środa, 21 maja 2014

Orgia - porgia



Witold Wojtkiewicz, Lalki, 1906

"- To, co teraz wam powiem, może brzmieć niewiarygodnie. Jednakże jeśli nie jest się obznajomionym z historią, większość faktów z przeszłości brzmi niewiarygodnie.
Wyłożył im więc tę zdumiewającą prawdę. Przez bardzo długi okres przed narodzinami Pana Naszego Forda, a nawet przez szereg pokoleń później, dziecięce gry erotyczne uważano za nienormalne (ryk śmiechu); nie tylko nawet za nienormalne - wręcz za niemoralne (nie może być); dlatego surowo je tępiono. Na twarzach słuchaczy pojawił się wyraz niedowierzania. Nie pozwalano się bawić biednym dzieciakom? Nie mogli uwierzyć.(...)
Rodzina, monogamia, miłość. Wszędzie wyłączność, wszędzie zawężanie pola penetracji, rygorystyczne kanalizowanie popędu i energii.
- A przecież każdy należy do każdego - zakończył przywołując hipnopedyczne przysłowie."

Przez kilka pierwszych lat życia byłam przekonana, że przyniósł mnie bocian :) Urodziłam się wczesną wiosną i opowieść o dzielnym ptaku przemierzającym tysiące kilometrów z zawiniątkiem w dziobie wydawała mi cudowna. Była nawet wspanialsza od historii o stadku jemiołuszek przynoszącym dziecko w wielkiej pierzynie. Moja siostra urodziła się w grudniu i z wiadomych względów nie mogła być dostarczona przez bociana.
Mój mąż przyszedł na świat w środku gorącego lata, a w zasadzie został znaleziony pod ogromnym liściem kapusty. Opowiadał mi, że kiedy się dowiedział, że wkrótce będzie miał rodzeństwo, biegał do przydomowego ogródka i zaglądał pod wszystkie większe liście (na wszelki wypadek) z nadzieją, że znajdzie brata.

Mieliśmy bajkowe dzieciństwo. Nikomu nie przychodziło do głowy, by nas uświadamiać. Rzetelną wiedzę o ciele i układzie rozrodczym człowieka zdobywaliśmy na lekcjach biologii, marzenia o prawdziwej miłości rozbudzała w nas literatura, a codziennej serdeczności i tkliwości uczyliśmy się od rodziców. Na zdobywanie doświadczenia czas przyszedł wtedy, gdy mieliśmy pewność, że jesteśmy dostatecznie dorośli i gotowi. Oczywiście znam takich, którzy się pospieszyli. Dzisiaj im współczuję.

Z niepokojem obserwuję dyskusję dotyczącą edukacji seksualnej. Rozumiem rodziców gotowych chronić swe pociechy przed kontaktem z seks-edukatorami. Na wprowadzenie specjalnych zajęć już od przedszkola  najgłośniej nalegają zaś ludzie, delikatnie mówiąc, dziwni, z deficytami uniemożliwiającymi założenie rodziny, niepotrafiący sobie poradzić z własną seksualnością. Albo tacy, dla których zbudowanie trwałych długoletnich relacji ani z pierwszym, ani z kolejnym mężem/żoną jest niemożliwe. Zostawiają matkę/ojca swych dzieci i potomstwo pod wpływem erotycznej zachcianki i pod pretekstem prawa do własnego szczęścia, a potem bredzą coś o prawdziwie nowoczesnych rodzinach potworkowych, przepraszam, patchworkowych oczywiście. Tu żadne lekcje seksu nikomu nie pomogą. Medialnym "autorytetom", którzy spaprali życie swoim bliskim nie powierzyłabym nawet kwiatka z obawy, że odwrócą go korzeniami do góry i każą zakwitnąć w imię postępu i nowoczesności.

Kilka dni temu próbowałam obejrzeć w Internecie lekcje o seksie dla przedszkolaków i gimnazjalistów. Nagrania udostępnione zostały przez wspomnianych seks-edukatorów.

Nie obejrzałam. Widok zawstydzonych maluchów, które na polecenie edukatorki  miały ściągnąć majtki lalce, by publicznie pooglądać, podotykać genitalia i ponazywać je tak, jak nazywają dorośli (!) wydał mi się zbyt drastyczny.  Przed wydaniem tego polecenia nie padło ani jedno słowo na temat prawa do intymności i określania jego granic, nikt nie wyjaśnił dzieciom, że osoby, które epatują je widokiem genitaliów, mogą dokonywać nadużycia.  Założę się, że większość maluchów, które uczestniczyły w tej lekcji na co dzień traktuje swe lalki z większą delikatnością i taktem, a z pewnością nie próbuje im sprawdzać głębokości otworów. Dzieci, które zamieniły pieluchę na nocnik doskonale wiedzą, jak wyglądają i do czego służą wspomniane części ciała. W przeciwieństwie do niektórych dorosłych, bez trudu odróżniają też dziewczynkę od chłopca i nie muszą przy tym nikomu zdejmować majtek.  Jaki jest powód i jaki cel takich zajęć?

"Wszelkie warunkowanie zmierza do jednej rzeczy: do sprawienia, by ludzie polubili swe nieuniknione przeznaczenie społeczne".

"Na małym trawiastym skwerku pośród wysokich zarośli wrzosu śródziemnomorskiego dwoje dzieci, chłopczyk może siedmioletni i starsza odeń chyba o rok dziewczynka, zajmowało się pierwszą grą miłosną, nader poważnie i z całą uwagą naukowców skupionych nad rozpracowaniem świeżego odkrycia.

- Urocza, urocza! - powtórzył dyrektor z rozmarzeniem.
- Urocza - zgodzili się uprzejmie chłopcy. Ich uśmiechy miały w sobie jednak odcień wyższości. Zbyt niedawno zarzucili takie dziecinne igraszki, by móc je teraz oglądać bez pogardy. Urocza? Ależ to dwoje głuptasków i tyle. Po prostu dzieciaki.
- Zawsze uważam... - ciągnął dyrektor tym samym afektowanym tonem, ale przerwał mu głośny płacz dziecka.
Spośród pobliskich zarośli wyłoniła się pielęgniarka, prowadząc za rękę wyjącego chłopczyka. Wylękniona dziewczynka dreptała za pielęgniarką.
- Co się dzieje? - zapytał dyrektor.

Pielęgniarka wzruszyła ramionami.
- Nic takiego - odpowiedziała. - Po prostu chłopiec jest niechętny zwykłym grom miłosnym. Zauważyłam to już raz czy dwa. A dzisiaj znowu. Właśnie się rozryczał..."

Cytaty pochodzą z powieści Aldousa Huxleya,  "Nowy wspaniały świat", w tłumaczeniu Bogdana Barana.

2 komentarze:

  1. słodycz bez cukru
    posiłek bez kalorii
    seks bez miłości
    dzieci bez seksu
    wychowanie bez rodziców
    człowiek bez sumienia
    działanie bez skrupułów
    praca bez przerwy
    rywalizacja bez litości
    zbrodnia bez kary
    życie bez sensu

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyś, piękny wiersz!

    OdpowiedzUsuń