czwartek, 3 kwietnia 2014

Chichot losu i monsieur Pigalle

Sądzę, że Polakom Pigalle kojarzy się prawie wyłącznie z placem w Paryżu wspomnianym w telewizyjnym hicie sprzed blisko pół wieku, "Stawka większej niż życie".



To zrozumiałe, że niemiecki oficer mógł mieszkać "niedaleko placu" tylko z ojcem. Żadna szanująca się kobieta w takim miejscu nie pokazałaby się wówczas za nic na świecie. Od kilkudziesięciu lat teren pomiędzy IX i XVIII dzielnicą Paryża znany był z tego, że tutaj nikczemnemu procederowi sprzedaży własnego ciała oddawały się kobiety upadłe.

Jeana Baptista Pigalle'a spotkał wątpliwy, pośmiertny zaszczyt firmowania tego miejsca własnym nazwiskiem. Pigalakami na cześć pań lekkich obyczajów, a nie mistrza, nazywane bywają również podobne dzielnice w innych europejskich miastach. Los bywa bezlitosny. Choć z drugiej strony...


Jean Baptist Pigalle, Alegoria przyjaźni, 1753,
źrodło: wikiphidias.fr

Z czym Wam się kojarzy przyjaźń? 

Na początku lat pięćdziesiątych osiemnastego stulecia dobiegający czterdziestki Pigalle był u szczytu swoich twórczych możliwości. Miał na koncie kilka doskonałych prac, które łączyły w sobie barokowy rozmach z rokokowym wyrafinowaniem. Od kilku lat był członkiem Académie Royale de Peinture et de Sculpture. Nie dziwi więc, że zwrócił na siebie uwagę królewskiej metresy, markizy de Pompadour, która właśnie urządzała "miłosny gaik" w parku obok swojego pałacyku Château de Bellevue i chciała ozdobić go kilkoma rzeźbami. Pigalle stworzył dla markizy "Alegorię przyjaźni". Rzeźba przedstawiała młodą kobietę w prostej sukni. Jedną ręką dotykała ona piersi, co nie było bynajmniej gestem wskazującym na jej rozpustny charakter, ale miało przywodzić na myśl szczodrość i bezwarunkowe oddanie. Druga wyciągnięta dłoń, podobnie jak cała nieco pochylona sylwetka postaci, symbolizowała chęć niesienia pomocy. 
Jak myślicie, czyje rysy twarzy i czyją figurę wyrzeźbił Pigalle?

Także uważam, że chęć przypodobania się zleceniodawcy powinna mieć jednak pewne granice. Pigalle je jednak przekroczył, co za życia zapewniło mu intratne zlecenia, a pośmiertnie sławę, która bardziej przecież należałaby się jego ustosunkowanej (fantastyczne słowo w tym kontekście) przyjaciółce.

Jean Baptist Pigalle, Przyjaźń obejmuje miłość, 1758
źrodło: wikiphidias.fr

Jak to często w życiu bywa, to co w jednej sytuacji prowadzi do klęski, w innej wynosi na szczyt, chociaż niekoniecznie. Spolegliwość (w znaczeniu potocznym) wobec zleceniodawców bywa zaletą, choć chwała często przychodzi z opóźnieniem, albo i nie przychodzi wcale.

W latach siedemdziesiątych osiemnastego stulecia Jean Baptist Pigalle był już niekwestionowaną gwiazdą i artystycznym autorytetem. Opromieniała go sława rzeźbiarza pracującego dla słynącej z doskonałego gustu i elegancji, wspomnianej wcześniej, Pompadour. Kiedy więc wielbiciele geniusza myśli i skandalisty François-Marie Aroueta znanego pod elektryzującym imieniem Wolter, nie przypadkiem wielbiący też nieboszczkę markizę, wpadli na pomysł, by z zebranych publicznie środków wystawić pomnik swemu idolowi, wybór twórcy do tego przedsięwzięcia był oczywisty. Któż lepiej wykonałby zadanie od poczciwego Pigalle'a?!

Artysta proponował, by Woltera przedstawić w antycznej konwencji, jako filozofa-mędrca zadumanego nad światem. Pomysł podobał się darczyńcom, zwłaszcza Denisowi Diderotowi, który uważał, że byłoby najlepiej, gdyby postać Woltera była naga i na wzór umierającego Seneki. Diderot przekonywał, że "nagie ciało jest piękniejsze niż draperia, a przedstawiając osobę nagą, artysta dystansuje ją od tłumu, przywołuje czas niewinności i prostoty".
Pigalle pojechał do Ferney w Szwajcarii, gdzie na dobrowolnym wygnaniu (ten oświeceniowy oksymoron cudownie oddaje pokrętność oświeceniowej myśli) mieszkał Wolter. Tam stworzył gipsowy odlew głowy filozofa i zyskał jego akceptację dla koncepcji przedstawienia postaci bez idealizowania ciała.

Jean Baptist Pigalle, Wolter, 1776
źródło: histoire-image.org

Kilka lat później pomnik był gotowy. Nagi, lekko uśmiechnięty Wolter siedzi w pełnej krasie na pniu drzewa. Drapowana tkanina od niechcenia przerzucona została przez lewe ramię myśliciela, odkrywa jednak wychudzone, żylaste i zwiotczałe ciało starca. Postać pełna jest szlachetności, pogrążona w rozmyślaniach. Artysta wyposaża ją w atrybuty pisarza. W jedną rękę wkłada zwój papieru, w drugą pióro. U stóp filozofa leży teatralna maska i sztylet Melpomeny.

Skandal. Nikt nie zachwyca się kunsztem rzeźbiarza, nie dostrzega piękna w wierności odtworzenia starzejącego się ciała. Pomnik miał zachwycać, a odrzuca. Nie wynosi bohatera, a ośmiesza. Król szwedzki, Gustaw III sarkastycznie deklaruje chęć sfinansowania płaszcza dla Woltera, którym zakryto by niedostatki jego ciała. Darczyńcy i pomysłodawcy spierają się, gdzie ustawić taki pomnik. Pozostaje więc w pracowni Pigalle'a. Na krótko trafia do spadkobierców Woltera, którzy wspaniałomyślnie umieszczają rzeźbę w Institut de France. Pracownicy Instytutu poruszeni świetlistym obliczem geniusza i bijącą zeń inteligencją postanawiają umieścić dzieło w miejscu, gdzie nikt go nie zobaczy, w magazynie. Chroniona przed okiem złośliwców, rzeźba spędzi w nim 150 lat zanim trafi do Luwru.

W tym czasie Pigalle staje się coraz bardziej sławny głównie za sprawą przyjaciółek gotowych przytulić złaknionych bliskości do swych nagich piersi. I tylko Polacy słynący z rycerskości i słabości do Francuzów plotą coś w filmach o kasztanach z placu Pigalle lubianych przez Zuzannę tylko jesienią.


Źródła: 
Ian Davidson, "Voltaire: Life" 2010
"Voltaire in Exile: The Last Years, 1753-78", Ian Davidson, Katherine K. Gordon, The art Bulletin, Vol 50, No 3, (Sep. 1968)
www.Louvre.fr

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz