Cesare Arbasia, Ostatnia wieczerza, fresk, 1585-6 |
Czytam właśnie powieść "Ręka Fatimy" Ildefonsa Falconesa, w fabułę której autor bardzo zręcznie wplótł wątek fresków wykonanych w kordobańskiej Katedrze-Meczecie przez manierystycznego malarza Cesare'a Arbasię, a także odnalezienie apokryficznej Ewangelii Barnaby i powstanie tzw. ołowianych ksiąg z Sacromonte i dochodzę do wniosku, że niektórzy pisarze uważają swoich czytelników za nieszczególnie rozgarniętych.
Główny bohater powieści, Hernando vel ibn Hamid żyjący na styku dwóch kultur i dwu religii, radzi sobie nieźle w świecie targanym przez wojny religijne dzięki ponad przeciętnej znajomości zasad islamu i chrześcijaństwa. I ten bohater przypatrując się pracy Arbasii w katedrze w Kordobie ma wrażenie, że artysta malując Ostatnią Wieczerzę obok postaci Chrystusa umieścił postać kobiecą, zupełnie jakby się Dana Browna naczytał nie poświęciwszy wcześniej ani chwili na poznanie Nowego Testamentu. A przecież nieco wcześniej Falcones na kartach swej powieści pokazuje, na jakie katusze narażeni byli moryskowie uczestniczący w chrześcijańskich nabożeństwach i uczący się Katechizmu pod karą więzienia, chłosty, a nawet śmierci. Wspomniany bohater zaś miał się wykazać w wymienionych wyżej chrześcijańskich obowiązkach pewną pilnością i intelektualnym zaangażowaniem.
"Tego samego dnia ranka odkrył [Hernando], że Arbasia umieścił na fresku Ostatniej Wieczerzy w kaplicy Najświętszego Sakramentu dziwną postać. Malowidło znajdowało się na frontonie, dokładnie nad niszą przeznaczoną na tabernakulum, najważniejszym miejscem w kaplicy. Hernando nie mógł oderwać oczu od postaci obejmowanej przez Chrystusa, zasiadającej po jego lewej stronie. Przypominała ... kobietę!
....
- O ile wiem, w Ostatniej Wieczerzy uczestniczyło dwunastu apostołów. Dlaczego więc namalowałeś kobietę obejmowaną przez Chrystusa?
- To święty Jan.
- Ale..."
Tymczasem w Ewangelii wg św. Jana, rozdz. 13, w wierszu 23 napisano:
"Jeden z uczniów Jego - ten, którego Jezus miłował - spoczywał na Jego piersi."
Okazuje się, że wiedza o młodym wieku św. Jana i o tym, że podczas Ostatniej Wieczerzy oparł głowę na klatce Chrystusa jest wiedzą dostępną tylko najbardziej wnikliwym biblistom.
Długowłosy Jan gołowąs budzi szczere zdumienie, bo przecież powszechnie wiadomo, że prawdziwy mężczyzna rodzi się z wąsami, a umiera z brodą, a twarz ma pooraną bliznami odniesionymi w piaskownicy w walce o wiaderko. Uzasadnić za to można bez cienia zdumienia, męskie spotkanie w którym bierze udział żona jednego z uczestników. Podobnie jak sprawą zupełnie naturalną jest to, że żona zabiera męża na damskie spotkanie ze swoimi dwunastoma przyjaciółkami...
Wracając do książki. Przyznam, że brownowskie popłuczyny zniechęciły mnie nieco do dalszego czytania, a zostało mi jeszcze jakieś 400 stron i kolejna powieść Falconesa, którą nieopatrznie kupiłam na zaś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz