Fundacja Mamy i Taty rozpętała burzę kampanią promującą wcześniejsze macierzyństwo.
Nie widziałam briefu do kampanii, nie znam jej założeń, ale nie mam wątpliwości, że przekaz jest kierowany do młodych dwudziestokilkuletnich kobiet. Można go streścić w dwóch zdaniach. "Świat oferuje mnóstwo atrakcji, do których masz dostęp przez całe życie i macierzyństwo, na które możesz zdecydować się tylko w pewnym wieku. Zaplanuj życie tak, by nie żałować straconej szansy!"
Nie widzę w tym spocie nic, co mogłoby kogokolwiek obrażać. Dobrze sytuowana, zadbana kobieta w okolicach czterdziestki wydaje się być uosobieniem marzeń ambitnych dwudziestolatek, a łza na jej policzku ma dowodzić ni mniej ni więcej tylko powszechnie znanej prawdy (truizmu), że to nie pieniądze dają szczęście. Zresztą na ich zarobienie i wydanie jest czas do końca życia, na inne sprawy czasu jest mniej.
Właściwie nie wiadomo, jak na kampanię zareagowała grupa docelowa, bo trudno na temat tego spotu znaleźć opinię zwykłych młodych kobiet. Podejrzewam, że zajęte randkowaniem mogły ją ledwie zauważyć.
Wypowiadają się za to chętnie i z oburzeniem:
- zawodowe heterofobicznie zacietrzewione feministki,
- "ciotki" celebrytki, które przy sprzyjających wiatrach mogłyby być matkami właściwego targetu,
- matki-celebrytki (i aspirujące potakiwaczki), mocno doświadczone przez kolejnych partnerów i samotnie wychowujące dzieci.
Wymienione wyżej głośno artykułują pretensje do świata i do twórców kampanii. Wydaje im się bowiem, że ktoś próbuje je zmusić do macierzyństwa, albo piętnuje te kobiety, które matkami nie zostały.
Chciałoby się rzec, trochę skromności Drogie Panie. Wasz stosunek do seksu i macierzyństwa nie interesuje już chyba nikogo poza akcjonariuszami klinik in vitro i banków spermy.
Nie o Was tu idzie.
Na dodatek psujecie opinie wszystkim wspaniałym kobietom, które z różnych powodów nie zostały matkami, ale nie mają nic przeciwko tym, które cieszą się macierzyństwem lub chciałyby się nim cieszyć i chętnie skorzystają z doświadczeń innych.
Przy okazji - nie zdążyłam być w Tokio, ale nie uważam, by biura podróży reklamujące wycieczki do tego miasta w jakikolwiek sposób stygmatyzowały mnie i zmuszały do takiej eskapady. Nie miałabym także pretensji, gdyby kobieta występująca w reklamie płakała, ponieważ nie miała czasu i pieniędzy na podróże, bo musiała zajmować się dziećmi.
Reklama Tokio w żaden sposób mnie nie obraża. A mówiąc zupełnie szczerze, w ogóle mnie nie interesuje. Nie zauważyłam też, by promocją wycieczek do Tokio oburzeni byli wrażliwi aerofobicy.
Za tych zaś, którzy nie chcieliby umierać nie zobaczywszy wcześniej stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni, mocno trzymam kciuki. Oby spełnili swoje marzenie.
Nie widzę w tym spocie nic, co mogłoby kogokolwiek obrażać. Dobrze sytuowana, zadbana kobieta w okolicach czterdziestki wydaje się być uosobieniem marzeń ambitnych dwudziestolatek, a łza na jej policzku ma dowodzić ni mniej ni więcej tylko powszechnie znanej prawdy (truizmu), że to nie pieniądze dają szczęście. Zresztą na ich zarobienie i wydanie jest czas do końca życia, na inne sprawy czasu jest mniej.
Właściwie nie wiadomo, jak na kampanię zareagowała grupa docelowa, bo trudno na temat tego spotu znaleźć opinię zwykłych młodych kobiet. Podejrzewam, że zajęte randkowaniem mogły ją ledwie zauważyć.
Wypowiadają się za to chętnie i z oburzeniem:
- zawodowe heterofobicznie zacietrzewione feministki,
- "ciotki" celebrytki, które przy sprzyjających wiatrach mogłyby być matkami właściwego targetu,
- matki-celebrytki (i aspirujące potakiwaczki), mocno doświadczone przez kolejnych partnerów i samotnie wychowujące dzieci.
Wymienione wyżej głośno artykułują pretensje do świata i do twórców kampanii. Wydaje im się bowiem, że ktoś próbuje je zmusić do macierzyństwa, albo piętnuje te kobiety, które matkami nie zostały.
Chciałoby się rzec, trochę skromności Drogie Panie. Wasz stosunek do seksu i macierzyństwa nie interesuje już chyba nikogo poza akcjonariuszami klinik in vitro i banków spermy.
Nie o Was tu idzie.
Na dodatek psujecie opinie wszystkim wspaniałym kobietom, które z różnych powodów nie zostały matkami, ale nie mają nic przeciwko tym, które cieszą się macierzyństwem lub chciałyby się nim cieszyć i chętnie skorzystają z doświadczeń innych.
Andrzej Wróblewski, Dwie mężatki |
Przy okazji - nie zdążyłam być w Tokio, ale nie uważam, by biura podróży reklamujące wycieczki do tego miasta w jakikolwiek sposób stygmatyzowały mnie i zmuszały do takiej eskapady. Nie miałabym także pretensji, gdyby kobieta występująca w reklamie płakała, ponieważ nie miała czasu i pieniędzy na podróże, bo musiała zajmować się dziećmi.
Reklama Tokio w żaden sposób mnie nie obraża. A mówiąc zupełnie szczerze, w ogóle mnie nie interesuje. Nie zauważyłam też, by promocją wycieczek do Tokio oburzeni byli wrażliwi aerofobicy.
Za tych zaś, którzy nie chcieliby umierać nie zobaczywszy wcześniej stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni, mocno trzymam kciuki. Oby spełnili swoje marzenie.
Pierwszy raz od lat ktoś publicznie powiedział kobietom, że w ogóle można żałować , iż nie urodziło się dziecka i feministki wpadły w popłoch. Lata oglupiania na nic. Ponadto ta kampania jednak dopieszcza te matki, które odlożyły karierę na potem. Normalnie zamach na podstawy ustroju 3 RP. Lu
OdpowiedzUsuń" kampania jednak dopieszcza te matki, które odlożyły karierę na potem", czyli jednak klasyczna mowa nienawiści, a robota przecież sama się nie zrobi.
UsuńJeśli idzie o Tokio to swego czasu przy nisko stojącym yenie udało mi się spędzić tam dwa tygodnie za równe 5 tysięcy złotych polskich (łącznie z przelotem i hotelem). W przypadku biura podróży musiałbym zapłacić kilka razy tyle. Polecam bo miasto niesamowite i zajmujące :)
OdpowiedzUsuń«Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: "Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły"
OdpowiedzUsuńDzięki, kimkolwiek jesteś. Kapitalny cytat z "Ewangelii"
Usuń