środa, 27 lutego 2013

Krytyk sztuki

Okładka "The Saturday Evening Post"
z ilustracją Normana Rockwella
, 1955
Uwielbiam takie kulturalne :-) poczucie humoru. Gdy znalazłam okładkę amerykańskiego dwutygodnika sprzed ponad pół wieku, wiedziałam, że wcześniej czy później trafi na ten blog. 

Młody student sztuki zaopatrzony w sztalugi, paletę i książkowy przewodnik na wycieczce w muzeum. Zwiedza salę z malarstwem barokowym. Z lupą w ręku pochyla się przy portrecie damy i uważnie wpatruje w bliznę na jej dekolcie.

Dama na obrazie wydaje się zdumiona tą nietaktowną bezpośredniością. Żartobliwie unosi brwi i uśmiecha się  zmieszana, ale także rozbawiona.  Przypomina drugą żonę Petera Rubensa. Z rembrandtowskiego obrazu obok na nieświadomego studenta patrzą mężczyźni, wyraźnie zniesmaczeni jego pedantycznym sposobem oglądania sztuki i nadmierną młodzieńczą ciekawością.  

Ilustracja Rockwella staje się jeszcze bardziej zabawna, jeśli odbiorca wie, że chłopak na zdjęciu to Jarvis, syn artysty, a barokowo sportretowana dama to Mary Rockwell, żona artysty.


Wielbiciele freudowskiego podejścia do sztuki dopatrzą się dodatkowego, trzeciego planu żartu na tej ilustracji. Nawiązuje on do mitu o Edypie i kompleksu Edypa (kształt blizny, trzymana w dłoni lupa jako symbole seksualne).

Tak to Norman Rockwell na okładce wysokonakładowego pisma przemycił nieprzyzwoity żart, którego miliony pruderyjnych, a przecież rozbawionych czytelników mogło nie zauważyć.

Nic tylko pozazdrościć Amerykanom subtelnych ilustratorów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz