John Vanderbank, Izaak Newton, 1725 |
Opowieść o jabłku, które spadło z drzewa i natchnęło Izaaka Newtona "w temacie" grawitacji, zawsze wydawała mi się żartem. Sądziłam, że było tak. Pewnego dnia albo wieczoru, podczas towarzyskiego spotkania jakieś ambitne dziewczę zatrzepotało rzęsami tak, że od tego ruchu powietrza zaróżowiły mu się policzki, a Izaakowi podskoczyły pukle włosów w nobliwej peruce. Potem kokieteryjnie zapytało, czy to bardzo trudno zobaczyć taką grawitację. W odpowiedzi Newton opowiedział dowcipnie historyjkę, jak to siedział pod jabłonką, kiedy właśnie spadło z niej jabłko. Opowiadając wpatrywał się w dziewczę niebiesko-zielonymi oczyma tak uporczywie, że zachodziła obawa, iż przedwcześnie odkryje promienie rentgena, usg albo i coś jeszcze bardziej nowoczesnego. Wypowiedź z największą atencją i pełną powagą odnotował w swym pamiętniku, może w liście jakiś bardzo ważny angielski nudziarz i arystokrata i z tego powodu znają ją dzisiaj wszyscy uczniowie na świecie.
Rzeczywistość okazała się tylko nieco mniej bajkowa.