Wędrowiec nad Metropolis |
Nad "Historią przyszłości" Adam Mickiewicz pracował kilkanaście lat, a mimo to dzieło nie doczekało się wydania. Kolejne wersje zostały zniszczone przez autora. O tym, co zawierały rękopisy dowiadujemy się z nielicznych zachowanych fragmentów i relacji syna oraz przyjaciół poety zapisanych w listach i pamiętnikach. Pozwalają one widzieć w Mickiewiczu prekursora literatury science fiction. Zarówno wielbicieli jak i niechętnych poecie czytelników w zdumienie wprawiają zapowiedziane w "Historii przyszłości" wynalazki. Trudno nie nazwać wieszczem, prorokiem literata, który w swej książce miał zapowiedzieć m.in.:
- satelity,
- światłowody,
- elektroniczne systemy ewidencji ludzkości.
- elektroniczne systemy ewidencji ludzkości.
Samoloty, statki kosmiczne, radio i telewizja były zaś dla Mickiewicza oczywistą oczywistością. Opisał je "tak prosto, tak naturalnie jakby w tem nic nadzwyczajnego nie było".
Klucząc ostatnio kilkadziesiąt minut po drogach, dróżkach i ścieżkach pewnego miasta zgodnie ze wskazówkami GPS wygłaszanymi miłym kobiecym głosem, pomyślałam, że Mickiewicz przepowiedział także wynalezienie tego urządzenia. Mało tego, jakimś cudem wiedział również, że będzie zwodziło na manowce.
"Wieszcz a prorok to jedno, ale on jest wieszcz nad wieszcze".
W 1829 albo 1830 roku, czyli mniej więcej w tym czasie, kiedy Adam Mickiewicz po raz pierwszy przymierzył się do "Historii przyszłości", towarzyszący mu w wędrówkach po Europie Antoni Edward Odyniec, także utalentowany poeta, napisał krótki humorystyczny wiersz, który zatytułował
"Panicz i dziewczyna".
W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy,
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
»Dziewczyno kochana!
Dziś na te dąbrowy
Z kolegami z rana
Przybyłem na łowy.
»I trafić nie mogę,
Gdzie leży miasteczko;
Wskaż mi, proszę, drogę,
Piękna pastereczko.
»Czy prędko już z lasu
Ta ścieżka wywiedzie?«
— »Jeszcze pan zawczasu
Do domu zajedzie.
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy,
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
»Dziewczyno kochana!
Dziś na te dąbrowy
Z kolegami z rana
Przybyłem na łowy.
»I trafić nie mogę,
Gdzie leży miasteczko;
Wskaż mi, proszę, drogę,
Piękna pastereczko.
»Czy prędko już z lasu
Ta ścieżka wywiedzie?«
— »Jeszcze pan zawczasu
Do domu zajedzie.
»Na polu wnet drzewo,
Koło drzewa brzozki.
Stąd droga na lewo,
Tam około wioski.
»W górę przez zarostek,
W prawo ponad rzeczką,
Tam młynek i mostek
I widać miasteczko«.
Panicz podziękował,
Czule rączkę ścisnął,
W usta pocałował,
Na konika świsnął.
Siadł, ostrogą spina:
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna!
Ja nie wiem dlaczego.
Koło drzewa brzozki.
Stąd droga na lewo,
Tam około wioski.
»W górę przez zarostek,
W prawo ponad rzeczką,
Tam młynek i mostek
I widać miasteczko«.
Panicz podziękował,
Czule rączkę ścisnął,
W usta pocałował,
Na konika świsnął.
Siadł, ostrogą spina:
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna!
Ja nie wiem dlaczego.
Zapoznawszy się z wierszem, Mickiewicz dopisał dwie kolejne części, które jako żywo stanęły mi przed oczyma, gdy błądziłam wywiedziona w pole miłym głosem urządzenia.
W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody:
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I woła z daleka:
»Pokaż inną drogę!
Za wioską jest rzeka;
Przejechać nie mogę!
»Ni mostu żadnego,
Ni brodu wytropić,
Chciałażbyś młodego
Chłopczyka utopić?«
— »To jedź pan drożyną,
Na prawo kurhanu«.
— »Bóg zapłać, dziewczyno!«
— »Dziękuję waćpanu!«
W las poszła drożyna,
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna!
Oj! wiem ja dlaczego.
III.
W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I zawoła znowu:
»Dziewczyno, dla Boga!
Wjechałem do rowu,
Jakaż twoja droga!
»Nie jeździł w te szlaki
Nikt z dawnego czasu,
Chyba wieśniak jaki
Po drzewo do lasu!
»Poluję dzień cały,
Koniam nie popasał;
Jeździec zadyszały,
Konik się zahasał.
»Zsiędę i z konika
Pragnienie ugaszę;
Okiełznam konika
I puszczę na paszę«.
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy,
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
Ten milczy, ta wzdycha,
Po niedługiej chwili,
Ten głośno, ta z cicha
Coś z sobą mówili.
Nie widać młodego...
Westchnęła dziewczyna!
Oj! wiem ja dlaczego.
III.
W gaiku zielonym
Dziewczę rwie jagody;
Na koniku wronym
Jedzie panicz młody.
I zawoła znowu:
»Dziewczyno, dla Boga!
Wjechałem do rowu,
Jakaż twoja droga!
»Nie jeździł w te szlaki
Nikt z dawnego czasu,
Chyba wieśniak jaki
Po drzewo do lasu!
»Poluję dzień cały,
Koniam nie popasał;
Jeździec zadyszały,
Konik się zahasał.
»Zsiędę i z konika
Pragnienie ugaszę;
Okiełznam konika
I puszczę na paszę«.
I grzecznie się skłoni,
I z konia zeskoczy,
Dziewczę się zapłoni,
Na dół spuści oczy.
Ten milczy, ta wzdycha,
Po niedługiej chwili,
Ten głośno, ta z cicha
Coś z sobą mówili.
Lecz że wietrzyk dmuchał
W tę stronę dąbrowy,
Przetom nie dosłuchał
Panicza rozmowy.
Lecz z oczu i z miny
Tom pewnie wyczytał:
Że więcej dziewczyny
O drogę nie pytał...
W tę stronę dąbrowy,
Przetom nie dosłuchał
Panicza rozmowy.
Lecz z oczu i z miny
Tom pewnie wyczytał:
Że więcej dziewczyny
O drogę nie pytał...
Okazuje się, że doskonale znane utwory mogą pokazać czytelnikowi swoje drugie dno w sytuacji zgoła niepoetyckiej i niesprzyjającej interpretowaniu poezji. Chociaż mówiąc prawdę, skojarzenie jest jedynie próbą oswojenia niepokoju wywołanego współczesną przeróbką obrazu Caspara Davida Fridricha.
źródło: Cytaty za "Listem E. Odyńca do J. Korsaka z dnia 9 maja 1829"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz