czwartek, 18 grudnia 2014

Jak czytała Maria Magdalena

Rogier van der Weyden, Czytająca Maria Magdalena, ok 1435

Ekstrawagancki kadr tego obrazu jest dziełem przypadku, powstał zrządzeniem losu w niewyjaśnionych okolicznościach. "Czytająca Maria Magdalena" została kunsztownie namalowana na mahoniowej desce przez jednego z najwybitniejszych artystów późnego średniowiecza jako detal większej całości, z której znaczna część gdzieś zaginęła. Te fragmenty, które się zachowały, dzieli zaś obecnie kilkaset kilometrów.

Ujął mnie bezpretensjonalny sposób, w jaki van der Weyden potraktował Magdalenę. Kobieta w pięknej soczysto zielonej sukni podbitej szaroburym (chyba) futrem (czy to aluzja to grzesznej przeszłości)  przycupnęła na podłodze, oparta o gotycko rzeźbiony kredens i czerwoną poduchę. Otworzyła książkę i niepomna na otoczenie, ruch, krzątaninę wokół, zagłębiła się w treść dzieła.  Interpretatorzy są zgodni, że święta czyta "Biblię", XIII-wieczny francuski wolumin. Przyznam szczerze, że ta teza wydała mi się cokolwiek nieprawdopodobna. Czy bowiem w średniowieczu możliwe byłoby czytanie "Pisma Świętego" w pozycji wydawałoby się pozbawionej odpowiedniego szacunku, czyli na siedząco, gdzieś w kącie komnaty? Okazuje się jednak, że taka pozycja Marii Magdaleny ma mocne uzasadnienie i to właśnie biblijne.


W Ewangelii wg św. Łukasza, rozdz. 10 wers 38-40, napisane bowiem zostało:
"W dalszej ich podróży przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go do swego domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która siadła u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie. Natomiast Marta uwijała się koło rozmaitych posług. Przystąpiła więc do Niego i rzekła: Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła."
Dzieło van der Weydena odwołuje się wprost do tego fragmentu.
Sposób tego odwołania urzeka mnie absolutnie malarskim wdziękiem i swobodą, na którą stać najwybitniejszych artystów.


Czytająca Maria Magdalena, detal

Próbowałam znaleźć XIII-wieczną francuską wersję Biblii, która przypominałaby książkę trzymaną przez Magdalenę. Podobnie wyglądających manuskryptów, dwukolumnowych z granatowo-czerwonymi inicjałami jest całkiem sporo, kilka z nich to kieszonkowe wydania "Pisma Świętego" (swoją drogą niesamowite, że już wówczas myślano o wygodzie czytelnika). Wydaje mi się jednak, że malarz zainspirował się wyglądem piętnastowiecznego "Vocabularium iuris utirusque", choć może było odwrotnie i autor prawniczego słownika naśladował van der Weydena?


Iodocus der Erfordia, Vocabularium iuris utirusque, XV
źródło: British Library

W "Czytającej Marii Magdalenie" jest jednak coś, co nie daje mi spokoju, a raczej burzy mój spokój. To białe płótno, którym czytelniczka chroni okładkę swojej Księgi.

Nie wiem, jak Wy, ale ja na ogół traktuję książki z nieco mniejszą atencją. Te, do których wielokrotnie wracam, po prostu zaczytuję. Na ogół najpierw niszczy się im grzbiet, potem wypadają kartki, niekiedy ściera się druk pod palcami. Właściwie im bardziej lubię jakąś książkę, tym gorzej ona wygląda. Czasami podkreślam jakiś szczególnie udany, albo kontrowersyjny fragment, bywa że naskrobię "glosę" ołówkiem na marginesie, żeby nie zapomnieć skojarzenia. Kiedy czuję potrzebę dopisania czegoś więcej, piszę na kartce, a potem wkładam ją w odpowiednie miejsce książki. A że przy niektórych pozycjach często dokładam kartki, książka puchnie i wtedy właśnie wspomniany grzbiet odpada i całość traci fason. Czasami po prostu zaginam rogi, żeby zaznaczyć miejsce, do którego koniecznie powinnam wrócić w bliżej nieoznaczonej przyszłości. Mam też zwyczaj zabierania ulubionych książek np. na wakacje, co niespecjalnie służy ich urodzie, zawsze też mam jakąś książkę w torebce, na wypadek, gdyby tak się akurat złożyło, że przytrafi mi się chwila idealna na lekturę.

Płótno na obrazie niderlandzkiego malarza wzbudza więc we mnie wyrzuty sumienia i pokazuje, że do standardów świętości daleko mi bardzo, zwłaszcza jeśli chodzi o zwyczaje czytelnicze ;). W ten sam bowiem sposób co Maria Magdalena o książki dbały i inne święte.


Robert Campin, św. Barbara, 1438
Robert Campin, Zwiastowanie, 1427- 32



Ambrosius Benson, Czytająca Magdalena, 1529

Na obrazie flamandzkiego malarza, Ambrosiusa Bensona, Maria Magdalena obłożyła książkę w zieloną tkaninę. Z perspektywy kilkuset lat ta ostrożność jest w pełni uzasadniona.




Zdaje się, że święta czyta któreś z dzieł rozchwytywanego na początku XV wieku anonimowego flamandzkiego artysty zwanego Mistrzem Pierwszego Modlitewnika Maksymiliana I. Być może najdroższą książkę świata tzw. "Godzinki Rothschilda". Kilka miesięcy temu sprzedano ją na aukcji kontrolowanego przez Rothschildów domu aukcyjnego Chrystie's za 13 600 000 $. Cena nie wydaje się zbyt wygórowana zważywszy na udany product placement.

Źródła:
British Library, British Gallery, Wikipedia.org. Christies.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz