środa, 25 maja 2016

Jak arystokratycznie wybrnąć z błędu

Są opowieści z tzw. sfer wyższych, które urzekają mnie absolutnie swym niewymuszonym wdziękiem i swoistym surrealizmem. Do takich należy historia pewnego błędu, który przydarzył się Stanisławowi Tarnowskiemu, polskiemu historykowi literatury, krytykowi literackiemu, publicyście politycznemu, przywódcy konserwatystów krakowskich, profesorowi i rektorowi  Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezesowi Akademii Umiejętności w Krakowie, a ponad wszystkie te zaszczyty polskiemu hrabiemu i arystokracie.

Jan Matejko, Portret Stanisława Tarnowskiego

Otóż w monumentalnej monografii pt. "Matejko" hrabia Stanisław Tarnowski zdecydował się opowiedzieć historię namalowania obrazu "Zmartwychwstanie" mistrza Jana i pokrótce dzieło zanalizować.



"W Wielki Piątek roku 1884, Matejko bardzo smutny, bardzo przygnębiony, chodził po kościołach odwiedzać groby. Trwało to kilka godzin. Czy w modlitwie znalazł pociechę, czy tylko w rozmyślaniu o Męce Pańskiej i Zmartwychwstaniu natchnienie - z powrotem zaczął natychmiast malować ten obraz. Skończył go w dni dziesięć. W poemacie Pola opowiada Wit Stwosz, że kiedy zrobił krucyfiks, a miał dłutem przebić bok Pana Jezusa, nie mógł się na to zdobyć, bo miał takie uczucie jakżeby naprawdę zadawał Mu ranę. Wydaje się to przesadzonem, źle wymyślonem. A jednak widać, że jest prawdziwem, bo przydarzyło się Matejce. On, kiedy kończył tego Chrystusa, nie mógł się zmusić do wymalowania znaków po pięciu ranach i nie zrobił ich.

Jan Matejko, Zmartwychwstanie, 1884

Obrazów religijnych nie sprzedawał nigdy. O tym, kiedy go skończył powiedział zaraz. "Ja go znowu daruję, bom nie Judasz, żebym Pana Jezusa sprzedawał. Okazja darowania nadarzyła się rychło. Przy likwidacji Banku Włościańskiego we Lwowie, Artur Potocki zapłacił długi za wszystkich włościan z dwóch powiatów, a kredytem swoim umożliwił ratunek 20 000 gospodarstw i rodzin, Ten czyn tak Matejkę wzruszył, że pod wrażeniem posłał do Krzeszowic "Zmartwychwstanie". (...)
"Zmartwychwstanie" jest rzeczą bardzo znakomitą. Co za myśl oryginalna i szczęśliwa, żeby Pan Jezus unosił się z grobu w powietrze w tej samej postawie, w której wisiał na krzyżu. Krzyża nie ma , ale on taki rozpięty, jak tam zachował tę postawę, jako znak spełnienia odkupień.

"Od ramion krzyża na zawsze odpięty
W światów nowych wschodzącej jutrzence
Macza wzniesione w niebowstępne ręce.

Czy przypadkiem nie ten wiersz zrodził ten pomysł Matejki? Podobieństwo myśli w każdym razie jest.Chrystus wzniósł się ponad grób z taką potęgą,  w twarzy ma taki wyraz wszechmocy, zwycięstwa i łaski, że chwili Zmartwychwstania żaden malarz chyba dzielniej, głębiej nie wyobraził sobie i nie oddał. To Bóg, to Odkupiciel naprawdę i to religijny obraz jakich nasz wiek i przeszły niewiele wysłały. Są zarzuty naturalnie. Że ciało uwielbione jest zbyt muskularne, fizycznie potężne, herkulesowe; prześcieradło koło bioder zbyt pokręcone  i jest go za dużo, a zwłaszcza światłość, która Jezusa otacza jest żółta i nieświecąca, jest ciałem stałym, dającym się ująć jako światło księżyca w Wernyhorze. Jest i właściwy Matejce rys mistyczny; ta światłość ma formę serca; trzyma ją z boków pięciu aniołków odpowiadających pięciu ranom, a wyobrażających różne cnoty. Zarzucać można niejedno: na przykład tego na dole człowieka, który tak wygląda, jakby pomagał wieko grobowe odwalić. Tylko potęgi w ruchu tego Chrystusa i w wyrazie jego twarzy, tego zaprzeczyć nie można."

Odłóżmy na bok zarzuty wobec Matejki, a zastanówmy się dlaczego hrabia Stanisław Tarnowski napisał, że malarz "ran na obrazie nie zrobił", kiedy  na zdjęciu zamieszczonym w książce obok widać, że rany jednak są. Ci z czytelników, którzy dotrwają do przypisów, mogą przeczytać takie wyjaśnienie.

" Na wiarę ustnego podania napisałem, że Matejko nie miał serca wymalować znaków po pięciu ranach Zbawiciela. Po napisaniu nie miałem możności z powodu zdrowia porównać tego podania z obrazem. Z reprodukcji dopiero przekonałem się, że owe znaki są. Niniejszym cofam i prostuję błędnie podaną wiadomość."

Nie wiem, jak Wy, ale ja czuję się absolutnie rozbrojona dystyngowaną, wielkopańską formą tego wyjaśnienia.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa historia. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podobała. Dziękuję za komentarz.

      Usuń