czwartek, 30 października 2014

Dręczenie św. Antoniego

Bardzo podoba mi się pomysł zorganizowania w niektórych szkołach korowodów, marszy i bali Wszystkich Świętych. Zauważyłam, że poruszeni są zarówno rodzice, którym wcześniej nie przychodziło do głowy, by sprawdzić, kto i jak nosił wcześniej imię, jakie wybrali dla swojego dziecka, a teraz pozyskanymi informacjami są zaintrygowani, a bywa że i zaszokowani, jak i dzieciaki, które przy okazji odkrywają historię chrześcijaństwa, sztuki i literatury. Największy entuzjazm zdają się wywoływać święci męczennicy, a to za sprawą legend i atrybutów z jakimi pokazywani byli/są w sztuce. Topór w głowie (św. Piotr z Werony), sztylet przechodzący przez gardło i oczy na tacy (św. Łucja) albo miecz przebijający serce (św. Wiktoria) czy też ruszt do pieczenia (św. Wawrzyniec) jako nieodzowne akcesoria niebywale dodają atrakcyjności całej zabawie. Przy okazji pokazują, że taka strategia "promocji" chrześcijańskich postaw jest wyjątkowo skuteczna i w ciągu dwóch tysięcy lat niewiele się zmieniło.
Rozśmieszyły mnie natomiast protesty przeciwko korowodom świętych. Niektórzy uważają, że organizując je, zamachnięto się na wolność i w związku z tym domagają się na łamach prasy, radia i telewizji interwencji ministra, rządu albo i sejmu.

Na moim blogu z okazji Wszystkich Świętych rycina, którą zachwycił się niejaki Michał Anioł Buonarotti i zgodnie z relacją Giorgia Vasariego, przechowywał jej kopię w swoim florenckim warsztacie.

Martin Schongauer,  Dręczenie św. Antoniego, 1470/75

Martin Schongauer zilustrował jedną z legend związaną z niezmiernie popularnym w średniowieczu św. Antonim Pustelnikiem. Biskup i błogosławiony Kościoła Katolickiego, Jakub de Voragine tak opisywał to wydarzenie w "Złotej Legendzie":


"Innym znów razem, gdy Antoni ukrywał się w pewnym grobowcu, tłum diabłów napadł go i poranił tak, że sługa jego wyniósł go na barkach jakby nieżywego. A gdy wszyscy, którzy się zbiegli, opłakiwali go jako zmarłego i bardzo nad nim ubolewali, Antoni nagle ocknął się i rozkazał słudze, aby go z powrotem odniósł do owego grobowca. Leżał tam zmożony bólem wielu ran, lecz silny duchem, i wyzywał diabły do nowej walki. Wówczas ukazały mu się one pod postaciami różnych dzikich zwierząt i znowu raniły go okrutnie zębami, rogami i kopytami. Aż nagle rozbłysła przedziwna światłość, wszystkie diabły uciekły, a Antoni natychmiast został uzdrowiony. Zrozumiał wtedy, że to sam Chrystus przybył, i rzekł: Gdzie byłeś, dobry Jezu? Gdzie byłeś? Dlaczego nie przybyłeś od razu; aby pomóc mi i uleczyć moje rany? A na to Pan rzekł: Antoni, byłem tutaj, lecz chciałem zobaczyć twoją walkę; teraz zaś rozsławię imię twoje po całym świecie, bo dzielnie walczyłeś”
Holy wins!

Michał Anioł uważał tę rycinę na bardzo inspirującą. Sądzę, że sugestie co do przebrania mogą znaleźć na niej zarówno ci, którzy jeszcze nie wiedzą za jakiego świętego mogliby się przebrać, jak i ci, którzy gustują raczej w potwornych kostiumach.

Cytat za: Jakub de Voragine, "Złota legenda", tłum. Janina Pleziowa

4 komentarze:

  1. Liczyłam na post o św. Łucji, ale rozumiem, że Antoni jest priorytetem. Lu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma pierwszeństwo jako wyjątkowo udany pierworodny :). O Łucji będzie na pewno. Na razie oczka na gałązce jako focia.

      Usuń
    2. Jest Pani matką św. Antoniego?

      Usuń
    3. :D Niezręcznie się wyraziłam, w rzeczywistości mam syna Antoniego, niestety do świętości mu nieco brakuje. Nie tracę jednak nadziei, bo widzę, że pracuje nad sobą :)

      Usuń