Kiedyś dostałam do ręki badania konsumenckie dotyczące używania płynów do mycia naczyń. Jakież było moje zdumienie, kiedy zauważyłam, że produkt jednej z wiodących marek służy heavy userom nie tylko do zmywania w kuchni, czyszczenia blatów, ale także do mycia podłóg, okien, sprzątania łazienek, prania ubrań. Kilkadziesiąt tysięcy osób w Polsce używało wspomnianego płynu do naczyń także jako mydła do mycia rąk, pod prysznicem, a najwięksi "wielbiciele" nawet myli nim głowy. Dlaczego? Z gnuśności.
Mniej więcej w podobne zdziwienie wprawiło mnie wykorzystanie drucianego wieszaka na ubrania jako symbolu walki o prawo do aborcji. Działaczki ruchów lewicowych przedstawiają ów przedmiot jako tradycyjne narzędzie używane przez kobiety do pozbawiania życia swych nienarodzonych jeszcze dzieci.
Zaintrygowana sprawdziłam.
Pierwszy druciany wieszak został opatentowany w 1897 roku i wyglądał tak:
Twórcą drugiego drucianego wieszaka na ubrania był Albert J. Parkhouse, pracownik firmy Timberlake Wire&Novelty Company. Na początku XX wieku w reakcji na skargi kolegów na zbyt małą liczbę haczyków na ubrania, z kawałka znalezionego w fabryce drutu skręcił wieszak. W 1903 roku przedmiot został opatentowany. Dopiero trzy lata później trafił do masowej produkcji. Po raz pierwszy użyto go do ekspozycji ubrań męskich w sklepie w miejscowości Grand Rapids w stanie Michigan.
Być może brakuje mi kreatywności, ale nie wyobrażam sobie, jak można użyć tego przedmiotu we wspomnianych wyżej morderczych celach. Przeszukałam Internet, by znaleźć w starych kronikach policyjnych informacje o dzieciobójczyniach mordujących wieszakiem i znalazłam jedną wzmiankę.
Pewien amerykański ginekolog zwierzał się w czerwcu 2008 (sic!) roku na łamach New York Timesa, że trafiło kiedyś do niego kilka kobiet z powikłaniami po aborcji przeprowadzonej wieszakiem. A jedna z nich miała nawet w brzuchu kawałek ułamanego wieszaka (!!!!!!!!!!!)
"Los Angeles Times" w artykule z 2014 roku wspomina o jakiejś grafice przedstawiającej kobietę poranioną w okolicach genitaliów, z wieszakiem w dłoni i napisem "Aborcja tak". Miała ona promować prawo do zabijania nienarodzonych dzieci w 1985 roku. Gazeta milczy jednak o wypadkach, które miałyby twórcę dzieła zainspirować. To dziwne, bo aborcje wymuszone użyciem środków farmakologicznych przywołuje w tym tekście i opisuje dosyć szczegółowo.
Pierwsze medialnie udokumentowane aborcyjne użycie wieszaka pojawia się w roku 2015, byłaby to więc nowa świecka tradycja. W ten sposób, dokonując zbrodni nie tylko na rozumie, pewna trzydziestoletnia Amerykanka z Tennesse starała się rozwiązać swoje życiowe problemy, najwyraźniej zainspirowana feministycznymi pomysłami marketingowymi.
Jak widać pogłoski o gnuśności i głupocie feministek nie są niestety przesadzone.
Mniej więcej w podobne zdziwienie wprawiło mnie wykorzystanie drucianego wieszaka na ubrania jako symbolu walki o prawo do aborcji. Działaczki ruchów lewicowych przedstawiają ów przedmiot jako tradycyjne narzędzie używane przez kobiety do pozbawiania życia swych nienarodzonych jeszcze dzieci.
Zaintrygowana sprawdziłam.
Pierwszy druciany wieszak został opatentowany w 1897 roku i wyglądał tak:
Pierwszy opatentowany wieszak druciany, 1897 niżej druciany wieszak Alberta J. Parkhouse'a w wersji opatentowanej w 1903 r. |
Twórcą drugiego drucianego wieszaka na ubrania był Albert J. Parkhouse, pracownik firmy Timberlake Wire&Novelty Company. Na początku XX wieku w reakcji na skargi kolegów na zbyt małą liczbę haczyków na ubrania, z kawałka znalezionego w fabryce drutu skręcił wieszak. W 1903 roku przedmiot został opatentowany. Dopiero trzy lata później trafił do masowej produkcji. Po raz pierwszy użyto go do ekspozycji ubrań męskich w sklepie w miejscowości Grand Rapids w stanie Michigan.
Być może brakuje mi kreatywności, ale nie wyobrażam sobie, jak można użyć tego przedmiotu we wspomnianych wyżej morderczych celach. Przeszukałam Internet, by znaleźć w starych kronikach policyjnych informacje o dzieciobójczyniach mordujących wieszakiem i znalazłam jedną wzmiankę.
Pewien amerykański ginekolog zwierzał się w czerwcu 2008 (sic!) roku na łamach New York Timesa, że trafiło kiedyś do niego kilka kobiet z powikłaniami po aborcji przeprowadzonej wieszakiem. A jedna z nich miała nawet w brzuchu kawałek ułamanego wieszaka (!!!!!!!!!!!)
"Los Angeles Times" w artykule z 2014 roku wspomina o jakiejś grafice przedstawiającej kobietę poranioną w okolicach genitaliów, z wieszakiem w dłoni i napisem "Aborcja tak". Miała ona promować prawo do zabijania nienarodzonych dzieci w 1985 roku. Gazeta milczy jednak o wypadkach, które miałyby twórcę dzieła zainspirować. To dziwne, bo aborcje wymuszone użyciem środków farmakologicznych przywołuje w tym tekście i opisuje dosyć szczegółowo.
Pierwsze medialnie udokumentowane aborcyjne użycie wieszaka pojawia się w roku 2015, byłaby to więc nowa świecka tradycja. W ten sposób, dokonując zbrodni nie tylko na rozumie, pewna trzydziestoletnia Amerykanka z Tennesse starała się rozwiązać swoje życiowe problemy, najwyraźniej zainspirowana feministycznymi pomysłami marketingowymi.
Jak widać pogłoski o gnuśności i głupocie feministek nie są niestety przesadzone.
Baby bywają jednak strasznie głupie.
OdpowiedzUsuńBywają, ale ten ginekolog, co to o morderczym wieszaku naopowiadał jest akurat mężczyzną.
UsuńPeem tak - w co bardziej patologicznych dzielnicach Łodzi opowieści o wieszakach krążą już od dawna. Zresztą wieszak to nic - w latach 90 słyszałem historie o używanym w tym celu... pogrzebaczu.
OdpowiedzUsuńWyraźnie jednak brakuje mi wyobraźni.
OdpowiedzUsuńZ tym pogrzebaczem, czyli narzędziem przydatnym przy paleniu w kominkach, piecach, kuchniach na węgiel to bardzo ciekawe kulturowo. Z Molochem się kojarzy. Zwrot "pogrzebać kogoś" staje się wieloznaczny.
Gwoli wyjaśnienia jeszcze. Znalazłam oczywiście informacje opublikowane w ostatnich latach, jakoby z wieszakiem demonstrowały kobiety domagające się aborcji na życzenie w kwietniu 1969 w Waszyngtonie. Przejrzałam foty z manifestacji i żadnych wieszaków nie zauważyłam.
Metalowy wieszak jest symbolem nowoczesnego minimalizmu, wielkiej mody, modelek, chodzących wieszaków, maszerujących szmat...
OdpowiedzUsuńPogrzebacz i szufla do węgla są atrybutami Baby Jagi. Nie można oczekiwać, że jej następczynie zanim zjedzą dzieciaczki, spróbują je odkarmić piernikami. Dzisiaj trzeba być fit. Hodowanie jest passe. Teraz wysuszamy zdobycz na minimalistycznym wieszaczku.
Dzięki na komentarz. Makabrycznie trafny.
UsuńModa na wieszaki szybko minęła. Teraz nowoczesne panie używają parasolek.
OdpowiedzUsuń