Jeden z bardziej urokliwych fragmentów "Panien z Wilka" poruszył mnie nie tylko muzyką.
Zdarzyło mi się widzieć kilka obrazów Giorgionego tam i tu, a niektóre tylko na papierze, ale jakoś na żadnym nie zauważyłam anioła, do którego Tunia mogłaby być podobna. W ogóle aniołów u Wenecjanina jak na lekarstwo, a jeżeli już są, to pozbawione tułowia i kończyn główki pucołowate z samymi skrzydełkami. Średni więc komplement dla kobiety, nawet takiej co to Kartezjusz jej wdzięku dodaje.
Dla pewności przerzuciłam album z obrazami artysty i wtedy mi się przypomniało, że według jednej z dziesiątek interpretacji słynnej "Burzy", dzieło to przedstawia Hagar karmiącą Ismaela, a mężczyzna stojący nieopodal w stroju pasterza (jak chcą zwolennicy sielanek), bądź żołnierza (jak widzą go entuzjaści eposów) ma być de facto biblijnym aniołem wysłanym na pomoc kobiecie i dziecku wygnanym przez Sarę i Abrahama.
Wydawało mi się, że płeć przedstawionej postaci w żaden sposób nie deprecjonuje pomysłu. Iwaszkiewiczowi bowiem, jak powszechnie wiadomo, mogło być "ganz egal", a nawet akuratniej popadać w zachwyt nad przymiotami męskiego ciała.
Informacja, że pierwotnie w tym miejscu jeden z najbardziej tajemniczych malarzy wszech czasów umieścił postać nagiej kąpiącej się kobiety, którą potem przemalował zmieniając jej płeć i przyodziewając przyzwoicie, wydała mi się niesamowicie i perwersyjnie pociągająca interpretacyjnie (choć oczywiście miałam świadomość, że ani Iwaszkiewicz, ani nawet twórcy filmu nie mogli znać wyników rentgenowskich badań obrazu przeprowadzonych wiele lat po napisaniu i nakręceniu filmu). Jak być może pamiętacie Tunia przypominała Wiktorowi Rubenowi nieżyjącą Felę, którą miał szczęście zobaczyć kąpiącą się nago. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności i może nawet jakiś znak ;)
Dla formalności sięgnęłam po opowiadanie, a tu niespodzianka.
<<Spojrzał na Tunię, szła obok niego wiotka, "kroczyła" raczej jak archanioł obok Tobiasza na obrazie Giorgiona, stawiając osobno długie nogi.>>
I zonk. Informacje o erudycji pisarza okazały się nieco przesadzone, podobnie jak zachwyty nad jego twórczością. Biedaczysko pomylił malarza, tytuł, motyw albo wszystkie trzy elementy. Odnalezienie dzieła, które dało Iwaszkiewiczowi asumpt do takiego porównania, nie powinno być trudne. Opisał bowiem szczegółowo swoje swoje malarskie inspiracje w "Podróżach do Włoch" i "Dziennikach". Jestem chyba jednak ostatnią osobą, która na te lektury i późniejsze poszukiwania chciałaby poświęcić czas.
Chylę natomiast czoło przed scenarzystą i reżyserem filmowej wersji "Panien z Wilka". Jestem przekonana, że Andrzej Wajda wiedział o pomyłce Iwaszkiewicza. Mimo to zdecydował się przywołać nazwisko Giorgionego i tajemniczą atmosferę przypisywanych mu obrazów.
Powyższa scena filmowa przypomina mi "Koncert wiejski". Lato wszędzie.
Dwie kobiety: jedna naga zupełnie jak Fela, z dzbanem wody, jak długonogi anioł, stoi zwrócona w przeciwną do towarzystwa stronę, druga także naga jest zasłuchana, zapatrzona, z fletem w dłoni czeka na sygnał, by zagrać.
Dwaj siedzący mężczyźni: jeden niewyraźny, o postaci rozpływającej się w tle, całą swą uwagę kieruje na tego drugiego; drugi zapatrzony w rozmówcę, z gitarą w dłoni na chwilę przed uderzeniem w struny. Obaj demonstracyjnie lekceważący kobiety. Nikt inny tylko Wiktor Ruben skupiony tylko na sobie i kontemplujący swą osobę sprzed lat :) w towarzystwie Felo-Tuni.
W tle pasterz, jak ten widz, stoi i patrzy ze stadem owiec za plecami.
Zdarzyło mi się widzieć kilka obrazów Giorgionego tam i tu, a niektóre tylko na papierze, ale jakoś na żadnym nie zauważyłam anioła, do którego Tunia mogłaby być podobna. W ogóle aniołów u Wenecjanina jak na lekarstwo, a jeżeli już są, to pozbawione tułowia i kończyn główki pucołowate z samymi skrzydełkami. Średni więc komplement dla kobiety, nawet takiej co to Kartezjusz jej wdzięku dodaje.
Giorgione, Pokłon pasterzy, 1505-10 |
detal |
Dla pewności przerzuciłam album z obrazami artysty i wtedy mi się przypomniało, że według jednej z dziesiątek interpretacji słynnej "Burzy", dzieło to przedstawia Hagar karmiącą Ismaela, a mężczyzna stojący nieopodal w stroju pasterza (jak chcą zwolennicy sielanek), bądź żołnierza (jak widzą go entuzjaści eposów) ma być de facto biblijnym aniołem wysłanym na pomoc kobiecie i dziecku wygnanym przez Sarę i Abrahama.
Giorgione, Burza, 1510 |
Wydawało mi się, że płeć przedstawionej postaci w żaden sposób nie deprecjonuje pomysłu. Iwaszkiewiczowi bowiem, jak powszechnie wiadomo, mogło być "ganz egal", a nawet akuratniej popadać w zachwyt nad przymiotami męskiego ciała.
Informacja, że pierwotnie w tym miejscu jeden z najbardziej tajemniczych malarzy wszech czasów umieścił postać nagiej kąpiącej się kobiety, którą potem przemalował zmieniając jej płeć i przyodziewając przyzwoicie, wydała mi się niesamowicie i perwersyjnie pociągająca interpretacyjnie (choć oczywiście miałam świadomość, że ani Iwaszkiewicz, ani nawet twórcy filmu nie mogli znać wyników rentgenowskich badań obrazu przeprowadzonych wiele lat po napisaniu i nakręceniu filmu). Jak być może pamiętacie Tunia przypominała Wiktorowi Rubenowi nieżyjącą Felę, którą miał szczęście zobaczyć kąpiącą się nago. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności i może nawet jakiś znak ;)
Dla formalności sięgnęłam po opowiadanie, a tu niespodzianka.
<<Spojrzał na Tunię, szła obok niego wiotka, "kroczyła" raczej jak archanioł obok Tobiasza na obrazie Giorgiona, stawiając osobno długie nogi.>>
I zonk. Informacje o erudycji pisarza okazały się nieco przesadzone, podobnie jak zachwyty nad jego twórczością. Biedaczysko pomylił malarza, tytuł, motyw albo wszystkie trzy elementy. Odnalezienie dzieła, które dało Iwaszkiewiczowi asumpt do takiego porównania, nie powinno być trudne. Opisał bowiem szczegółowo swoje swoje malarskie inspiracje w "Podróżach do Włoch" i "Dziennikach". Jestem chyba jednak ostatnią osobą, która na te lektury i późniejsze poszukiwania chciałaby poświęcić czas.
Chylę natomiast czoło przed scenarzystą i reżyserem filmowej wersji "Panien z Wilka". Jestem przekonana, że Andrzej Wajda wiedział o pomyłce Iwaszkiewicza. Mimo to zdecydował się przywołać nazwisko Giorgionego i tajemniczą atmosferę przypisywanych mu obrazów.
Giorgione, Koncert wiejski, 1509 niektórzy przypisują ten obraz Tycjanowi. |
Powyższa scena filmowa przypomina mi "Koncert wiejski". Lato wszędzie.
Dwie kobiety: jedna naga zupełnie jak Fela, z dzbanem wody, jak długonogi anioł, stoi zwrócona w przeciwną do towarzystwa stronę, druga także naga jest zasłuchana, zapatrzona, z fletem w dłoni czeka na sygnał, by zagrać.
Dwaj siedzący mężczyźni: jeden niewyraźny, o postaci rozpływającej się w tle, całą swą uwagę kieruje na tego drugiego; drugi zapatrzony w rozmówcę, z gitarą w dłoni na chwilę przed uderzeniem w struny. Obaj demonstracyjnie lekceważący kobiety. Nikt inny tylko Wiktor Ruben skupiony tylko na sobie i kontemplujący swą osobę sprzed lat :) w towarzystwie Felo-Tuni.
W tle pasterz, jak ten widz, stoi i patrzy ze stadem owiec za plecami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz