niedziela, 20 października 2013

Odcięte ręce, nogi, palce i inne pouczające potworności


Puccio Capanna, Martyrologia św. Stanisława, 1338

Szokujący fresk przedstawiający leżący korpus człowieka, dwóch mężczyzn, którzy pochylają się nad nim, by odciąć rękę i dwóch rzucających odcięte kończyny znajduje się w kościele mniejszym Bazyliki św. Franciszka w Asyżu. Tutaj 8 maja 1254 roku odbyły się uroczystości związane z ogłoszoną kilka miesięcy wcześniej kanonizacją biskupa Stanisława ze Szczepanowa, a osiemdziesiąt lat później Puccio Capanna, wybitny włoski artysta uwiecznił moment śmierci polskiego biskupa na ścianach kaplicy jego imienia.


Konflikt biskupa z Bolesławem Śmiałym do dziś budzi historyczne kontrowersje. Historycy spierają się zarówno, co do powodów zatargu, jego przebiegu, jak i sposobu wykonania kary. Mnie, a mam wrażenie, że także wielu malarzom przedstawiającym śmierć biskupa, najbardziej zaciekawiła wersja zapisana przez kronikarza - bajarza, biskupa krakowskiego Wincentego Kadłubka, ponoć niezupełnie zgodna z prawdą, ale jakże sugestywna.

Otóż Kadłubek twierdzi, że prowadząc wieloletnie wyprawy wojenne Bolesław Śmiały zatrzymywał
wielu rycerzy przez zbyt długi czas przy sobie. Ci zostawili majątki i żony, by towarzyszyć królowi, wypełnić rycerski obowiązek, a przy okazji zdobyć cenne łupy (ta kolejność mogła być nieco inna). Kiedy jednak dowiedzieli się, że opuszczone kobiety zdradzają ich z zarządcami dóbr i rodzą dzieci pod nieobecność mężów, wielu zdecydowało się opuścić władcę i wracać do domu. W tej sytuacji Bolesław zmuszony był przerwać wyprawę na Ruś. Wrócił do kraju, by ukarać zdrajców i wiarołomne niewiasty. 

W kadłubkowej "Kronice" można przeczytać, że wielu dostojnikom za zdradę groziła śmierć. Król ukarał także niewierne żony, nawet wtedy, gdy mężowie wybaczyli im chwile słabości. "[Bolesław] z tak wielką prześladował potwornością, że nie wzdragał się od przystawiania do ich piersi szczeniąt, po odtrąceniu niemowląt, nad którymi nawet wróg się ulitował" - czytamy w "Kronice". 
 
"Ukaranie niewiernych żon" anonimowego artysty,
Zamek w Pieskowej Skale .
Król Bolesław nakazuje niewiernym żonom karmić
piersią szczeniaki, a niemowlęta z nieprawego łoża
mają ssać wymiona suk. Po lewej stronie biskup Stanisław
stara się powstrzymać władcę.


Za rycerzami i ich niewiastami miał wstawiać się biskup krakowski Stanisław ze Szczepanowa. Król jednak ani myślał słuchać biskupa, a kiedy ten zagroził mu klątwą rozkazał "przy ołtarzu, pośród infuł, nie okazując uszanowania, ani dla stanu, ani dla miejsca, ani dla chwili - porwać biskupa! Ilekroć okrutni służalcy próbują rzucić się na niego, tylekroć skruszeni, tylekroć na ziemię powaleni łagodnieją. Wszak tyran, lżąc ich z wielkim oburzeniem, sam podnosi świętokradzkie ręce, sam odrywa oblubieńca od łona oblubienicy, pasterza od owczarni. Sam zabija ojca w objęciach córki i syna w matki wnętrznościach. O żałosne, najżałobniejsze śmiertelne widowisko! Świętego bezbożnik, miłosiernego zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje, poszczególne członki na najdrobniejsze cząstki rozsiekuje, jak gdyby miały ponieść karę [nawet i] poszczególne cząstki członków." - pisał z emfazą Kadłubek, dając pretekst później żyjącym artystom, do odmalowania makabrycznej chwili ze wszelkimi szczegółami. 


Muzeum Narodowe w Poznaniu,
Posiekanie św. Stanisława, 1521
Męczeństwo św. Stanisława,
obraz w kościele parafialnym w Kobylinie





















Jak powszechnie wiadomo, błędem byłoby wymagać od twórców trzymania się faktów. Malarze nie wahali się więc dodać do relacji kronikarza kilka potworności od siebie, by opowieść wydała się jeszcze bardziej przejmująca i zapadła w pamięć. Na powyższych obrazach ciało biskupa zostało obnażone, by wierni lepiej widzieli efekty królewskiej furii, rany i okaleczenia, a części ciała porozrzucane, by wywołać większy szok. Bez dwóch zdań, kogoś kto dopuścił się takich potworności nazwać można nie tylko barbarzyńcą, ale wręcz bestią.

Orły, które widoczne są na obrazie po prawej to również element legendy. Wincenty Kadłubek zanotował, że nad szczątkami biskupa zaczęły krążyć cztery białe orły, które odpędzały inne ptaki. Gdy zapadł zmierzch od ciała biskupa biła jasność i blask jak od słońca. Ludzie, którzy przybyli zwabieni cudem trzeciego dnia, zobaczyli, że odcięte członki zrosły się, a na ciele biskupa nie ma nawet blizn.
Jan Długosz w  "Żywocie św. Stanisława" napisał jednak, że prawa ręka nieżyjącego hierarchy pozbawiona była wskazującego palca. Miał on wpaść w trakcie napaści do pobliskiego jeziora, gdzie został zjedzony przez rybę. Łatwo ją jednak odnaleziono, bo biło od niej nadzwyczajne światło, które nie pozwalało skryć się nawet w największych głębinach. Relikwię odnaleziono, złożono obok ciała, a wkrótce ona także zrosła się z resztą.

Drzeworyt, Zabójstwo św. Stanisława, 1504, źródło: NAC

Nawiązanie do tego fragmentu legendy zauważycie na drzeworycie. Zaintrygowało mnie kilka innych elementów tej pracy: dziwaczne drabiny po lewej, po prawej zaś kolczaste słońce (czyżby symbol męczeństwa?), orzeł ze wstążkami przy skrzydłach wiążącymi go z księgą i mniejszym budynkiem (aluzja przywiązania rycerstwa do religii i rodzinnego domu?), brak czwartego ptaka.


Legenda św. Stanisława, Hungarian Kings' Anjou Legendarium, XIV w.
1. Wyświęcenie Stanisława na biskupa
2. Bp Stanisław wskrzesza Piotrowina
3. Zabicie biskupa Stanisława
4. Ćwiartowanie ciała świętego


I na koniec najbardziej szokująca ilustracja legendy św. Stanisława z zaprzyjaźnionych Węgier. Rycina pochodzi z przygotowanego na zlecenie andegaweńskich władców zbioru żywotów świętych. Podobno legendarium przeznaczone było jako lektura dla królewskich dzieci. Cóż, jak widać nie oszczędzano im makabrycznych widoków.

Niniejszy post dedykuję spragnionym mocnych wrażeń współczesnym bojownikom o sprawę i prawdę (swoją oczywiście).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz