niedziela, 6 kwietnia 2014

Grand Hotel Budapest, czyli filmowa słodycz z wisienką

"Sytuacja jest beznadziejna, ale nie wydaje się poważna."*

Kadr z filmu "Grand Hotel Budapest"

Film Wesa Andersona jest jak wielopiętrowe ciasteczko z kremem, misternie polukrowane na różowo, zaserwowane z jankieskim tupetem. Zasłodził mnie ilością konwencji, kontekstów, cytatów, odwołań, przytoczeń, pastiszów i parodii.

O "Grand Hotel Budapest" można napisać wiele dobrego. Twórcy zadbali, by każdy znalazł w filmie coś miłego dla siebie. Mnie szczególnie podobało się czytanie sentymentalnej poezji w trakcie codziennej porannej odprawy pracowników tytułowego hotelu i obrazy potraktowane nie tylko jako element scenografii.


Johannes van Hoytl młodszy (czyli Michael Taylor),
Chłopiec z jabłkiem


Wokół tego obrazu rozgrywa się akcja filmu. Chęć posiadania bezcennego renesansowego dzieła namalowanego przez fikcyjnego flamandzkiego mistrza Johannesa van Hoytla młodszego jest przyczyną bijatyki, kradzieży, zbrodni, ucieczek i pościgów. Ekscentryczny Gustave H., konsjerż doskonały, obdarowany dziełem na mocy testamentu Madame D. otrutej strychniną, nie mniej szalonej, niezwykle bogatej staruszki, charakteryzującej się wybuchowym seksualnym temperamentem i czułością wobec młodszych kochanków, tak charakteryzuje dar: "To jest znakomity portret pięknego chłopca u progu męskości pędzla van Hoytla młodszego. Blondyn o gładkiej, białej jak mleko skórze. Nienaganna proweniencja. Jeden z ostatnich w prywatnych rękach i bez wątpienia najlepszy. To jest arcydzieło."  Odnosząc się do innych zgromadzonych w pałacu dzieł sztuki, na widok których serce niejednego kolekcjonera zabije szybciej, dodaje. "Reszta nic nie jest warta, gówno, śmieci."

Obraz "Chłopiec z jabłkiem" został namalowany specjalnie do filmu Andersona niespełna dwa lata temu. Namalował go brytyjski malarz Michael Taylor na zamówienie reżysera, zgodnie z jego wskazówkami.

M. Taylor maluje "Chłopca z jabłkiem"
źródło:mrtaylor.co.uk

Prace nad obrazem trwały kilka miesięcy. Pozował do niego Ed Munro. W wywiadzie udzielonym dziennikarzowi "The Week" zdradził, że reżyser poszukiwał chłopca o blond włosach i figurze tancerza.  Zanim zdecydowano o ostatecznej koncepcji obrazu, chłopiec przymierzył ponad pięćdziesiąt kostiumów.

Kadr z filmu "Grand Hotel Budapest"

Przyznam, że ten "renesansowy" portret wydaje mi się najlepszym, najsubtelniejszym i najbardziej perwersyjnym żartem w tym filmie. W kontekście czasu, w jakim rozgrywa się akcja filmu, nie dziwi mnie zupełnie, że Anderson zlecił namalowanie obrazu, choć "pod ręką" był np. "Chłopiec z jabłkiem" Rafaela. Ostentacyjnie dystyngowany, gładko przycięty blondyn o pięknym kształcie głowy, arystokratycznych rysach, z apetycznym, świeżym, zielony owocem w wypielęgnowanej dłoni, na tle krwistej zasłony i ponurego muru wielkiego gmaszyska, musiał zachwycać elity Republiki Żubrówka, choć jest w pewnym sensie zaprzeczeniem renesansowych portretów.

Jednak nawet bez tego kontekstu obraz jest intrygujący i zupełnie mnie nie dziwi, że zainteresował się nim Dom Aukcyjny Sotheby's. Przewiduję aukcyjny rekord w kategorii.

W "Grand Hotel Budapest" łatwo dostrzec inspirację wiedeńską secesją i twórczością Gustava Klimta w szczególności.

W pokoju, w którym wisiał "Chłopiec z jabłkiem", wśród opartych o kominek obrazów uwagę zwraca
"Portret baronessy Elisabeth Bachofen-Echt".

Gustav Klimt, "Portret Elisabeth Bachofen-Echt",
1914-1916

Portret młodej Elisabeth zamówiła u Klimta jej matka Serena Lederer, przyjaciółka malarza, właścicielka największej kolekcji jego prac, wielka dama i mecenaska artystów (ciekawostka - pochodziła ze słynnej dzisiaj rodziny Pulitzerów). Gustav pracował nad tym portretem trzy lata poprzedzając malowanie mnóstwem szkiców i studiów.


G. Klimt, studia do portretu Elisabeth Bachofen-Echt

Na swej modelce wymuszał długie godziny pozowania. Elizabeth była zaś niezadowolona, a to z zaproponowanej przez artystę sukni, a to z pozycji w jakiej miała być uwieczniona. Zirytowany Klimt jedną z kłótni zakończył wykrzyczanym zdaniem: "Maluję swoją dziewczynę tak, jak mi się podoba i koniec!" Któregoś dnia wreszcie baronessa weszła do atelier artysty, zdjęła ze sztalug niedokończony portret i zaniosła go domu. Ozdobił jedną ze ścian w pokoju pałacu Ledererów przy Bartensteingasse w Wiedniu, gdzie urządzono prywatną galerię prac Klimta. Anegdota mówi, że kiedy artysta zobaczył portret powiedział : "Teraz to na pewno nie ona".

Klimt uważany jest za naturalnego ojca Elisabeth, podobno łączył go z Sereną namiętny romans. Dokument potwierdzający ojcostwo Klimta uratował młodej kobiecie życie w czasie II wojny światowej.

A czy wzór sukni Céline Villeneuve Desgoffe-und-Taxis, czyli Madame D. czegoś Wam nie przypomina?

Kadr z filmu "Grand Hotel Budapest"
 
Odwołanie do innej namiętnej historii pewnego portretu.


Gustav Klimt, Portret Adele Bloch-Bauer (Złota Adela), 1907

Ferdynand Bloch Bauer, bogaty austriacki przemysłowiec działający w branży cukrowniczej, zamówił w 1903 roku u najmodniejszego wówczas austriackiego malarza portret swojej narzeczonej. Biedaczysko nie zdawał sobie zapewne sprawy, że panna Adele zanim ofiarowała mu swą rękę, darzyła Gustava Klimta dziewczęcym sentymentem. Artysta z zapałem zabrał się do pracy, bez skrupułów fatygując modelkę częstym pozowaniem. Dzieło malowane olejami i złotem ukończył dopiero cztery lata później.
Zleceniodawca był podobno zachwycony efektem, a "Złota Adela" była jego ulubionym obrazem w bogatej kolekcji, którą zgromadził.
Przez chwilę dzieło było najdroższym obrazem świata. W 2006 roku spadkobiercy Blocha-Bauera sprzedali je do Neue Galerie w Nowym Jorku za 135 000 000$. 
Madame D. w klimtowskiej sukni wygląda zachwycająco.

Przyjrzyjmy się obrazom, które dama ma za plecami. Pojawiają się kilkakrotnie, jako scenograficzny element w filmie.

Kadr z filmu "Grand Hotel Budapest"

Dwa niezwykle dekoracyjne pejzaże.

Gustav Klimt, Brzezina, 1903
Gustav Klimt, Buczyna, 1903



Obrazy namalowane zostały podczas letniego pobytu Klimta w Litzbergu nad jeziorem Attersee. Malarz miał zwyczaj rozpoczynać dzień o 6 rano spacerem po pobliskim lesie. Miejscowi nazywali go podobno z tego powodu "leśnym demonem". Zainspirowany, w ciągu trzech lat artysta namalował kilka podobnych obrazów w kwadracie. Wszystkie urzekają kolorystyką i są doskonale skomponowane.

"Aleja parkowa" powstała w tej samej okolicy dziesięć lat później.

Gustav Klimt, Aleja w parku, 1912

Obraz w stylu art noveau przedstawia szpaler drzew prowadzący do miejscowego zamku . O ile poprzednie widoczki przedstawiały naturę w jej wczesnojesiennej krasie, aleja urzeka wiosenną zielenią i niebieskościami jeziora Attersee widocznymi między pniami i konarami drzew.

W "Grand Hotel Budapest" znalazło się także nieco szokujące nawiązanie do twórczości ulubionego ucznia Klimta, Egona Schiele. Gdy główni bohaterowie filmu Gustave H. i  boy "Zeero" kradną z pałacu Madame D. "Portret chłopca z jabłkiem" na jego miejscu wieszają grafikę w stylu Shielego.


Kadr z filmu "Grand Hotel Budapest"

Praca przypomina słynne schiele'owskie dziewczyny w pończochach. Nie jest to jednak dzieło Austriaka, a zamówiona na potrzeby filmu grafika Amerykanina, Richa Pellegrino. Walczący z Gustavem H. Dimitri odkrywszy kradzież "renesensowego" dzieła, z zastępującymi go lesbijkami obejdzie się nad wyraz brutalnie.

Inspiracje pracami skandalizującego Schielego widoczne są również w innych momentach filmu.


Egon Schiele,
Dziewczyna w czarnych pończochach
z kokardkami, 1913
Zdjęcie otrutej Madame D. wykorzystane w filmie























I na koniec plakat reklamujący film. Internauci zauważyli, że przypomina widoczek Karlowych Warów.



Plakat reklamujący film
fot. źródło: geolocation.ws





















W 1851 roku "Jeleni Skok" z cynku został stworzony przez słynnego Augusta Kissa na zamówienie barona Lutzova. Pomnik nawiązywał do miejscowej legendy, zgodnie z którą pierwsze termalne źródło w Karlowych Warach odkryto dzięki sarnie czy też jeleniowi. W 1986 roku oryginalna rzeźba została zastąpiona kopią z brązu. Jej autorem jest rzeźbiarz Jan Kotek.

Węgrzy upierają się, że to ich hotel był pierwowzorem filmowego hotelu.
Na dowód reklama sprzed 100 lat         

Na marginesie, zauważyłam, że dzięki odwołaniom do dzieł sztuki i architektury, film zyskuje dodatkowy rozgłos. Węgrzy, Austriacy, Czesi i Niemcy prześcigają się w odszukiwaniu w nim śladów swojej kultury i obwieszczaniu tego światu. Może przyszedł czas, by nasi kulturalni decydenci pomyśleli o jakimś sensownym lokowaniu polskiej sztuki w filmach, które mają szanse odnieść sukces.

 
Źródła: mrtaylor.co.uk, grandbudapesthotel.com, theweek.com, klimt.com, sothebys.com, hrady.cz, budapesttimes.hu
* nie wiem, kto to powiedział pierwszy, ale sentencja idealnie oddaje atmosferę filmu

6 komentarzy:

  1. W tym pokoju w pałacu wisiał tylko jeden obraz - Chłopiec z jabłkiem. Kilka stało też na podłodze obok kominka, spośród których chłopiec wybrał grafikę, ale kamera nie zatrzymuje się na żadnym z nich. Musiało ci się coś przywidzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może mi się przywidziało, może nie wyraziłam się zbyt zręcznie... W każdym razie dzięki za bardzo precyzyjny komentarz :)

      Usuń
  2. W jednej z kolejnych scen stał na podłodze. To portret Elisabeth Bachofen-Echt Klimta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Obraz ma bardzo ciekawą historię. Uzupełniam post.

      Usuń