Carl Gustaf Pilo, Portret Frederika V, 1750 |
Oniemiałam z wrażenia. Czy widzicie te falbanki, koronki, draperie, hafty, marszczenia?
Białe, mięciutkie i lekkie jak świeży śnieg futro obszyto zgaszonym czerwonym aksamitem i od środka ozdobiono ciemniejszymi piórkami. Po królewsku układa się na ramionach mężczyzny, swobodnie spada na podest ozdobiony grubo tkanym, mięsistym nakryciem. Wykwintne osiemnastowieczne ubranie utrzymane jest w miedziano-złoto-perłowej kolorystyce. Lekkie jak mgła muśliny, ozdabiają połyskujący w świetle aksamit (może atłas). Strój dopełniają białe pończochy ze złotym haftem ciasno opinające łydki mężczyzny i skórzane pantofle na delikatnym obcasie. Dodajmy do tego gruby złoty łańcuch, bogato, acz gustownie zdobiony pas, order dyskretnie zdobiący pierś i szablę nieco zawadiacko przypiętą u boku.
Mężczyzna w pozie królewskiej, w lekkim półobrocie, z wysuniętą do przodu lewą nogą. Prawą rękę dystyngowanie opiera na buławie. Lewą ubraną w białą rękawiczkę trzyma drugą rękawicę i pewnie opiera na biodrze. Twarz i włosy ma przypudrowane zgodnie z osiemnastowieczną modą. Na końcu misternie ułożonych, długich włosów bladoniebieska taśma.
Obok na miękkiej, aksamitnej poduszce ozdobionej złotymi chwostami bezpiecznie leżą królewskie insygnia, berło i korona.
Zszokowała mnie precyzja artysty, dbałość o szczegóły, nadzwyczajna zręczność widoczna w każdym detalu portretu, wzorze, frędzlu.
Zachwycił dobór kolorów i konsekwencja w ich stosowaniu. Portret Frederika V to absolutny numer 1 na mojej liście rokokowych portretów. Kwintesencja niepraktycznej elegancji, finezji, wyrafinowanego gustu i absolutne przeciwieństwo silącego się na oryginalność biedaminimalizmu w stroju.
Uśmiech na usta ciśnie się sam. Jak tu się nie uśmiechnąć patrząc na takiego cudaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz