Zaintrygował mnie mężczyzna, który w sobotę przyciągnął rowerem fortepian opatrzony wielką pacyfą w pobliże sali koncertowej Bataclan w Paryżu, gdzie w wyniku zamachu terrorystycznego zginęło kilkadziesiąt osób. Młodzieniec ów zasiadł przed instrumentem i w blasku telewizyjnych fleszy odegrał.... no właśnie, cóż on odegrał? Myślicie może, że "Marsyliankę", requiem, albo jakąś francuską pieśń żałobną silnie osadzoną w kulturze i tradycji? Nie, ma chère, ów muzyk wybębnił melodię angielskiego przeboju, który śmiało mógłby stanąć w szranki ze słynną "Międzynarodówką", jeśli idzie o propagowanie idei totalitarnych, a konkretnie komunistycznych. Z fryzjerskim wdziękiem zagrał słodko brzmiącą melodię "Imagine" Johna Lennona, dosiadł siodełka i popedałował z powrotem, zostawiając ogłupiałą publikę w stanie ekstazy. Czarodziej.
Osobiście uważam, że to przykre, iż nie miał w repertuarze nic francuskiego, ale media na całym świecie entuzjastycznie relacjonowały wydarzenie ludziom pogrążonym w smutku i żałobie i zupełnie niechcący korzystały z okazji, by tą sielską melodią przypomnieć im, jak cudownie byłoby na tym ziemskim padole, gdybyśmy nie musieli przyjmować się sprawami jakiejś ojczyzny i wspólnoty, a pozbawieni nieznośnych więzów z bliskimi i całego majątku, mogli sobie po prostu poużywać do woli, nie martwiąc się bynajmniej jakąś boską karą, ani nie tęskniąc za wiecznym szczęściem.
Oglądając te relacje dowiedziałam się przy okazji, że muzyk nazywa się Davide Martello i jak łatwo się domyślić jest Niemcem, choć zupełnie na to nie wygląda (jak to pozory mylą). Fortepiano-rower wystrugał sobie sam i jeździ (z) nim teraz po świecie dając koncerty wszędzie tam, gdzie leje się krew. "Spontanicznie" koncertował m.in. na Placu Taksim w Stambule w czerwcu 2013 roku, bo akurat był w pobliskiej Bułgarii, pojawił się podczas kijowskiego Majdanu i potem w ogarniętym walkami Doniecku, bo to już rzut bagnetem, pardon beretem ze stolicy Ukrainy. Media nie podają informacji, kto sponsorował te występy i kto zapewniał artyście bezpieczeństwo w miejscach, których melomani raczej unikają nie tylko ze względu na hałas zakłócający kontemplowanie dźwięków. Z nieznanych mi powodów Martello nazywany jest "aniołem pokoju", choć tam, gdzie grywa, trup ściele się gęsto. To że pojawił się w Paryżu ze swoim instrumentem kilkanaście godzin po tragedii, jest więc czymś zupełnie naturalnym i spodziewanym, tym bardziej, że znowu miał blisko, bo właśnie koncertował we Frankfurcie nad Menem.
Z ciekawości zajrzałam na stronę artysty, by sprawdzić, gdzie zamierza zagrać wkrótce. Niestety, a może na szczęście, muzyk nie ujawnia swych planów.
PS. Zapytałam Davide'a Martello na FB, dlaczego zagrał właśnie "Imagine" w Paryżu. Odpowiedzi się jednak nie doczekałam.
Melchior Grossek, Flecista z Hameln |
Osobiście uważam, że to przykre, iż nie miał w repertuarze nic francuskiego, ale media na całym świecie entuzjastycznie relacjonowały wydarzenie ludziom pogrążonym w smutku i żałobie i zupełnie niechcący korzystały z okazji, by tą sielską melodią przypomnieć im, jak cudownie byłoby na tym ziemskim padole, gdybyśmy nie musieli przyjmować się sprawami jakiejś ojczyzny i wspólnoty, a pozbawieni nieznośnych więzów z bliskimi i całego majątku, mogli sobie po prostu poużywać do woli, nie martwiąc się bynajmniej jakąś boską karą, ani nie tęskniąc za wiecznym szczęściem.
Oglądając te relacje dowiedziałam się przy okazji, że muzyk nazywa się Davide Martello i jak łatwo się domyślić jest Niemcem, choć zupełnie na to nie wygląda (jak to pozory mylą). Fortepiano-rower wystrugał sobie sam i jeździ (z) nim teraz po świecie dając koncerty wszędzie tam, gdzie leje się krew. "Spontanicznie" koncertował m.in. na Placu Taksim w Stambule w czerwcu 2013 roku, bo akurat był w pobliskiej Bułgarii, pojawił się podczas kijowskiego Majdanu i potem w ogarniętym walkami Doniecku, bo to już rzut bagnetem, pardon beretem ze stolicy Ukrainy. Media nie podają informacji, kto sponsorował te występy i kto zapewniał artyście bezpieczeństwo w miejscach, których melomani raczej unikają nie tylko ze względu na hałas zakłócający kontemplowanie dźwięków. Z nieznanych mi powodów Martello nazywany jest "aniołem pokoju", choć tam, gdzie grywa, trup ściele się gęsto. To że pojawił się w Paryżu ze swoim instrumentem kilkanaście godzin po tragedii, jest więc czymś zupełnie naturalnym i spodziewanym, tym bardziej, że znowu miał blisko, bo właśnie koncertował we Frankfurcie nad Menem.
Z ciekawości zajrzałam na stronę artysty, by sprawdzić, gdzie zamierza zagrać wkrótce. Niestety, a może na szczęście, muzyk nie ujawnia swych planów.
PS. Zapytałam Davide'a Martello na FB, dlaczego zagrał właśnie "Imagine" w Paryżu. Odpowiedzi się jednak nie doczekałam.
Infantylna melodyjka wzruszyła ludzkość do łez.
OdpowiedzUsuńWłaśnie znalazłam coś tak głupiego, że nie uwierzysz.
http://www.independent.co.uk/news/world/europe/refugee-s-love-letter-found-washed-up-on-greek-beach-sparks-search-for-writer-a6737896.html
Lu
:D Popłakałam się... Biedakowi musiał się smartfon zasolić, dobrze że przezornie papier na łódkę zabrał.
OdpowiedzUsuńFajną przyszłościową niszę znalazł sobie pan DM.
OdpowiedzUsuńIdealnie wstrzelił się ;) w trend.
Usuń