niedziela, 2 grudnia 2012

Dramat małżeński w sześciu scenach wg Hogartha

"Pan de L… powiadał, że z małżeństwem powinno by być tak, jak z domami, które wynajmuje się na trzy, sześć albo dziewięć lat, z prawem kupna domu, jeżeli się nada." Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort, "Charaktery i anegdoty"

Moralizowanie uważam za nudne śmiertelnie, szczególnie dla umoralnianego. Nie pisałabym o cyklu obrazów "Modne małżeństwo" Williama Hogartha, gdyby nie statystyki Google'a. Okazało się, że wiele osób odwiedza ten blog ze względu na dzieło, które ilustracyjnie umieściłam przy luźnym wpisie o konsekwencjach ożenku.

Ten post jest dla tych, którzy chcą zobaczyć wszystkie prace z serii "Modne małżeństwo".

Zapraszam w świat ludzi bogatych a przy tym złych, zepsutych i zdemoralizowanych do szpiku kości. Zobaczycie jak pławią się w luksusie, rozpuście i kłamstwie, by popaść w moralną nędzę, szaleństwo i w końcu stracić życie (z innej strony, któż go w końcu nie straci?)


 

William Hogarth, Umowa małżeńska (z cyklu Modne małżeństwo)
Negocjacje. W pałacowej komnacie ozdobionej portretami w ramach bogato zdobionych na modłę francuską, na wygodnych krzesłach, w pozach wskazujących na lekkie znużenie siedzi kilka dystyngowanych osób, a także dwa nie mniej znudzone angielskie psy przywiązane do siebie grubym łańcuchem. Po prawej stronie earl, hrabia, przedstawiciel najwyższej warstwy społecznej trzyma w ręku rozrysowane drzewo genealogiczne. Bez dwóch zdań hrabia i jego syn są spadkobiercami znakomitego rycerskiego rodu. Mimo lekkiej niedyspozycji, chorej nogi (czyżby arystokrata cierpiał na powszechną wśród przedstawicieli jego warstwy społecznej dnę moczanową wywołaną przejedzeniem) wspartej na eleganckim podnóżku, hrabia zachowuje postawę pełną godności wznosząc podbródek wysoko, a lewą rękę ozdobioną pierścieniami przykładając sobie do dumnie wypiętej piersi.
W dostojnego gospodarza przenikliwym wzrokiem wpatruje się starszy mężczyzna. Pochylona sylwetka, głowa nieco schowana w ramionach, strój porządny, schludny, a jednak pozbawiony zdobień, zdradzają jego niskie pochodzenie. Zwykły dorobkiewicz, który sprytem i bezwzględnością zdobył majątek na tyle duży, że dostąpił zaszczytu wstępu do pałacu, a nawet pozwolono mu usiąść przy stole. Kupiec trzyma w ręku kontrakt, drugi egzemplarz towarzyszący mu prawnik podaje hrabiemu. Dwaj pozostali pomocnicy kupca także są zajęci. Jeden z nich (architekt?) wpatruje się w imponujący gmach nowego pałacu. Drugi mężczyzna zabawia młodą kobietę siedzącą z tyłu. Postawa kobiety, sposób w jaki trzyma chusteczkę nie pozostawia złudzeń, że jest to dziewczę proste i naiwne. Obok niej młodzieniec odwrócony od wszystkich, niezainteresowany rozmową, fircykowaty jakiś, wpatruje się w swoje odbicie w lustrze. Czy zastanawia się nad pochodzeniem ciemnych wyprysków na szyi i twarzy.

Właśnie uzgodniono szczegóły małżeńskiego kontraktu. Negocjacje nie były łatwe. Świadczą o tym podarte papiery na podłodze obok krzesła kupca. Dlaczego je zniszczył? Czy wcześniejsza wersja umowy nie była wystarczająco korzystna? Nad przyszłymi małżonkami głowa "Meduzy" Caravaggia. Czy będzie odstraszała nieszczęścia i wrogów, czy też wróży nieszczęścia?
Mariaż rodzinnych koneksji i pieniędzy. Nie można sobie wyobrazić związku bardziej udanego!


Hogarth, Krótko po ślubie (z cyklu Modne małżeństwo)

Tuż po ślubie. Salonik z uroczym obrazem Kupidyna w romantycznych ruinach. Któż ugodzony zostanie strzałą niesfornego bożka? Na kominku głowa z utrąconym nosem (ślad po jakimś burzliwym poranku) i szereg statuetek o fallicznym kształcie. Młode małżeństwo przy śniadaniu. Wokół nieład, wywrócone meble, porozrzucane książki. Pani wzburzona unosi ręce wysoko w górę, jakby dawała do zrozumienia, że nie zawaha się ich użyć. Rządca zdenerwowany, uniżenie grzeczny, wycofuje się z plikiem rachunków w ręce, a cała jego postawa zdaje się przepraszać za śmiałość, brak taktu i ogłady. Trzeba być chamem, by psuć państwu nastrój od rana. W głębi jadalni przewidujący lokaj zasłania się wysokim krzesłem.
Pan wyraźnie niedysponowany, nieświeży można powiedzieć. Zrezygnowany, zmęczony siedzi, a z zasadzie leży na wygodnym krześle. Osłabienie nie pozwala mu zdjąć kapelusza. Odrzucenie szpady na dywan, pozbycie się ciężaru nie pomogło wyczerpanemu mężczyźnie. Broń jest złamana, czyżby arystokrata zmuszony był się bić? Francuski piesek wesoło merdając ogonem wyciąga mu z kieszeni fragment kobiecej garderoby. Nie ulega wątpliwości, że pan ma ciężką noc za sobą. Uwagę przyciąga olbrzymi czarny wyprysk na szyi. Choroba, kara za rozpustę.  Syfilis!



Willian Hogarth, Oględziny (z cyklu Modne małżeństwo)

Obskurny gabinet, w szafach stoją medykamenty i szkielety, na stołach leżą książki, na ścianach ryciny anatomiczne. Szalbierz, bo raczej nie lekarz, z zainteresowaniem słucha arystokraty. Pan siedzi wygodnie, uśmiecha się, życzliwie skłania głowę. Wyciąga rękę  z małym pudełeczkiem na pigułki, drugą ręką trzyma wzniesioną w górę szpicrutę. Od szalbierza tylko zależy, czy zostanie wynagrodzony, czy wychłostany. Mimo uśmiechu arystokrata sprawia wrażenie zdenerwowanego. Obok niego stoi młoda dziewczyna, zawstydzona. Oczy ma spuszczone w dół, chustką zasłania część twarzy, w ręku ściska pudełeczko na pigułki. Kim jest duża kobieta ze śladami choroby wenerycznej na twarzy? Matką dziewczyny, która zmusiła arystokratę do wizyty u szalbierza?  


William Hogarth,W salonie pani (z cyklu Modne małżeństwo)

W pałacu wiele się zmieniło. Po śmierci starego hrabiego, pani została hrabiną. Świadczy o tym korona nad alkową i nad lustrem, przed którym siedzi zabawiana przez mężczyznę leżącego w nader swobodnej pozie na szezlongu i prezentującego kreacje na maskaradę.  W owych czasach maskarady urządzano nader chętnie. Przebranie, anonimowość sprzyjały zabawie, romansom i rozwiązłości. Za panią grupa osób obsługiwana na przez ciemnoskórego sługę, słucha koncertu muzycznego.  Ciemnoskóre dziecko rozpakowuje sprawunki. Wśród nich jest posążek Akteona. Przypomnijmy, mit o Akteonie był przestrogą przed tragicznymi skutkami łamania zasad moralnych, norm obyczajowych i seksualnych.

Na ścianach salonu kopie renesansowych dzieł o odważnej obyczajowo tematyce: "Jowisz i Io", "Lot i jego córki" Antonio Allegri da Correggio oraz "Gwałt Ganimedesa" Michała Anioła. Na podłodze porzucona talia kart. Mówiąc krótko, w salonie pani panuje totalna zgnilizna moralna.



William Hogarth, Dom publiczny (z cyklu Modne małżeństwo)

 Hrabia słania się, ranny w bok broczy krwią i za chwilę upadnie na ziemię. Hrabina klęczy przed nim błagalnie złożywszy dłonie. Co się wydarzyło? Pogdybajmy....

Dama uległa namowom swojego adoratora i razem z nim udała się na maskaradę. Korzystając z okazji, zapewne oszołomiona nowymi doznaniami, postanowiła dać upust namiętności i wraz z towarzyszem udała się do pobliskiego domu schadzek, motelu, gdzie bez skrępowania można wynająć pokój na godziny. Kochankowie szybko zrzucili swoje maski, jak widać leżą przy łóżku, i rzucili się na siebie z rozkoszą. Niestety wieczór zepsuł im hrabia, który nie wiedząc czemu, ruszył za hrabiną. Pomiędzy mężczyznami wywiązała się walka. Kochanek okazał się zręczniejszy od naszego nieszczęsnego syfilityka i zadał mu śmiertelną ranę. Właśnie ucieka przez okno. Zaalarmowany hałasem właściciel burdelu wchodzi do pokoju zobaczyć, co się stało.

Na ścianie na wprost tapeta przedstawiająca Sąd Salomona w części przysłonięta jest wizerunkiem wydelkoltowanej kurtyzany. Zwróć uwagę na wystające spod portretu nogi. Hogarth miał poczucie humoru!



William Hogarth, Śmierć pani (z cyklu Modne małżeństwo)


Wszystko, co dobre kiedyś się kończy i nasza opowieść także zmierza do finału. Biedna hrabina wróciła do domu ojca. W skromnym pokoju ozdobionym niezbyt wyszukanym obrazami (holenderskie malarstwo rodzajowe nie było wówczas szczególnie doceniane) spożywała niezbyt wyszukane śniadanie, gdy jej wzrok padł na gazetę. Z gazety dowiedziała się pewnie, że jej kochanek został stracony za zabicie hrabiego. Nie widząc sensu dalszego życia sięgnęła po fiolkę z laudanum, przyniesioną jej przez sługę w celu uśmierzenia bólu. Wypiła więcej niż powinna i umiera. Niania przynosi jej córeczkę, by ta pożegnała się z matką na wieki. Biedactwo odziedziczyło po ojcu syfilis i obrzydliwa czarna krosta szpeci twarz dziewczynki. Ojciec wdowy, swego czasu cyniczny negocjator, teraz także potrafi zachować zimną krew i stara się uratować, co się da, czyli obrączkę, którą ściąga z ręki kobiety. Wychudzony pies korzysta z okazji i zjada ze stołu, co może. Za oknem widok na londyński most.


Opowieść o modnym małżeństwie dopełniła się. 

7 komentarzy:

  1. Miło do koleżanki zaglądnąć. Świetne historie. Zachwycające analizy. Winszuję tematów.
    A ja nie znałem Hogartha. Od teraz będę na jego prace już inaczej patrzył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Lubię XVIII-wieczne malarstwo rodzajowe między innymi dlatego, że daje pole do "opisywania" i skłania do poszukiwań kontekstów. Taka przyjemna zabawa na zimowe wieczory.

      Usuń
  2. Miło się czytało. Ja znala tylko jeden jego obraz ,,Krótko po ślubie", ale byłam ciekawa całego cyklu.

    OdpowiedzUsuń
  3. nigdzie nie mogłam o nim znaleść ani słowa a tu jak na talerzu dziękuję bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, świetnie Pani pisze. Czapki z głów. Dodam tylko malutkie uściślenia na temat pierwszego obrazu z cyklu. Fircyk szukający swoich pryszczy w lustrze, to przyszły Pan Młody. Siedzi odwrócony plecami do przyszłej Małżonki, co ma podkreślać jego obojętność. Poniżej dwa psy związane łańcuchem ilustrują w zasadzie to samo. Pod stołem nie leży podarty kontrakt, lecz woreczki po złotych monetach widocznych na stole. Przy pannie młodej pomocnik prawnika ostrzy gęsie pióro, co zwiastuje rychłe podpisanie kontraktu. Dziewczę proste i naiwne, lecz wyraźnie widać, że nieszczęśliwe.A w oknie trwająca rozbudowa pałacu, co pewnie ma tłumaczyć pilną potrzebę pozyskania środków - stąd kontrakt małżeński. pozdrawiam i podziwiam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ośmielę się nie zgodzić z intepretacją- na drugim obrazie pani nie jest wzburzona- wzrok ma ewidentnie rozmarzony, oczy przymknięte w wyrazie błogości, na twarzy półuśmiech, przeciąga się rozkosznie... Sługa w tle nie zasłania się krzesłem przerażony rękoczynami pani- ewidentnie ziewa, równie zmęczony nocą, a ubiór ma w nieładzie- koszulę rozpiętą, pończochy zsunięte... Rachmistrz wychodzi ewidentnie wzburzony z plikiem rachunków - wznosi oczy i ręce do nieba, jakby chciał powiedzieć, że on za to wszystko odpowiedzialnosci nie bierze...

    OdpowiedzUsuń