środa, 8 kwietnia 2015

Kobieta, która czytała za wiele

Honore Daumier, karykatura z cyklu
Kobieta, która czytała i pisała za wiele, 1850,
zaniedbane dziecię

Wspominałam jakiś czas temu na tym blogu, że nadmierna czytelnicza aktywność kobiet w XIX wieku spędzała sen z powiek poważnym uczonym, zatroskanym moralistom, odpowiedzialnym obywatelom, a nawet wziętym artystom. Uważano, że czytające kobiety stanowią zagrożenie nie tylko dla rodziny, ale także dla porządku publicznego. Jeśli sądzicie, że odmawiano paniom przyjemności podczytywania dzieł matematycznych lub przyrodniczych, jesteście w błędzie. Lekturę takich książek zalecano im nie mniej nachalnie niż czyni się to obecnie. Godne najwyższego potępienia było zaś czytanie romansów. Kobiety, które śmiały oddawać się takim niecnym przyjemnościom smagano śmiechem, naganą, publicznie zawstydzano i straszono chorobą nerwową.

Jędrzej Śniadecki, wybitny polski lekarz, filozof i pedagog żyjący w wieku XIX, w swym epokowym dziele "O fizycznym wychowaniu dzieci" słów kilka napisał o dobroczynnym wpływie nauk wszelakich na umysł dziewczęcia, przed romansami jednak zdecydowanie przestrzegał.



Honore Daumier, karykatura z cyklu
Kobieta, która czytała i pisała za wiele, 1850,
niewyprana bielizna


"Wszakże mówiąc o literaturze nie liczę do niej owych stosów niby to historycznych owych bajecznych powieści, które z francuskiego romansami nazywamy. Ten gatunek literatury, w starożytności nieznany, jest chorobą i prawdziwą naukową klęską naszego wieku. Kobiety, które raz w tym rodzaju czytania zasmakowały, są zgubione na całe życie. Straciła je społeczność, straciły dzieci, stracili mężowie. Zagrzebane w tym literackim barłogu wydobyć się z niego nie mogą; najdroższe chwile życia poświęcają temu czytaniu, roztkliwiają się, płaczą, czują i żyją w owym zmyślonym świecie, z którego im na nasz wrócić niepodobna. Wypadki rzetelne i zwyczajny bieg rzecz  ludzkich wzbudzają w nich niesmak lub wyciskają łzy politowania, bo się nie dzieją podług prawideł urojonego ich świata; krótko mówiąc całe ich życie fizyczne przenosi się i ogranicza do nerwów; cały byt i szczęście jest w umysłowym zachwyceniu; a wszystko co je otacza jest przyczyną ich udręczenia, boleści i cierpień. Stąd owe choroby nerwowe tak dziś u nas pospolite, stąd owa przesadzona sentymentalność, stąd niesmak w domowym pożyciu, stąd zbrzydzanie własnego rodzeństwa i własnego kraju."

Honore Daumier, rozchwytywany francuski rysownik i malarz, zupełnie niezależnie od Śniadeckiego, stworzył cykl czterdziestu karykatur, w których ukazywał opłakane skutki kobiecego zaczytywania się w romansach.

Honore Daumier, karykatura z cyklu
Kobieta, która czytała i pisała za wiele, 1850,
czekolada z dodatkiem czernidła do butów


Honore Daumier, karykatura z cyklu
Kobieta, która czytała i pisała za wiele, 1850,
uwolniona kreatywność, bryczesy jako nakrycie głowy

Przyznam, że jakoś powyższe obrazki nie mrożą krwi w mych żyłach, a nawet wydają mi się sielskie w porównaniu ze współczesnymi przedstawiającymi konsekwencje nieumiarkowanego stosowania soli. Cóż, albo mężczyźni z natury są bardziej wyrozumiali wobec "występków" spowodowanych lekturą, albo w owych piekielnych czasach kobiecego uciemiężenia byli kobietom życzliwsi niż dziś, albo to twórcy "reklam społecznych" stosowali wobec odbiorców metody subtelniejsze.

Honore Daumier, karykatura z cyklu
Kobieta, która czytała i pisała za wiele, 1850,
myśl ostra jak sztylet


Wracając do tych strasznych romansów. Rozumiem wielbicielki gatunku, ale ich krytyków nie za bardzo. Będąc podlotkiem przeczytałam dziesiątki, jeśli nie setki, tekstów o miłościach szczęśliwych i nieszczęśliwych. W skupieniu śledziłam historie pełne perypetii, zupełnie niewiarygodne i przypominające te, które zdarzyły się w sąsiedztwie. Losy powieściowych bohaterów były tak angażujące, że człowiek zapominał o całym bożym świecie, a nie tylko o odrabianiu lekcji. Na czytaniu historii miłosnych przeleciało mi pewnie kilka lat jak jeden dzień i, bądźmy szczerzy, nie jest to najgorsza rzecz, jaka w tym wieku może przytrafić się dziewczętom.
A potem, nagle, jakby ktoś ręką odjął, jak mawiała moja babcia. Fascynacja taką literaturą przeszła mi definitywnie i obawiam się, że na zawsze. Jak widać, można latami pogrążać się w lekturze roman-sideł i wyjść z tego cało. Prawie.

Honore Daumier, karykatura z cyklu
Kobieta, która czytała i pisała za wiele, 1850,
ta, która nad wodą zamieniłaby wędkarza na poetę


Foty źródło: davidbrassrarebooks.com, trochę podrasowałam tytuły :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz