wtorek, 18 września 2012

U schyłku lata, William Merrit Chase maluje plażę


William Merritt Chase, Na plaży, 1895

W latach 90 dziewiętnastego stulecia William Merritt Chase był już uznanym amerykańskim artystą. Po licznych podróżach po Europie, w czasie których pracował nad swoim malarskim warsztatem i poznawał najnowsze europejskie trendy w sztuce,  wrócił do Stanów Zjednoczonych, ożenił się i zamieszkał w Nowym Jorku. Zainteresowanie budziły nie tylko jego doskonałe prace, ale także ekstrawagancki sposób bycia. Atelier, które urządził z dużym przepychem przy najmodniejszej wśród ówczesnych artystów Tenth Street, pełne było wytwornych mebli, wyszukanych bibelotów, wypchanych ptaków, orientalnych dywanów i instrumentów muzycznych sprowadzonych z najodleglejszych zakątków świata. W tym miejscu inspiracji szukali ci, którzy w Nowym jorku chcieli uchodzić za modnych i atrakcyjnych. Wystawny tryb życia sprawił, że Chase miał problemy finansowe.

Lato 1895 roku nie było więc tak beztroskie, jak poprzednie. 



Od kilku lat Chase spędzał wakacje w Southampton na Long Island, gdzie prowadził Letnią Szkołę Sztuki. Przez dwa dni w tygodniu miał zajęcia ze studentami, w pozostałe  odpoczywał, malował, cieszył życiem rodzinnym (miał ośmioro dzieci). Wtedy to powstawały tak urokliwe obrazy, jak ten wyżej. 

Na wyludnionej plaży Shinnecock, nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego młoda, elegancka kobieta bawi się ze swoją córeczką. Wsypuje biały, drobny piasek do wiaderka. Lato zdaje się dobiegać końca. Kępki trawy na zboczach zejścia pożółkły, niebo wydaje się lekko zasnute chmurami, a słońce niezbyt silne. Wody oceanu są jednak spokojne, a wiatr od morza na tyle słaby, że nie porusza  nawet wstążkami sukni.  Nieco leniwy, pogodny dzień u schyłku lata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz