Kadr z filmu "Spaleni słońcem" Nikity Michałkowa |
Po raz kolejny obejrzałam wczoraj w telewizji film Nikity Michałkowa "Spaleni słońcem". Dzieło jest absolutnie epickie w każdym znaczeniu tego słowa. Im więcej razy je oglądam, tym bardziej mnie urzeka, a wręcz hipnotyzuje. Mnóstwo w nim przytoczeń, odwołań, nawiązań; wojna i miłość, wierność i zdrada, raj i wygnanie z raju, nadzieja i klęska, i można by tak wyliczać i wyliczać...
Patrzyłam i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że film jest taki ... mickiewiczowski. Te "pola malowane zbożem rozmaitem, wyzłacane pszenicą, posrebrzane żytem"... podmoskiewska dacza we brzozowym gaju, jak "dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany; (...) Dóm mieszkalny niewielki, lecz zewsząd chędogi..." i jego goście, ekscentryczni reprezentanci świata skazanego na zagładę podśpiewujący dziewiętnastowieczne operowe arie i tańczący kankana przed obiadem, przestrzegający wszak domowych rytuałów jak świętości.
Wreszcie "przebrany dziad - kochanek - upiór" odwiedzający swą miłość, która pocierpiawszy chwilę poślubiła innego i jest szczęśliwa (Kobieto, puchu marny, ty wietrzna istoto).
Całość zdominowana jednak została przejmującym, rosyjskim tragizmem (tu polecam poczytać "Eugeniusza Oniegina" Puszkina, fragmenty tłumaczone przez Tuwima są genialne, ale wersja Adama Ważyka także jest świetna).
Nie wgłębiając się w szczegóły, film Michałkowa zatruwa duszę poezją, totalnie.Kadr z filmu "Spaleni słońcem" Nikity Michałkowa |
Wreszcie "przebrany dziad - kochanek - upiór" odwiedzający swą miłość, która pocierpiawszy chwilę poślubiła innego i jest szczęśliwa (Kobieto, puchu marny, ty wietrzna istoto).
Całość zdominowana jednak została przejmującym, rosyjskim tragizmem (tu polecam poczytać "Eugeniusza Oniegina" Puszkina, fragmenty tłumaczone przez Tuwima są genialne, ale wersja Adama Ważyka także jest świetna).
Jestem jednak niemal pewna, że największe wrażenie wywiera właśnie na Polakach i to nie za sprawą mickiewiczowskich podobieństw, a muzycznego motywu przewodniego. Michałkow wykorzystał szlagier napisany w 1936 roku przez Jerzego Petersburskiego do słów Zenona Friedwalda.
Piosenka "To ostatnia niedziela" śpiewana przez Mieczysława Fogga święciła triumfy nie tylko w Polsce. Podobała się także w bolszewickiej Rosji, gdzie zaledwie rok po polskiej premierze doczekała się rosyjskiej wersji. Rosjanie nie trudzili się bynajmniej uzyskaniem zgody od twórców, uznając muzykę za własność ludu i pomijając nazwisko Petersburskiego na płytach wydawanych w tysiącach egzemplarzy. Tempo piosenki nieco przyspieszyli, by nadać jej więcej dramatyzmu. Rosyjski tekst napisał Josif Alwiek. Z pełnym przekonaniem stwierdzam, że mimo iż jest piękny i mówi o kończącej się miłości w romantycznej, letniej scenerii nadmorskiego kurortu, nie dorównuje oryginałowi. Alwiek w miejscu frazy "To ostatnia niedziela" umieścił "utomlennoe sonce", czyli "spaleni słońcem", pominął motyw zdrady i przejmujące "na wieczny czas" oraz "a potem niech wali się świat".
Piosenkę z towarzyszeniem orkiestry pod dyrekcją Aleksandra Kwasmana zaśpiewał Paweł Michajłow. To wykonanie wykorzystał Michałkow w swoim filmie.
Утомлённое солнце
Нежно с морем прощалось.
В этот час ты призналась,
Что нет любви.
Мне немного взгрустнулось —
Без тоски, без печали
В этот час прозвучали
Слова твои.
Расстаёмся, я не стану злиться,
Виноваты в этом ты и я.
Утомлённое солнце
Нежно с морем прощалось.
В этот час ты призналась,
Что нет любви.
Tango Petersburskiego za sprawą swej mrocznej wymowy nieco na wyrost nazywane jest "tangiem samobójców". Czarna legenda mówi, że właśnie przy dźwiękach tej muzyki płynącej z patefonów, nieszczęśliwi kochankowie odbierali sobie życie równie chętnie jak wcześniej rozedrgani emocjonalnie czytelnicy "Cierpień młodego Wertera". Coś jest na rzeczy, a Michałkow swoim filmem tylko wzmocnił tę legendę.
Uczciwie wszakże muszę napisać, że tytuł "Tanga samobójców" należy się innej piosence napisanej kilka lat wcześniej na Węgrzech. Jest to jednak opowieść na inny post o innym filmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz