wtorek, 30 sierpnia 2016

Co czytają chłopcy z CIA

Gdy w latach osiemdziesiątych XX wieku na rynku amerykańskim pojawiło się angielskie tłumaczenie pisanego po łacinie "Pamiętnika" jezuity Johna Gerarda, natychmiast wzbudziło zainteresowanie ekspertów Central Intelligence Agency (CIA). Wkrótce odpowiedzialni za szkolenie agentów pogrążyli się w pasjonującej lekturze, poddając badaniom i analizom tak cały tekst, jak i poszczególne jego fragmenty, by następnie rozpisać je na procesy, procedury i standardy przydatne w codziennej pracy pracowników secret service.

Za co konkretnie CIA doceniła dzieło jezuity napisane ponad czterysta lat temu?



Dwudziestoczteroletni John Gerard przybył do Anglii wraz z trzema innymi zakonnikami z Rzymu w 1588 roku, kilka miesięcy po słynnym zwycięstwie Anglików nad hiszpańską Armadą. Wydarzenie to przypieczętowało marny los katolików pod władzą królowej Elżbiety nazywanej później "Wielką" (przydomek ten świadczy, moim zdaniem, nie tyle o przymiotach i działaniach władczyni, co o upodobaniu Anglików do posługiwania się makabrycznym czarnym humorem, co rzadko bywa dostrzegane przez dyletantów). Ojciec Gerard i jego towarzysze otrzymali zadanie specjalne, mission imposible. Mieli zorganizować działanie Kościoła Katolickiego w Anglii w warunkach skrajnych represji i prześladowań, nieść duchową pomoc i nawracać heretyków.

Katolicyzm zwalczany był w Anglii od wielu lat. John Gerard, młodszy syn Thomasa Gerarda z Bryn, katolika z zaangażowaniem popierającego Marię I Stuart, jako młody chłopak doświadczył represji na własnej skórze. Majątek jego ojca został skonfiskowany, sir Gerard uwięziony, a  sam John zmuszony zdobywać wykształcenie najpierw we Francji, a następnie w Rzymie. Kiedy odważył się wrócić do Anglii został osadzony w więzieniu za samo bycie katolikiem i tylko dzięki zabiegom krewnych i wysokiej kaucji, po blisko dwóch latach opuścił je.

W 1588 roku sytuacja angielskich katolików była właściwie beznadziejna. Obarczono ich dodatkowymi podatkami, zakazano uczestniczenia w katolickich nabożeństwach pod groźbą konfiskaty mienia i kary więzienia. Nieustannie nękano ich wielodniowymi przeszukiwaniami domów. Ci którzy pomagali katolickim księżom i zakonnikom, w więzieniu poddawani byli torturom i skazywani na śmierć. Śmiercią i torturami karano także duchownych.

W takim właśnie momencie John Gerard wrócił do Anglii jako "agent" Pana Boga. W "Pamiętniku" szczegółowo opisywał jak ukrywał się, mylił tropy, zmieniał kryjówki, a przede wszystkim służył katolikom z narażeniem życia odprawiając msze święte, niosąc chorym sakramenty, dokonując katolickich pogrzebów, aranżując spotkania, podczas których mogli bez skrępowania rozmawiać o sprawach wiary, wreszcie dostarczając pomoc potrzebującym. Największe sukcesy John Gerard odniósł jako apologeta i misjonarz, pozyskując dla Sprawy osoby wątpiące, a nawet niechętne katolicyzmowi.  W ciągu zaledwie kilku lat stworzył sprawnie działającą organizację, wobec której "łowcy księży" z Richardem Topcliffem na czele i zarządzany przez Williama Cecila aparat represji pozostawali właściwie bezradni.

W 1594 roku został schwytany, a po pewnym czasie został osadzony z owianym ponurą legendą Tower. Przesłuchiwano go, torturowano i skazano na śmierć nie udowodniwszy żadnej winy, poza byciem katolikiem. Bogiem a prawdą, ojciec Gerard nie spiskował przeciwko Elżbiecie ani przeciw protestanckiej Anglii, nie stosował przemocy, ani nie namawiał do niej. Przeciwnie, deklarował lojalność wobec królowej. Torturowany nie złamał się, nie kłamał i nikogo nie zdradził. Przebywając w najsurowszym więzieniu, znalazł sposób, by wypełniać swe duszpasterskie obowiązki wobec innych osadzonych tu katolików i kontaktować się ze światem zewnętrznym.

Gaspar Bouttas, Jezuici torturowani przez Anglików

Do historii przeszła brawurowa ucieczka ojca Johna Gerarda z Tower, więzienia, z którego nie można było uciec. W wielu opracowaniach jezuita wymieniany jest jako pierwszy człowiek, któremu się to udało, co nie jest prawdą. "Pamiętniki" zawierają szczegółowy opis przygotowań i ucieczki. John Gerard opuścił mury więzienia chwilę po swoim towarzyszu, angielskim szlachcicu katoliku, który także spędził w odosobnieniu kilka lat. Przed ucieczką zatroszczył się o bezpieczeństwo pilnującego go dozorcy. Obawiał się konsekwencji, które wobec niewinnego człowieka, wtedy jeszcze protestanta, mogą zastosować zarządzający więzieniem.

W 1597 roku będąc na wolności, choć cały czas się ukrywając,  John Gerard ponownie działa na rzecz katolicyzmu w Anglii, prowadzi rekolekcje i nawraca setki, jeśli nie tysiące osób. Anglię opuszcza po ujawnieniu tzw. spisku prochowego, w którym nie uczestniczył i o którym nie wiedział, co nie przeszkadzało pomagierom Jakuba I oskarżać go i ścigać.


Po książkę "Łowcy księży. Pamiętniki ojca Gerarda" sięgnęłam idąc tropem Daniela Naborowskiego wielbiącego oczy strasznej królewny angielskiej w strasznych czasach. Zależało mi, by przeczytać tekst dotyczący prześladowania angielskich katolików zawierający informacje z tzw. pierwszej ręki. Sądzę, że śmiało pozycję mogą czytać także osoby zainteresowane historią Anglii przełomu XVI i XVII wieku. Usatysfakcjonowani będą również ci, którzy lubią historyczne powieści awanturnicze.
Wydawnictwo docenią z pewnością profesjonaliści. Teoretycy organizacji, menadżerowie, logistycy, marketingowcy, negocjatorzy, specjaliści ds. tzw. human resource znajdą w "Pamiętnikach" wiele pożytecznych wskazówek i uwag, a najinteligentniejsi z nich nawet metodę.

Wszystko to nie zmienia faktu, że w gruncie rzeczy jest to fascynująca książka religijna o Bożej Opatrzności. Ojciec Gerard nawraca nią protestantów nawet po śmierci :)

Tych, którzy oczekują odpowiedzi na pytanie, czego konkretnie z dzieła ojca Gerarda uczą się agenci CIA, odsyłam na stronę Agencji do artykułu "English Mission" (link >> ) . Enjoy it!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz