wtorek, 28 kwietnia 2015

O kolekcjonowaniu głów kochanek, czyli o J.K. Minasowiczu jeszcze raz

Niesamowita historia miłości Jana Klemensa Minasowicza mocno mnie zaintrygowała. Poszperałam jeszcze trochę i oto w siedemnastym numerze "Myśli Narodowej" z roku 1935 znalazłam artykuł "Jan Klemens Minasowicz. Nauczyciel Norwida." będący prasowym debiutem wspomnianego wcześniej Juliusza Wiktora Gomulickiego, a w nim kolejną odciętą głowę, drugiej i oczywiście młodszej kochanki mrocznego artysty (upodobanie do coraz młodszych pań wydaje się ponadczasowe i ponadstanowe i dotyczy tak zwykłych śmiertelników jak i ekscentrycznych artystów).

Kolejny romantyczny epizod miał wydarzyć się we Włoszech. Jak pewnie pamiętacie, trzydziestokilkuletni Minasowicz przebywał w gorącej Italii na początku lat trzydziestych XIX wieku.

Gomulicki napisał:
"... zakochał się w pięknej piętnastoletniej dziewczynie i cieszył się jej wzajemnością. Niestety, kochanka wskutek jakiegoś wypadku zmarła, a niepocieszony artysta chcąc zachować wizerunek jej rysów, uciekł się do rzeczywiście zadziwiającego sposobu.

We Włoszech w owych czasach liczni uczeni przeprowadzali badania nad możliwością balsamowania i konserwowania zwłok ludzkich i obiektów anatomicznych. Głośni byli z tych badań Trachina, który używał do swych celów zastrzyków arszenikowych i Segato, a we Francji sławny Jean Gannal (1791-1852), autor "Histoire des embauments", wynalazca nowoczesnej metody balsamowania trupów przy pomocy zastrzykiwania im siarczanu glinu.

Do tych czarodziejów zwrócił się właśnie Minasowicz, z prośną o zabalsamowanie głowy jego ukochanej, którą udało mu się w niewyjaśniony sposób wydostać.

Zabieg się udał i artysta nie rozstawał się od tego czasu z tą niezwykłą pamiątką. Przywiózł ją do Warszawy, urządził dla niej coś w rodzaju ołtarzyka i codziennie oglądał, wskrzeszając w pamięci dawne, szczęśliwe chwile. Po śmierci malarza głowę tę miano razem z jego ciałem do trumny włożyć i pochować."

Rene Magritte, Perspective: Balkon Maneta 1950

Jeśli ten artykuł zestawimy z omawianym poprzednio, to jak na dłoni widać, że sławni włoscy i francuscy medycy mogli się w XIX wieku wiele nauczyć od polskich studentów, zaś Jan Klemens Minasowicz chyba niespecjalnie wierzył w swój twórczy geniusz, skoro ukochane wolał zabalsamować niż uwiecznić ich wdzięki na płótnach. A może uwiecznił, tylko obrazy te znawcy sztuki odesłali do jakiegoś lamusa? Ciekawe ile kobiecych głów znajdowało się naprawdę w mieszkaniu artysty.

Gomulicki przytacza w swym artykule jeden z liryków Minasowicza, parafrazę fragmentu Księgi Koheleta (11, 9-10).


Pal ofiary pustocie w dniach młodości twojej
       Dogódź sercu, myśli swojej,
       Niech Cię poi wdzięk, uroda,
       Co Cię tylko zwabić może,
       Niech Ci rozkosz ściele łoże,
       A obfitość ponęt doda.

Zatem postępuj sobie za serca skłonnością,
       Ciesz się płochą czczą młodością;
       Serce, oczy niech użyją
       Wszelkich pociech i słodyczy,
       Niech Cię wabi głos dziewiczy,
       Nektar ciągle usta piją,
ale wiedz, że Cię dla tego wszystkiego Bóg na sąd przywiedzie.

Rozkosz bowiem, złość ciała lub talenta wszelkie
       Młodość ufną w siły swoje
       Wszelką próżność tu zagarnę:
       Czcza nadzieja, zwodna pycha
       To nas w przepaść wszystko wpycha
       Bo to razem wszystko marne!

Nie jest to zapewne romantyczny szczyt lirycznych szczytów, ale pewnie i ambicja poety tak wysoko nie sięgała. Pod względem poetyckim niewątpliwie mistrza przerósł jego uczeń Cyprian Kamil Norwid. Badacze dopatrują się w jego twórczości, nie tylko plastycznej, znacznych wpływów Minasowicza. Podobno był on pierwowzorem bohatera dramatu "Zwolon" i jednej z postaci  w "Sierotach".

"W końcu spotkałem jeszcze dziwnego człowieka,
Który po swych rodzicach nie nosił żałoby,
Nie rozpaczał przy ludziach, nie chodził na groby;
Lecz czasem tylko jego zapadła powieka
Przyjmowała do siebie promyczek wesela,
A ten tak blado, drżąco spod rzęsów wystrzela,
Jakby się od księżyca nauczył mrugania.
Ten człowiek od pierwszego z światem przywitania
Był bardzo nieszczęśliwy, ale się nie zrażał,
Patrzył w niebo i, pełniąc swoje obowiązki,
Na ziemię mało zważał."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz