niedziela, 17 listopada 2013

Obraz zniszczony pocałunkiem

Miniony tydzień obfitował z dramatyczne wydarzenia. Zdesperowani odbiorcy sztuki palili, oblewali farbą i przerywali spektakle. Świat zachwycił się widokiem  rewolucjonisty z flagą na tle płomieni, grupą katolików modlących się w galerii i łzą w oku wybitnego aktora. Po raz kolejny okazało się, że sztuka uwzniośla, choć niekiedy czyni to przewrotnie.

Przewrotnie, w tym kontekście,  przypomniała mi się pewna, zabawna moim zdaniem, historia dzieła zniszczonego... z miłości.

Lipiec 2007 r. W Centrum Sztuki Hotel de Caumont w Awinione swoje obrazy przedstawia niezwykle modny amerykański artysta, Cy Twombly. To ostatni wielki abstrakcyjny ekspresjonista. Wielbiciele jego talentu skłonni są zapłacić przeszło 2 000 000$ za obraz mistrza, a ci którym powodzi się naprawdę świetnie 15 000 000$, a nawet 17 000 000$. Nic zatem dziwnego, że korzystając z możliwości zobaczenia dzieł Twombly'ego za znacznie mniejszą kwotę, wystawę "Blooming and Scattering of Blossoms and other Things" (nie umiem tej nazwy zgrabnie przetłumaczyć) codziennie odwiedzają tłumy spragnione wielkich artystycznych przeżyć. W skupieniu oglądają, kontemplują, interpretują i wzruszają się.

Cy Twombly, Bez tytułu, 2005, źródło: Wikimedia

19 lipca z okazji korzysta także Rindy Sam, trzydziestolatka z artystycznym zacięciem.


Jej entuzjazm dla malarza i jego twórczości rośnie z każdym dziełem mijanym w galerii. Gdy oszołomiona kobieta staje przed śnieżnobiałym  płótnem,  jest tak zachwycona, że w uniesieniu zbliża się do obrazu i składa na nim namiętny pocałunek dając "świadectwo chwili i potęgi sztuki". Na nieskazitelnej bieli pojawiają się ślady szminki.

Plama szminki  na obrazie Cy Twombly'ego,
źródło: nowpublic.com
16 sierpnia 2007 roku Rindy Sam stanęła przed sądem oskarżona o zniszczenie dzieła sztuki. Prokurator domagał się kary w wysokości 4500 euro, właścicielka galerii kwoty 2 000 000$ odszkodowania i 33 400 euro na renowację dzieła. Rindy przekonywała sąd, że jej działanie zasługuje bardziej na miano "aktu miłości" niż wandalizmu.
Sąd skazał kobietę na 100 godzin prac społecznych oraz grzywnę: 1465$ na rzecz właściciela obrazu, 750$ na rzecz galerii i 1,5$ na rzecz artysty.

Kilka tygodni później w Centrum Hotel de Caumont otwarta została wystawa zainspirowana dramatycznymi wydarzeniami. Zatytułowano ją "Nie całować!".

2 komentarze:

  1. Fajne. Lubię takie poczucie humoru. Pls o więcej tekstów o tzw. sztuce określanej epitetem współczesnej.
    Pozdrawiam

    Eliza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że post się podobał, ale nie obiecuję więcej postów o sztuce współczesnej, bo niespecjalnie mnie ona zajmuje ;) a mówiąc szczerze nudzi mnie, jak mało co na świecie.

      Usuń