sobota, 26 sierpnia 2017

O św. Jacku - Apostole Północy i Różańca oraz obrazie Albrechta Durera

Kilkanaście miesięcy temu zamieściłam na blogu post dotyczący św. Jacka (tu >>). Wśród artystów, którzy malowali Polaka wymieniłam Albrechta Durera. Liczyłam, że wpis zainteresuje osoby bardziej kompetentne ode mnie, które zechcą przyjrzeć się jeszcze raz pewnemu dziełu i okolicznościom jego powstania. I w zasadzie tak się stało. Kilka tygodni temu otrzymałam sympatyczną wiadomość z prośbą o wskazanie obrazu i wyjaśnienia.

Było tak.
Poszukując wizerunków świętego trafiłam na portal poświęcony św. Jackowi Odrowążowi (www.jacek.iq.pl). Na jednej ze stron portalu znalazłam "Święto Różańcowe" Durera, kilka szkiców wykonanych przez artystę w ramach przygotowań do malowania tego dzieła oraz informację, że posłużyły one kilkadziesiąt lat później Gregoriowi Pretti'emu do namalowania portretu świętego Jacka. Twórca strony twierdził, że dominikanin przedstawiony na obrazie Durera to Jacek Odrowąż.
Sprawdziłam.

Albrecht Durer, Święto Różańcowe, 1506

Autorzy dostępnych opisów i interpretacji "Święta Różańcowego", jakkolwiek mają wielki problem ze zindentyfikowaniem większości widniejących nań osób, w przypadku postaci dominikanina są zgodni. Albrecht Durer namalował świętego Dominika Guzmana założyciela zakonu, wybitnego kaznodzieję, któremu zgodnie z legendą spopularyzowaną w XV wieku przez Alana z La Roche, Maryja miała wręczyć różaniec. Wątpliwości badaczy nie wzbudził wygląd świętego niezgodny z relacją przekazaną przez błogosławioną Cecylię, ani atrybut - lilia, przypisywany także innym świętym, w tym świętemu Jackowi. Z jakichś powodów Durer nie zdecydował się, by umieścić nad głową świętego charakterystycznych tylko dla niego: gwiazdy, albo w pobliżu psa ze świecą.

Przyglądałam się obrazowi, a potem przeczytałam, że powstał on w roku 1506 na zamówienie Jakuba Fuggera reprezentującego niemiecką wspólnotę w Wenecji z przeznaczeniem do kaplicy niemieckiego bractwa kupieckiego w kościele św. Bartłomieja, nieopodal Fontego dei Tedeschi.
Gdybym była Jakubem Fuggerem w roku 1506, zleciłabym Albrechtowi Durerowi umieszczenie na obrazie wizerunku Jacka Odrowąża nie tylko z powodów czysto religijnych, ale także biznesowych.

Spróbujmy spojrzeć na życiorys św. Jacka z punktu widzenia Jakuba Fuggera. Jacek Odrowąż urodził się w roku 1183 w Kamieniu na Górnym Śląsku (gdzie niemiecki kupiec będzie potem rozwijał niektóre swoje przedsięwzięcia), w możnej rodzinie o korzeniach morawsko-śląskich (od której wiele w czasach Fuggera zależało, między innymi piecza nad królewskim skarbem i mennicą). W roku 1217 wstąpił na Uniwersytet w Bolonii, obok bliskiej Fuggerowi Wenecji, gdzie ten spędził wczesną młodość i zdobywał wykształcenie myśląc początkowo o karierze duchowego. Będąc w Rzymie, Jacek przystąpił do założonego przez św. Dominika Zakonu Kaznodziejskiego wsławionego wieloma sukcesami w zwalczania herezji i schizmy, co z pewnością nie było bez znaczenia 300 lat później dla Fuggera zaniepokojonego wzbierającymi nastrojami reformacyjnymi w Europie, zagrażającymi jego interesom (przesyłanie świętopietrza dla Watykanu, finansowa obsługa handlu odpustami). Wracając do Polski z grupą innych dominikanów, Jacek zatrzymał się w okolicach Wenecji (Bolonia, Padwa, Trevisio). Podróżował pieszo. Po drodze zakładał dominikańskie klasztory, m.in. w austriackich Friesach (stając się tym samym założycielem niemieckiej prowincji Zakonu Kaznodziejów), Ołomuńcu, Pradze, Wrocławiu, Kamieniu. W Krakowie witany był uroczyście przez księcia Leszka Białego, któremu zgodnie z legendą ukazała się Matka Boska błogosławiąca przybywającego dominikanina. Ten sam książę w czasie pobytu przyszłego świętego w Krakowie wydał pierwszy w Polsce zbiór przepisów dotyczący poszukiwania i wydobywania kopalin, czyli tzw. ordynację górniczą, co w przyszłości będzie miało ogromne znaczenie dla rozwijającego swoje wydobywcze przedsięwzięcie Fuggera. Kolejne wyprawy św. Jacka wiodą wzdłuż Wisły, tego idealnego szlaku transportowego umożliwiającego spływ towarów przywiezionych z południa Europy do Bałtyku. Mamy więc Sandomierz, Płock i wreszcie Gdańsk. W obliczu zagrożenia tureckiego duże wrażenie na żyjących w początkach XVI wieku musiała wywierać opowieść o Jacku Odrowążu ratującym przed Tatarami Najświętszy Sakrament i figurę Najświętszej Panny Marii oraz przechodzącym suchą nogą przez Dniepr.

Wróćmy do roku 1506. Jest niezwykły nie tylko dlatego, że wówczas papież Juliusz II osobiście kładzie kamień węgielny pod nową Bazylikę św. Piotra, a z pomocą Jakuba Fuggera sprowadza najemników ze Szwajcarii, którzy w przyszłości dadzą początek Gwardii Watykańskiej. Dla Wenecji jest to rok wyjątkowy z kilku powodów. Oto do miasta przybywa Leonardo da Vinci z niemal ukończoną Giocondą w bagażu, a będący u szczytu popularności Giorgione otrzymuje zlecenie na namalowanie "Burzy", jednego z najbardziej tajemniczych obrazów wszech czasów, przesyconego parną atmosferą i zapowiadającego gwałtowne wstrząsy. Równolegle pracuje nad wystrojem remontowanego po pożarze, wspomnianego już tutaj pałacu Fontego dei Tedeshi. Do Wenecji w celu podniesienia swych malarskich umiejętności, przejeżdża także Albrecht Durer. Zatrzymuje się w pałacu ... tak zgadliście, w pałacu Jakuba Fuggera.  Swój wielomiesięczny pobyt relacjonuje w listach do Willlibalda Pirckheimera, który pożyczył artyście pieniądze na podróż, w zamian za co tygodniami  traktuje go chłopca na posyłki. Upokarza kolejnymi zleceniami zakupu przedmiotów luksusowych i okazuje niezadowolenie z nich, domagając się dokonania zwrotów. Albrecht Durer miesiącami znosi kaprysy wierzyciela, zapewnia go swojej lojalności i gotowości spłacenia długu, kiedy tylko uda mu się zarobić odpowiednią kwotę i napomyka, że liczył na większe zlecenia ze strony niemieckiej wspólnoty w Wenecji.  Donosi o zabójczej konkurencji wśród tutejszych artystów, skłaniającej do ostrożności podczas spożywania posiłków i degustowania win.

Wracając do Jakuba Fuggera i jego przedsięwzięć. W roku 1506 stoi on u progu swej biznesowej potęgi. Duży w tym udział kolejnych zasiadających na polskim  i nie tylko polskim tronie Jagiellonów.

Kliknij, aby powiekszyć.
Na żółto i kremowo kraje pod panowaniem Jagiellonów w roku 1490.
Źródło:Wikipedia.org,
By User:Mathiasrex, based on layers of User:halibutt - Praca własna, CC BY 3.0

Na przełomie XV i XVI wieku Jakub Fugger do spółki z mieszkającym w Krakowie kupcem, przedsiębiorcą i patrycjuszem Janem Turzo zakłada największą w ówczesnym świecie spółkę metalurgiczno-wydobywczą Ungarischer Handel. Jest monopolistą w produkcji miedzi w Alpach. Dzięki spółce z Turzo, wydobywa rudy oraz buduje wielkie zakłady metalurgiczne w Bańskiej Bystrzycy, Hohenkirchen i Villach. Największy "szlak miedziowy" ówczesnego świata zaczyna się w kopalniach Bańskiej Bystrzycy. Prowadzi przez Kraków (w pobliskiej Mogile z rud odzyskuje się srebro), a potem ciągnie się Wisłą do Gdańska. Jakby z tej okazji Fugger staje się sprzymierzeńcem Jagiellonów w relacjach z Krzyżakami. Drugi szlak zaczyna się w Cieszynie, prowadzi przez Wrocław i dalej Odrą do Szczecina. Kopalnie i zakłady Ungarischer Handel działają na terenie Węgier, Czech, Polski, Saksonii, Dolnego i Górnego Śląska, Turyngii.
Kilka słów o Turzonach (Thurzonach). Badacze przypuszczają, że osiadła w Krakowie, przybyła z Węgier, rodzina wywodziła się z Dolnej Austrii, z miejscowości Betlanovce koło Spiszu. Dla potrzeb tego postu warto wspomnieć o dwóch synach Jana, którzy zdobywszy stosowną edukację m.in. podczas pobytu w Wenecji, oddali się karierze duchownej. Stanisław Turzo został biskupem Ołomuńca, a Jan V Turzo, w interesującym nas roku 1506, biskupem wrocławskim oraz wielbicielem i sponsorem talentu Albrechta Durera.

Nie ulega wątpliwości, że zarówno silnie związani z hierarchią kościelną Turzonowie, jak i ułatwiający transakcje finansowe pomiędzy Polską a Watykanem Fugger, musieli wiedzieć o podejmowanych w Stolicy Apostolskiej przez prymasa Fryderyka Jagiellończyka i króla Aleksandra Jagiellończyka staraniach na rzecz kanonizacji pochodzącego ze Śląska Jacka Odrowąża. W roku 1506 na polskim tronie dochodzi do zmiany po spodziewanej śmierci słabującego od miesięcy Aleksandra. Jest to czas, kiedy właścicielom Ungarischer Handel  zależy, by podkreślać swoje zaangażowanie w sprawy polskie i utrzymać przychylność polskich dostojników. Przychylność ta stanowi fundament pomyślności dalszych interesów. Promocja kultu słynącego licznymi cudami Jacka Odrowąża wydaje się bardzo perspektywiczna.

Zlecenie namalowania obrazu do kościoła, gdzie zbierają się w Wenecji niemieccy kupcy i przedsiębiorcy, przybyłemu właśnie z Norymbergi Albrechtowi Durerowi, jest czymś bardzo naturalnym. Artysta cieszy się już dużą renomą, choć ustępuje ona jeszcze sławie mistrzów weneckich. Tematyka różańcowa wydaje idealna dla malarza, który swą  dorosłą malarską karierę rozpoczął od uwiecznienia rodziców z różańcami w dłoniach.

A. Durer, Portret matki, Barbary Holper, 1490
A. Durer, Portret ojca, Albrechta Durera, 1490






















W piętnastowiecznych i szesnastowiecznych Niemczech modlitwa różańcowa odmawiana była entuzjastycznie zarówno indywidualnie jak i wspólnie. Pierwsze niemieckie bractwo różańcowe powstało w Kolonii w roku 1477. Wielkie zasługi w popularyzowaniu modlitwy i kultu maryjnego mieli dominikanie, poza wspomnianym  Alanem z La Roche,  błogosławiony Dominik z Prus i Jakob Sprenger. Powszechnie znana, mimo niezakończonego procesu kanonizacyjnego, była cześć jaką Matce Bożej oddawał Jacek Odrowąż nazwany nie bez powodu "Apostołem Północy i Różańca". Umieszczając na zamówionym obrazie postać przyszłego świętego, Albrecht Durer nie pierwszy raz miałby okazję zaangażować się w projekt dotyczący przyszłego świętego.
W roku 1493 wydana została w Norymberdze "Kronika Świata" (Liber Chronicarum), w której wspomniano, iż "w Krakowie znajduje się grób świątobliwego Jacka, towarzysza św. Dominika. Grób ten słynie licznymi cudami, w tym trzema wskrzeszeniami". Dzieło wydawane było przez spółkę założoną m.in. przez Hartmanna Schedela, ojca chrzestnego Albrechta Durera i Michaela Wolgemuta, u którego wówczas młody artysta uczył się drzeworytnictwa i któremu pomagał w pracach nad "Kroniką".

Albrecht Durer malował "Święto Różańcowe" przez kilka miesięcy od lutego do września 1506 roku. Właściwe prace malarskie poprzedził szeregiem szkiców. Sporo czasu zajęło mu namalowanie postaci w obu grupach, bowiem uwiecznił w ten sposób konkretne osoby. Jak wspomniałam, badacze do dziś spierają się o to, kogo widzimy na obrazie. Przytoczenie dyskusji dotyczącej każdej osoby przekracza możliwości i aspiracje autorki tego bloga. Wspomnę więc tylko, że po raz pierwszy wśród innych Durer namalował siebie, jako brodacza z kartką pod drzewem po prawej stronie.

Autoportret Durera na obrazie
"Swięto Różańcowe"
Postać dominikanina na obrazie
"Swięto różańcowe"






















Wróćmy do postaci dominikanina. Trzymając lilię (ten kwiat w kontekście Fuggerów nabiera dodatkowego znaczenia - mam nadzieję, że nie popełniam jakiegoś faux pas tym spostrzeżeniem ) w lewej dłoni, prawą zakłada różany wieniec patriarsze Wenecji, któremu? - to kwestia do dyskusji. Postać na obrazie Durera nie przypomina św. Dominika z obrazu Giovanniego Belliniego namalowanego kilka lat później. Wenecki malarz zatroszczył się, by nie był on sprzeczny z widzeniem bł. Cecylii.

Artyście z Norymbergi bardzo zależało na aprobacie powszechnie szanowanego Belliniego. Czy zdobyłby ją, gdyby zignorował konwencję przedstawiania świętego? Bellini był pod wrażeniem obrazu Durera, podobnie jak ówczesny patriarcha Wenecji  Antonio Soriano i doża Leonardo Loredano. Uszczęśliwiony malarz listownie poinformował o swym sukcesie Willlibalda Pirckheimera, kpiąc z niego cokolwiek przy okazji i  ten sposób odreagowując chwile wcześniejszych upokorzeń. W liście zamieścił także informację, że papież szykuje się do wojny. Wenecjanie podobnie, ale ci śmieją się z władcy Niemiec, cesarza Maksymiliana I (sportretowanego na obrazie, jako postać klęcząca przed Maryją i otrzymująca wianuszek róż z jej rąk).

100 lat później "Święto Różańcowe" zakupił do swojej kolekcji ekscentryczny cesarz Rudolf  II, płacąc zań wysoką na owe czasy kwotę 900 dukatów. Bojąc się, by dzieło Durera, którego uważał za geniusza, nie zostało uszkodzone, zabronił transportować je w tradycyjny sposób. Obraz na desce o wymiarach 162x194,5 cm niosło pieszo z Wenecji do Pragi czterech mężczyzn. Towarzyszył im stosowny orszak rycerzy zapewniających bezpieczeństwo.

Odpierając argument, że przedstawienie świętego Jacka na obrazie o przeznaczeniu sakralnym przed zakończeniem procesu kanonizacji jest mało prawdopodobne, zamieszczam datowaną na początek XVI wieku "Wizję świętego Jacka" pędzla Mistrza Zwiastowania z Jodłownika, zdradzającą, zdaniem uczonych w malarstwie, wpływy weneckie i przypominam, że "Nabożeństwo Różańcowe" formalnie ustanowione zostało kilkadziesiąt lat od namalowania obrazu, a mimo to nikt nie podważa głównego tematu dzieła Durera.

Mistrz Zwiastowania z Jodłownika, Wizja św. Jacka,
początek XVI w.
Źródło foty:
www.skyscrapercity.com/showthread.php?t=1286313&page=30


Źródła:
Olga Kotkova, The Feast of the Rose Garlands. What remains of Durer
Stefano Zuffi, Durer
Mary Heaton, The history of the Life of Albrecht Durer of Nurnberg,
Justyna Sprutta, "Sztuka religijna Albrechta Durera"
Kayo Hirakawa,The Pictorialization of Durer's Drawing in Northern Europe in the Sixteenth and Seventeenth Centuries,
Jakob Strieder, Jacob Fugger the Rich: Merchant and Banker of Augsburg, 1459-1525,

Julius Norwich, A History of Venice,
Zdzisław Obertyński, Z dziejów kanonizacji św. Jacka
O twórcach "Kroniki Świata" https://www.beloit.edu/nuremberg/inside/about/artists.htm

www. jacek.iq.pl
i wiele innych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz