de ***,
zdjęcie obrazu wystawionego w Paryżu w 1884 r.

Portret został skończony. Artysta zgłosił go na Paryski Salon w 1884 roku. I on, i modelka byli przekonani, że powstało wyjątkowe dzieło, które oczaruje publiczność, a Sergentowi i Virginie Gautreau zapewni trwałe miejsce w historii sztuki. Paryska publiczność jest jednak kapryśna i nieprzewidywalna.

Ogromne płótno, zgodnie z przewidywaniami artysty, przykuło uwagę zwiedzających. Arystokratyczna bladość skóry damy, jej poza, a przede wszystkim zsunięte ramiączko sukni uznano za seksualnie prowokacyjne, erotycznie sugestywne, wręcz wulgarne, oburzające tym bardziej, że dotyczyło kobiety bezsprzecznie należącej do towarzyskiej elity. Wybuchł skandal. Rodzina damy domagała się wycofania fatalnego obrazu z wystawy. Sergent próbował ratować sytuację zmieniając tytuł na "Portret Madame X" i ciągle przekonany o doskonałości swojej pracy, nie chciał jej usunąć z ekspozycji.

Virginie Gautreau w ciągu zaledwie kilku dni straciła status największej ozdoby paryskich salonów i nigdy go już nie odzyskała. Będąca do niedawna przedmiotem uwielbienia, stała się obiektem kpin.


Armee Draner Robida, karykatura,1884
Nowy wzór kier na kartę do gry


J. S. Sergent po wystawie zabrał portret do swojego studia i przemalował fatalne ramiączko.




John Singer Sergent w swojej pracowni w Paryżu, 1885

Wszystko na nic. Obarczany winą za skandal, wkrótce zmuszony był opuścić Paryż z braku zleceń. Przeniósł się do Londynu zabierając ze sobą obraz.

Wystawiał go potem wiele razy zarówno w Anglii, jak i Stanach Zjednoczonych. W 1916 roku portret został zaprezentowany na Światowej Wystawie w San Francisco. Artysta zaproponował, by za 1000 funtów płótno kupiło Metropolitan Museum w Nowym Jorku. Do dziś cieszy tam oczy  zwiedzających.

Wracając do zdjęć współczesnych celebrytek. Paradoksalnie niewiele zmieniło się od czasów, gdy Virginie Gautreau ucieleśniała ideał damy. Tak wtedy, jak i teraz nagie ramiona i prowokacyjna seksualnie poza degradują damę do pozycji "miłej dziewczyny" czekającej na pomoc podstarzałego sportsmena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz