niedziela, 12 marca 2017

Kiedy wolność utożsamiono z rozpustą, czyli o Bachanaliach wg Tytusa Liwiusza

Andrea Mantegna, Alegoria Cnoty i Występku
z Ignorancją i Merkurym

Przeżyliście kiedyś w teatrze katharsis rozumiane po arystotelesowsku jako "stan polegający na wyzwoleniu się od uczuć strachu i litości dzięki intensywnemu przeżyciu tragedii ukazującej heroizm ludzki"? Chodzi o to, że widz oglądający tragedię pod wpływem patosu widowiska odczuwa litość patrząc na nieszczęście bohatera. Potem zaś zdaje sobie sprawę, iż jest do niego podobny (mimesis), co budzi w nim lęk. Rozwiązanie konfliktu tragicznego wywołuje zaś owo katharsis, oczyszczenie umysłu widza z tych emocji, stan bliski, a niektórzy twierdzą, że identyczny, z przeżyciem religijnym.

Doznaliście czegoś takiego w teatrze? Serio pytam. Mnie się nie zdarzyło. W teatrze najczęściej się nudzę, rzadziej irytuję, sporadycznie wpadam w zachwyt nad tym bądź innym elementem przedstawienia. Nijak to jednak nie przypomina osławionego katharsis. Co więcej, nie zdarzyło mi, by ktokolwiek z kim rozmawiałam na ten temat, czegoś podobnego doświadczył właśnie w teatrze. Jak się nad tą swoją, powiedzmy, dysfunkcją zastanowiłam, doszłam do wniosku, że ten "brak" jest efektem traktowania teatru wyłącznie jako miejsca rozrywkowego bez względu na rodzaj wystawianej sztuki. Co by nie pokazali, jestem tam, by miło spędzić czas i nic ponadto nie dam sobie zaserwować.
Kiedy jednak czytałam opinie widzów zachwyconych bluźnierczym przedstawieniem,  piszących, że oto widzieli coś wspaniałego, co wyzwala ludzi z okowów przesądów, uwalnia od tabu, twierdzących, że wystawienie danej sztuki zmieniło świat na lepsze, broniących prawa do nieograniczonej niemal wolności twórców i traktujących teatr jako świątynię tej wolności, to pomijając myśl, że oszaleli (będącą bardziej na miejscu niż w pierwszym momencie można by myśleć), dochodzę do wniosku, że to może być owo mityczne intensywne przeżycie oczyszczające zwane katharsis. 

Jak powszechnie wiadomo teatr europejski wywodzony jest z greckich Dionizjów - misteriów ku czci Dionizosa. W Rzymie Dionizosa utożsamiono z Bachusem i, o czym niewielu zdaje się pamiętać, z lokalnym bóstwem o imieniu Liber ("liber" to także morfem niosący znaczenie "wolny").  Z Dionizjami a potem z Bachanaliami właściwie od początku coś było nie tak. Przerażający obraz święta nakreślił Eurypides w "Bachantkach" . Grozą przejmuje też opis Bachanaliów w "Dziejach Rzymu od założenia miasta" Tytusa Liwiusza. I tylko na obrazach tworzonych przez stulecia przez arytstów jest beztrosko i zabawnie, choć widok capa napastującego kobiety (choćby roześmiane) w otoczeniu pijanych dzieci powinien budzić co najmniej niesmak i niepokój.


Andrea Mantegna, Bachanalia z winem, 1475

Aby poukładać sobie informacje o Bachanaliach postanowiłam sięgnąć do źródeł, czyli do Liwiusza. I tu niespodzianka. Księga XXXIX dzieła rzymskiego historyka przetłumaczona została na polski przez profesora Mieczysława Brożka i wydana tylko raz w tomie z Księgami od XXXV do XL w 1981 roku. Praktycznie jest niedostępna w bibliotekach i antykwariatach. W Internecie znaleźć można tylko niewielkie fragmenty i streszczenia bardzo różniące się między sobą. Chcąc nie chcąc, postanowiłam przetłumaczyć sama posiłkując się tłumaczeniami angielskimi.

Część pierwszą zamieszczam niżej, reszta wkrótce. Sądzę, że ten tekst pozwoli zrozumieć, dlaczego niektórzy doznają oczyszczającego katharsis w obliczu czegoś, co u innych budzi odrazę.

39.8.
W następnym roku [186] konsulowie Spurius Postumius Albinus i Quintus Marcius Philippus powrócili wraz z armią z prowincji, którymi zarządzali i gdzie prowadzili działania wojenne, by stłumić wewnętrzny spisek. Pretorzy ciągnęli losy, jaki zakres władzy obejmą. Titus Maenius otrzymał jurysdykcję nad miastem, Marcus Licinius Lucullus odpowiedzialność za relacje pomiędzy obywatelami i przybyszami, Gaius Aurelius Scaurus Sardynię, Publius Cornelius Sulla Sycylię, Lucius Quinctius Crispinus bliższą Hiszpanią, a Gaius Calpurnius Piso dalszą Hiszpanię.
Obaj konsulowie zadekretowali rozpoczęcie śledztwa w sprawie tajnego spisku.

Zaczęło się od tego, że do Etrurii przybył nieznany z imienia Grek. Nie wyróżniał się posiadaniem żadnej z tych umiejętności, z których Grecy zazwyczaj słyną. Nie przewyższał nikogo wiedzą, nie oddawał się ćwiczeniu umysłu i ciała. Zainteresowania swe zdawał się realizować w składaniu ofiar bóstwom i wróżbiarstwie.  Nie był człowiekiem, który otwarcie głosiłby swą misję i ujawnił profesję. Kiedy jako kapłan odprawiał w nocy sekretne obrzędy, wypaczał umysły przybyłych występkami. Początkowo były to, dostępne niewielu, rytuały inicjacyjne, z czasem jednak spotkania rozpowszechniły się wśród kobiet i mężczyzn. Elementy religijne wzbogacono urokiem wspólnego świątecznego biesiadowania przy winie, by przywabić jak więcej zainteresowanych. Kiedy wino rozpaliło umysły, a noc mieszając mężczyzn z kobietami, młodość z dojrzałością, zniszczyła ostatnie odruchy wstydu, rozpoczynano praktykowanie wszystkich rodzajów zepsucia. Każdy sięgał po taką rozkosz, do której najbardziej skłaniała go jego natura.
Nie  pominięto żadnej formy występku. Wolni mężczyźni bezładnie łączyli się z wolnymi kobietami, ale krzywoprzysiężni świadkowie, fałszerze pieczęci i testamentów, wszyscy oni pochodzili z tego samego warsztatu wszeteczności: podobnie truciciele i skrytobójcy. W tych czasach nawet ciał nie można było odnaleźć, by zostały pochowane.
Wielu zręcznie ośmielono, więcej jeszcze pozyskanych zostało przemocą. Ta przemoc zostawała niezauważana pośród wycia, bicia bębnów i dźwięku cymbałów. Wśród rozpusty i morderstw nie było słychać ani płaczu, ani krzyków cierpiących.

39.9

Destrukcyjna siła zła rozprzestrzeniła się od Etrurii do Rzymu jak zaraza. W pierwszej kolejności dosięgnęła miasta stanowiące przybytki pełne tolerancji dla tego rodzaju nieprawości i pozwalające ukryć je. W końcu jednak wiadomości na ten temat dotarły do konsula Postumiusa.
Publius Aebutius był synem żołnierza, któremu państwo dostarczyło konia, by odbył służbę wojskową. Jedynak, po śmierci ojca, został oddany pod opiekę swej matki Duronii i ojczyma Titusa Semproniusa Rutilusa. Kobieta była oddana swemu nowemu małżonkowi i ojczymowi Publiusa. Opiekun zarządzając powierzonym majątkiem pasierba, nie był w stanie rozliczyć się z niego. Pragnął usunąć podopiecznego lub w jakiś sposób uczynić go zależnym i związać mu ręce w sprawie odzyskania własności.  Udział w Bachanaliach miał być formą zepsucia.
Nakłoniona przez męża Duronia, zbliżyła się do syna, gdy ten był chory i powiedziała mu, że wznosiła modły, by wyzdrowiał. A kiedy tak się stanie, obiecała, okazując swą wdzięczność wobec łaski bogów, wtajemniczyć go w bachiczne rytuały. Obietnica dana bogom musi być wypełniona. Matka mówiła młodzieńcowi, że przez dziesięć dni powinien zachować wstrzemięźliwość. Dziesiątego dnia wieczorem, zabierze go na ucztę, gdzie najpierw będzie musiał dokonać rytualnego oczyszczenia, a potem zostanie wprowadzony do sanktuarium.
Była tam słynna kurtyzana, niegdyś niewolnica o imieniu Hispala Faecenia, warta więcej niż wskazywałaby jej profesja. Będąc niewolnicą przyzwyczaiła się do swojej pozycji i nawet po tym, jak została uwolniona, nie zmieniła sposobu życia. Pomiędzy nią a Aebutiusem nawiązała się nić sympatii i intymność wynikająca ze stałego przebywania obok siebie. Zmienność fortuny nie zniszczyła uczuć między tych dwojgiem. Hispala kochała młodzieńca bez żadnych starań z jego strony, a widząc, że jest on materialnie zaniedbywany przez opiekunów, a jego potrzeby zaspokajane są jedynie w minimalnym stopniu, wspierała go hojnie własnymi pieniędzmi. Co więcej, pod wpływem uczucia, nie będąc już pod niczyją kontrolą, w dowód wdzięczności dla ojca młodzieńca, który ją uwolnił, uczyniła Publiusa Aebutiusa swym jedynym spadkobiercą.

Andrea Mantegna, Bachanalia z Silenusem, 1480

39.10
Odkąd zadzierzgnęły się więzy miłości pomiędzy nimi, kochankowie nie mieli przed sobą tajemnic. Młody człowiek żartując uprzedził Hispalę, by nie dziwiła się, że kilka nocy spędzi z dala od niej w związku z koniecznością wypełnienia zobowiązania złożonego wobec bogów, gdy wzywano ich pomocy ze względu na stan jego zdrowia. Powiedział, że zostanie wtajemniczony w obrzędy bachiczne. Kiedy kobieta to usłyszała, zaczęła krzyczeć o grożącym mu niebezpieczeństwie. "Bogowie zabrońcie!" - mówiła, że byłoby znacznie lepiej zarówno dla niego, jak i dla niej umrzeć niż to zrobić. Rzucała przekleństwa domagając się zemsty dla tych, którzy złożyli mężczyźnie taką propozycję. Zaskoczony zarówno treścią wypowiedzi jak i jej tonem zdradzającym silny niepokój, Publius Aebutius poprosił, by Hispala przestała przeklinać. Osobą, która zaproponowała mu udział w uroczystości wtajemniczenia była bowiem jego matka Durania. Uczyniła to za zgodą, a nawet namówiona przez ojczyma.  "Być może nie jest właściwe, by oskarżyć twoją matkę - odpowiedziała - ale twój ojczym zdąża ku temu, by zniszczyć twoją cnotę, reputację i życie." Coraz bardziej zdumiony, zapytał ją, co miała na myśli, jednocześnie prosząc bogów i boginie o przebaczenie i pokój, jeśli przez miłość do niego zmuszona będzie wyznać coś, co powinno być owiane tajemnicą. Powiedziała mu, że kiedy była niewolnicą uczęszczała wraz z panią do tego sanktuarium, ale jako wolna kobieta już nigdy nie odwiedziła tego miejsca. Powiedziała, że była to fabryka wszelkiego rodzaju zepsucia. Wiadomo było, że od dwóch lat obrzędów wtajemniczenia nie przechodził nikt starszy, kto skończył dwadzieścia lat. Każdy z inicjowanych stawał się w jakiś sposób ofiarą kapłanów. Oni - kontynuowała - prowadzili go do miejsca otoczonego przez chór zawodzący pieśń, bębnistów i cymbalistów. Krzyki zaatakowanego cierpiącego człowieka nie mogły być słyszane. Potem prosiła go i błagała, by położył kres tej sprawie, w najmniejszym stopniu nie może się bowiem zaangażować się w te haniebne praktyki, inaczej najpierw będzie musiał je znieść, a potem wykonywać. Nie chciała go wypuścić, aż młody człowiek obiecał jej, że nie będzie miał nic wspólnego z tymi misteriami.




39.11
Kiedy wrócił do domu, a matka zaczęła mu mówić, co musi zrobić tego dnia i w kolejnych dniach w związku z obrzędami. Poinformował ją, że nie zrobi nic, gdyż nie zamierza poddać się inicjacji. Ojczym obecny był przy tej rozmowie. Matka wykrzyczała synowi, że nie jest w stanie wytrzymać dziesięciu dni bez swej kochanki, która musiała spoić go jakimś wampirzym (?) wywarem, który odebrał mu szacunek nie tylko dla matki i opiekuna, ale także dla bogów. Schwyciła go z jednej strony, ojczym z drugiej. Czterech wezwanych niewolników obezwładniło Publiusa, a następnie wyrzucili go z domu. Młodzieniec poszedł do swej ciotki Aebutii i wyjaśnił jej wszystko. Za namową kobiety następnego dnia udał się do konsula Postumiusa i bez świadków przedstawił mu swoją sprawę. Konsul odesłał go z instrukcją, by wrócił trzeciego dnia. Sam spytał swą teściową Sulpicię, kobietę prawego charakteru, czy zna matronę Aebutię z Aventine. Kiedy odpowiedziała, że poznała ją i uważa za kobietę wielkiej cnoty w starym znaczeniu tego słowa, konsul oświadczył, że czuje potrzebę porozmawiania z nią. Sulpicia powinna wysłać wiadomość, by przybyła. Przywołana Aebutia pojawiła się wkrótce. Konsul niby przez przypadek napomknął o bratanku kobiety. Łzy napłynęły do jej oczu i zaczęła płakać nad losem krewnego okradzionego z majątku przez tych, którzy powinni się nim opiekować, przez matkę, która wygnała go z domu z powodu jego młodzieńczej cnoty - bogom niech będą dzięki - po tym jak odrzucił inicjację w rytuał, który jeśli wierzyć relacjom, pełen był nieprawości.


Andrea Mantegna, Bachanalia z Silenusem, 1480
Wiecie, dlaczego kilku chłopców ma skrzydełka?



39.12
Konsul przekonany, że zdobył już wystarczająco wiele informacji o Aebutiusie, by uwierzyć w jego historię, odesłał Aebutię, a poprosił swą teściową Sulpicię, by przywołała teraz wolną, niegdyś niewolnicę, Hispalę, także z Aventine, nie nieznaną w sąsiedztwie: życzył sobie zadać także jej kilka pytań. Hispala zaalarmowana wiadomością, bez wiedzy o przyczynie, dla której jest wzywana przez tak ważną i szanowaną kobietę, kiedy w przedsionku spotkała świtę konsula i samego konsula niemal zemdlała z wrażenia. Prowadząc ją do środka budynku, gdzie oczekiwała ich teściowa dostojnika, Postumius powiedział jej, że jeśli będzie mówić prawdę, nie musi się niczego obawiać, ponieważ bezpieczeństwo zapewni jej albo Suspicia, kobieta o wysokiej pozycji, albo on sam. Powinna złożyć zeznania o rytuałach, które odbywają się podczas nocnych orgii zwanych Bachanaliami w gaju Stimuli (Semele, matki Bachusa - przypis mój). Gdy Hispala usłyszała to, zdjął ją taki strach i drżenie wszystkich członków, że przez długi czas nie mogła otworzyć ust. Doszedłszy w końcu do siebie powiedziała, że będąc całkiem młodą niewolnicą, została wprowadzona w profesję kurtyzany. Przez wiele lat praktykowania zawodu nie wiedziała jednak nic o tym, co się tam dzieje. Wtedy konsul pochwalił ją za ten wstęp, że nie próbowała zakłamywać czasu swej młodości i przyznała, kim wtedy była i poprosił, by równie szczerze wyjawiła pozostałe sprawy. Kiedy upierała się, że nie wie nic więcej, powiedział jej, że ułaskawi ją, jeśli okaże się, że popełniła jakieś przestępstwo, jako że przyznała się sama nieprzymuszana. "Mężczyzna - dodał - który słyszał tę historię od ciebie, opowiedział mi ją." 


39.13
Kobieta, myśląc, że bez wątpienia, Aebutius odkrył sekret, rzuciła się do nóg Selpucii i zaczęła ją błagać, by nie kierowała przeciwko wyzwolonej niewolnicy rozmowy z jej kochankiem, co mogło być nie tylko poważne, ale fatalne w skutkach. Ona bowiem chciała tylko ostrzec go, ale nie wie nic więcej. W tym momencie Postiumius zapałał gniewem i powiedział jej, by zdała sobie sprawę, że teraz nie żartuje ze swym kochankiem, ale rozmawia w domu bardzo szanowanej rzymskiej matrony w obecności konsula. Sulpicia podniosła przerażoną Hispalę dodając jej otuchy i uspokajając jednocześnie gniew zięcia. Wreszcie kobieta odzyskała samokontrolę i skarżąc się bardzo na zdradę Aebutiusa, odpłacającego jej tak niewdzięcznie za  dobro, które otrzymał, przyznała, że obawia się gniewu bogów za ujawnienie sekretnych misteriów, ale bardziej jeszcze gniewu ludzi, którzy jeśli przekaże informacje przeciwko nim, rozerwą ją na strzępy własnymi rękami. Po czym zaczęła błagać Sulpicię i konsula, by pozwolili się uciec poza Rzym, gdzie mogłaby dożyć końca swych dni w bezpieczeństwie. Konsul kazał jej być dobrej myśli i zapewnił ją, że jego obowiązkiem będzie sprawić,  by bezpiecznie żyła w Rzymie. Hispala opowiedziała najpierw o początkach misteriów.
Początkowo - mówiła - był to obrzęd dla kobiet i zwyczajowo żaden mężczyzna nie był do niego dopuszczony. Trzy dni w roku odbywały się rytuały wprowadzania do bachanaliów. Regułą było wybieranie matron jako kapłanek. Pacculla Annia, z Kampanii, będąc kapłanką, zmieniła to jakoby za radą bóstw. Ona pierwsza inicjowała mężczyzn, swoich synów, Miniusa i Herenniusa Cerriniusów. Rytuł odprawiała w nocy, nie w dzień. Zamiast 3 dni w roku, wprowadziła 5 miesięcznie.
Od tego momentu, w obrzędach uczestniczyli wspólnie mężczyźni i kobiety korzystając z ciemnej strony wolności. Żadna forma występku, żaden rodzaj nieprawości nie został pominięty. Więcej było pożądliwych praktyk pomiędzy samymi mężczyznami, niż wśród kobiet. Jeśli któryś z nich nie miał ochoty poddać się przemocy lub niechętne popełniał przestępstwa, uśmiercono go i składano jako ofiarę. Nie znajdując w tym nic złego - kontynuowała - uważali to za najwyższą formę religijności. Mężczyźni niczym owładnięci szałem, miotali swymi ciałami w wieszczym obłędzie. Kobiety w strojach bachantek z rozwianymi włosami niosąc płonące pochodnie biegły nad Tybr i  zanurzając w wodzie (ponieważ zawierały siarkę zmieszaną z wapniem) oddawały jeszcze tlące się (?). Mężczyźni rzekomo porywani przez bogów, przywiązywani byli do maszyny i wynoszeni do ukrytych jaskiń poza zasięg wzroku. Byli to ci, którzy nie chcieli spiskować, włączyć się w przemoc, albo poddać się gwałtom. Ich liczba - mówiła - była ogromna, prawie tak duża jak drugi stan. Pomiędzy nimi byli oczywiście mężczyźni i kobiety o wysokim statusie. Zgodnie z postanowieniem w ciągu ostatnich dwóch lat nikt poza dwudziestolatkami nie mógł przechodzić inicjacji. Chłopców w takim wieku poszukiwano zarówno do występków jak i zepsucia.

C.d.n.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz