Na przełomie XX i XXI wieku szkoły w Polsce (na wszystkich poziomach) osiągnęły chyba mistrzostwo świata w przedstawianiu fascynujących postaci, tematów i utworów w sposób niemożebnie nudny i zniechęcający do dalszych poszukiwań. Współcześnie zaś to osiągnięcie kultywują i dopieszczają. Jestem żywym dowodem na prawdziwość tej tezy. Gdyby nie fascynujące oczy królewny angielskiej, nigdy przenigdy nie dowiedziałabym się, jak intrygującą postacią był czołowy polski poeta barokowy znany powszechnie jako Daniel Naborowski.
Otóż przeglądając internetowy tomik poezji staropolskiej pomyślałam, że zerknę sobie, jak też wyglądała Elżbieta Stuart, która natchnęła "szlachcica" z Polski do napisania urokliwego liryku. Wyszukiwarka przyszła mi z pomocą wyświetlając obok informacji o słynnym wierszu portret godnie prezentującego się dziewczęcia z lekkim wytrzeszczem zamieszczony tam przezornie przez przewidujących pedagogów.
Portret Elżbiety Stuart, autor nieznany, ok. 1613 |
De gustibus non est disputandum mawiają nudziarze i manipulanci. Zwykłych ludzi wychwalanie pospolitości irytuje. Mnie dodatkowo zaintrygowała czarna opaska na ramieniu brzyduli.
Dziewczę strzelające oczyma jak Kupido z łuku, raczej nie mogło nosić żałoby. Portret ewidentnie nie mógł powstać w czasach, kiedy serce Naborowskiego w popiół się zamieniało pod wpływem wzroku Elżbiety. I rzeczywiście. Królewna nosiła żałobę po śmierci brata, Henryka Fryderyka od listopada 1612 roku. Portret powstał więc co najmniej trzy, cztery lata po tym, jak poeta miał okazję pałać... w obecności dziewczyny.
Zgodnie z powszechnie dostępnymi informacjami, Naborowski przebywał w Anglii w roku 1609, wtedy też miał napisać wiersz. Trzydziestosześcioletni mężczyzna komplementuje więc w zgoła nieprzyzwoity sposób dwunastolatkę. Elżbieta Stuart w roku 1609 wyglądała ponoć tak.
Robert Peake, Księżniczka Elżbieta,1610 |
Nie próbujcie mi powiedzieć, że o tym dziecku można było coś takiego napisać:
Chcąc poznać gust Naborowskiego postanowiłam sprawdzić, jak wyglądała jego żona. Poeta ożenił się w roku 1620 w wieku czterdziestu siedmiu lat z wdową Piekarską. Niestety nigdzie wieści o tym, w jakim wieku była oblubienica i jak wyglądała. Wiadomo jedynie, że kobieta miała dzieci z poprzedniego związku, a małżeństwo z Naborowskim było nieudane i bezdzietne. Jakoś niedziwne w kontekście oczu królewny, prawda?
Mimo że Naborowski pozostawił po sobie wiele utworów opiewających kobiece wdzięki, nigdzie nie mogłam znaleźć informacji, jakie konkretnie kobiety go inspirowały. W ogóle badacze skąpią szczegółów dotyczących biografii poety, chociaż podobno pozostawił po sobie bogatą korespondencję. Fakt, że listy jednego z najwybitniejszych polskich literatów doby staropolskiej pozostają w rękopisach przez kilkaset lat uważam za bulwersujący, ale i pobudzający wyobraźnię w kierunku niekoniecznie sprzyjającym Naborowskiemu. Tym bardziej, że detale, które ujawniono, skłaniają do spekulacji.
W jednym z listów do swego chlebodawcy Janusza Radziwiłła, Naborowski przekonywał go o swym szlacheckim pochodzeniu, "...dziad mój Stanisław Naborowski, szlachcic chudy, ale dawny, ubogą ojczyznę Naborowo, półtorej mili od Zakroczymia (czego są munimenta) utraciwszy ojca w miasto wpędził. Ociec ubogi, krom uczciwego wychowania, nic mi nie zostawił".
Przodkowie Daniela Naborowskiego zlustrowani zostali przez dobrze poinformowanego Waleriana Nekandę Trepkę. W swym demaskacyjnym dziele znanym powszechnie pod nazwą "Liber chamorum", autor uprzejmie donosił: "Naborowski nazwał się miejski synek z Krakowa, aptekarczyk spod Jaszczurki. Ronenberg zwano ojca jego aptekarza. Rodzony brat jego Abram Ronenberg był na tej aptece w Krakowie. Ten nazwany mieszkał w Lublinie. Mieszczkę żonę miał. Synów kilka jego było. Dziewczynkę jedną dał za p. Jana Wielowiejskiego. Abram ten Ronenberg aptekarz w Krakowie umarło anno 1629. Zostało po nim na każde dziecię po 80 tysięcy. Synowie jego za szlachtę noszą się".
Zdaniem prof. Krzysztofa Mrowcewicza takie rodzinne koligacje wyjaśniałyby, skąd Daniel Naborowski posiadał odpowiednio duże pieniądze, które w młodości umożliwiały mu podróżowanie po Europie, studia w najmodniejszych wówczas ośrodkach uniwersyteckich, u tak znakomitych wykładowców jak Galileusz, a zarazem lekceważące traktowanie go przez Janusza Radziwiłła, na dworze którego Naborowski służył przez lata, mimo licznych czynionych mu afrontów.
Z Januszem Radziwiłłem związana jest kolejna wstydliwa dla poety sprawa, mianowicie udział w rokoszu Zebrzydowskiego. Podobnie jak jego pan, Naborowski miał być heretykiem (kalwinem) i miał wziąć udział w buncie przeciwko Rzeczpospolitej i królowi (raczej nie z bronią w ręku, bo tej unikał, jak przystało na "świeżego" szlachcica). Zygmuntowi III Wazie, katolickiemu fundamentaliście, udało się jednak pokonać zdrajców i tym samym ocalić idee tolerancji w Polsce. Zamiast stosów, które niewątpliwie zapłonęłyby gęsto w Rzeczpospolitej wzorem krajów naprawdę postępowych, uczestnicy rokoszu uzyskali miłosierne, katolickie przebaczenie (dzięki któremu oni i ich pogrobowcy mogą rezolutnie oczerniać Zygmunta po dziś dzień).
Zanim jednak do owego wybaczenia doszło, Radziwiłł wraz Naborowskim chcąc uniknąć konsekwencji zdrady króla, w 1608 roku uciekli z kraju szukając domowego ciepła tam, gdzie ogniska rozpalano chętniej. Naturalnym biegiem rzeczy zajechali i do Jakuba Stuarta. Ów nowoczesny władca chwilę wcześniej był łaskaw wydać rozkaz torturowania Guya Fawkesa oraz nakazać brutalne prześladowania i represje wobec wszystkich katolików. Od czasów jego panowania nie wolno już im było zajmować żadnych publicznych stanowisk.
I w takich to właśnie okolicznościach nasz poeta dojrzał te oczy królewny jak pochodnie albo i gwiazdy jakieś.
Literaturoznawcy zwracają uwagę, że wiersz Naborowskiego bardzo, bardzo przypomina wcześniejszy o kilkanaście lat sonet Honorata de Porcheresa Laugiera dedykowany Gabrielle d'Estrees, metresie Henryka IV, która znowuż dowiodła jak nikt inny w historii sztuki, że częste mycie skraca życie.
Francois Clouet, Gabrielle d'Estrees w wannie, początek XVI w. |
Akurat z tego plagiaciku wspaniałomyślnie rozgrzeszyłabym naszego wierszopisa. Jaka królewna, taki wierszyk.
Bardzo, ale to bardzo jestem natomiast ciekawa, co jest w owych nieopublikowanych listach Naborowskiego i gotowa jestem przyjąć zakład, że znalazły się tam myśli oryginalne, świeże, rzucające nowe światło na czasy, w których przyszło poecie żyć. Sądzę, że gdybyśmy się wreszcie dowiedzieli, co było przedmiotem licznych tajemniczych misji dyplomatycznych, z którymi Naborowski na polecenie Radziwiłłów jeździł do Francji, Wenecji, Niemiec, Szwajcarii, Szwecji i Anglii, zrozumielibyśmy, że idea religijnej tolerancji rozbłysła w Polsce takim światłem w XVII wieku, że oślepiła nawet najbardziej przenikliwych.
------------------------
Na górze detal obrazu Gerarda van Honthorsta, Elżbieta jako wdowa, 1642, wybrałam złośliwie ze względu na bazyliszkowe spojrzenie portretowanej:)
Źródła:
Krzysztof Mrowcewicz, Z Mazowsza na Parnas, czyli perypetie dworskiego poety,
Paulina Buchwald-Pelcowa, Daniel Naborowski - notka biograficzna,
Mirosława Hanusiewicz, Barokowy komplement
Mnie w szkole uczono, że królewna była brzydka jak noc, a Naborowski chciał sie jej jedynie przypodobać. Dlatego wybrał oczy bo o nich dało się coś w miarę dobrego napisać. Teraz widzę jednak, że zwyczajnie łgał od początku do końca.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą mam pytanie - gdzie znajdują się obecnie te niepublikowane listy Naborowskiego?
Niedawno znalazłam informację, że Naborowski&Co próbowali zainteresować królewną małoletniego Władysława IV. Sądzę, że wbrew woli Zygmunta III. A kiedy ten umarł wrócono do pomysłu i rajono królewiczowi, też bez powodzenia, córkę ognistookiej. Fiasko tych starań pięknie literacko, choć przy okazji, przedstawiła Zofia Kossak w "Błogosławionej winie."
UsuńMnie bardzo zainteresowała "wdowa Piekarska" i tak się zastanawiam, czy ona aby nie od tego Piekarskiego, co na mękach bredził. Data wdowieństwa i ślubu jakby się zgadzała. Próbowałam to sprawdzić, ale trafiam na bardzo skąpe opracowania.
Niestety nie wiem, gdzie są te listy. Wspominali o nich w tekstach poświęconych Naborowskiemu Janusz Pelc i Paulina Buchwald Pelcowa.