wtorek, 23 lipca 2013

Koncert w kawiarni na obrazach Edgara Degasa

Przyjemnie wieczorem zatopić się w tłumie ludzi żądnych rozrywki leniwej i niewymagającej zaangażowania, przejść ulicami miasta zaglądając w okna kawiarni, tych pustych i tych wypełnionych gośćmi, zatrzymać się na chwilę, skasować wzrokiem obecnych, popatrzeć przez moment lub pójść dalej w poszukiwaniu miejsca idealnego do wypicia lampki, a może nawet butelki francuskiego wina.

Edgar Degas, Koncert, 1885

Do Cafe des Ambassadeurs przychodziły tłumy paryżan, prowincjuszy i dwóch artystów: Hilere-Germain-Edgar de Gas i Henri Marie Raymond de Toulouse-Lautrec-Montfa. Miejsce było modne i snobistyczne. Szeroko otwierało drzwi dla tych obywateli, którzy mogli pochwalić się odpowiednio wypchanymi portfelami i towarzyskimi koneksjami. Spośród licznej artystycznej bohemy tylko dwóch malarzy godnych było zasiąść przy kawiarnianym stoliku. Pozostali mogli popatrzeć przez szybę.

Edgar Degas, Koncert Mademoisselle Becat, 1877/78

W latach siedemdziesiątych XIX w. mademoiselle Emilie Bécat  robiła zawrotną kawiarnianą karierę. Jej występy przyciągały dekadencką publiczność. Pełne pikanterii, emocji i dramatycznych gestów poprawiały humor znudzonym słuchaczom. Edgar Degas patrzył na Mademoiselle Bécat z zainteresowaniem przyrodnika obserwującego dziw natury.


Edgar Degas, Koncert w kawiarni, 1877/78

Sztuczna poza, głowa mocno odrzucona do tyłu, szeroko otwarte usta ukazujące zęby, język i głębię jamy gębowej a także patetycznie wzniesiona do góry ręka w ordynarnej czarnej rękawiczce przyciągają wzrok. Oto portret śpiewaczki podczas koncertu. Może nie jest piękny, ale jakże prawdziwy.

Edgar Degas, Koncert Mademoisselle Becat, 1877-85

Artystka w plenerze, w blasku gazowych lamp i świateł rampy. Opromieniona w całej brzydocie swojej wulgarnej toalety, wyeksponowanej otyłości, odrażających gestach. Zwróćcie uwagę na dłonie zgięte w nadgarstkach niczym u dobrze wytresowanego francuskiego pieska,  gdy zabawia panią i jej gości, na różowy podbródek i otłuszczony kark podkreślony grubą, czarną, jedwabną wstążką, na zaróżowione - bądźmy precyzyjni - na przekrwione ucho. Co za szczęście, że nie możemy usłyszeć tego skowytu przechodzącego w wycie.

Edgar Degas, Śpiewaczka w kawiarni

Spójrzmy szerzej: śpiewaczka w wokalnym uniesieniu, muzycy skupieni, publiczność... Cóż mogą znaczyć usta zasłonięte wachlarzem, oczy w dół spuszczone, zamęt z tyłu,


Edgar Degas, Publiczność na koncercie w kawiarni

 nieskrępowane rozmowy, spacery wśród stolików, znudzone twarze, niedbałe gesty...


Edgar Degas, Koncert w kawiarni, 1885

Finał! Ukłon przesadzony, rozłożysty, niewspółmierny do rangi artystki, wydarzenia i publiczności.  Publika  jednak siedzi nieporuszona, znudzona, zniechęcona. Degas nie dba o to, by wyposażyć słuchających w jakieś indywidualne rysy, elementy stroju podkreślające osobowość. Zaznaczył obecność bywalców kawiarni nieco niedbale, z grubsza, ostrym konturem, wypełnionym barwną plamą.

Skąd się bierze urok kawiarnianych wieczorów, skoro to nie muzyczne atrakcje, nie dyskusyjna uroda artystki, nie towarzystwo są magnesem?
Spójrz na dzieła Degasa jeszcze raz. Odnajdziesz w nich kuszącą anonimowość i moc brzydoty pokazanej brutalnie w rozproszonym, słabym świetle gazowych latarni oraz dystans badacza, który podnietę dostrzega w dokumentowaniu swych obserwacji.
Gdy kawiarniani goście zabijają czas, Degas uwiecznia moment.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz