czwartek, 14 maja 2015

W niebie, pierwszym, drugim, a nawet siódmym

- .... patrzą teraz na nas z góry i cieszą się, że nie dożyli takich czasów.
- Z góry? Bluźniercy... samobójca i sodomita,  z góry... ?
- Racja! W  niebie nudy, zemdliłoby ich pewnie.


Poruszyła mnie ta zasłyszana rozmowa, a zwłaszcza jej ostatnie zdanie. Ani ono oryginalne, ani mądre, a pojawia się wyjątkowo często w lekkich dyskusjach na tematy eschatologiczne. Pomyślałam sobie, że autorstwo "niebiańskich nudów" należy z pewnością do jakiejś wpływowej i mocno zaburzonej osobistości żyjącej przed wiekami, która z racji swych buntowniczych przekonań stała się ikoną ;) wszelkich dowcipkujących sceptyków.

Świat pełen jest jednak niespodzianek.

D. Badglej za Gustavem Dore, Raj



Wszystkie tropy prowadzą bowiem do wielkiego Dantego Alighieriego (jedno z najpiękniej brzmiących nazwisk w polskiej odmianie). Włoski poeta nieśmiertelną sławę zyskał głównie dzięki opisaniu scen mrożących krew w żyłach, budzących obrzydzenie, grozę i wywołujących panikę, czyli Piekła. Frazeologizm "dantejskie sceny" ma stałe miejsce w polszczyźnie i jest swego rodzaju hołdem złożonym poecie, który tak plastycznie odmalował kary czekające zło-czyńców, kiedy opuszczą już ziemski padół.

Nie tylko polscy komentatorzy "Boskiej Komedii" wskazują, że opis wędrówek po Czyśćcu i Raju ustępuje plastycznością i siłą wyrazu opisom piekielnym.  Zrozumienie i właściwe odczytanie scen niebiańskich wymaga ponoć od czytelnika dobrej orientacji w tematyce teologicznej i filozoficznej, a osobie nieprzygotowanej opis ten może się wydać, tak właśnie(!), nudny.

Moim skromnym zdaniem, dzieła Dantego w ogóle nie da się zrozumieć bez obszernych przypisów z różnych dziedzin tak przyrodniczych, matematycznych, jak i humanistycznych i dotyczy to wszystkich części. Rozsmakowanie się w opisie nieskończonej radości i szczęścia pogłębiającego się wraz ze zbliżaniem się do źródła wiekuistej światłości nie wymaga jednak nadzwyczajnej wiedzy teologicznej, w każdym razie można ją pominąć.

Niebiańską część "Boskiej Komedii" rozpoczyna kokieteryjna apostrofa o natchnienie i pomoc w wyrażenie tego, co człowiekowi trudno wypowiedzieć i nazwać, a po niej następuje relacja jak poeta wraz ze swą muzą Beatrycze wznosił się ku pierwszemu niebu, czyli Księżycowi. Dante opisuje, jak pędzi, gna w kierunku światłości.  Z zawrotną prędkością, podąża ku blaskowi słońca, szybciej niż samo światło i jak z rozkoszą pogrąża się w boskiej harmonii.

Hieronymus Bosch, Wstąpienie błogosławionych,
detal, po 1490

Opis podróży na Księżyc przypomniał mi, jako żywo, własne doświadczenie. Otóż, pewnego wiosennego dnia, trafiłam zupełnie niespodziewanie do szpitala. Miła pani anestezjolog wstrzyknęła mi substancję znieczulającą, po której miałam usnąć na czas operacji. To był prawdziwy odlot. Najpiękniejsze doświadczenie w życiu, po którym nic już nie jest takie samo. Radosna podróż ku światłu z ponadświetlną prędkością, taka jaką opisał Dante w pierwszych dwóch pieśniach "Raju". Z tego wnoszę, że albo Dantemu zaaplikowano wcześniej to samo, albo rzeczywiście zmierzałam ku niebu ;). I było to wspaniałe.

Szybka jazda bez trzymanki po promiennym torze jest doświadczeniem zdecydowanie przyjemnym i zdecydowanie nie jest nudna. Co jeszcze dusze zbawione robią w niebie? Otóż zgodnie z opowieścią włoskiego poety doznają olśnienia we wszelkich sprawach, które zaprzątały je na Ziemi. Nagle rozumieją prawa przyrody i astronomii. Także moralne zagwozdki i ludzkie dzieje, nazywane niekiedy historią, rozjaśniają się w niebiańskim blasku. Zainteresowani mogą o nich dyskutować do woli. Jest to wszakże zajęcie poboczne, podejmowane przy okazji wizyt takich, jak wspomniana podróż Dantego przez zaświaty. W Raju bowiem trwa niekończąca się uczta. "Wszyscy święci balują w niebie, złoty sypie się kurz" - pisał inny poeta, Andrzej Mogielnicki i mam przekonanie, że zręczniej choć lapidarnie wyraził to, co Włoch chciał przekazać.  W rytm wyznaczany przez niebiańską harmonię tańczą dusze pobożne, którym nie dane było dopełnić w całości złożonych ślubów, duchy dobroczynne, miłujące, duchy uczonych, wojowników, sprawiedliwych, a także duchy kontemplatywne i triumfujące. Śpiewają do wtóru chórów anielskich przepełnione radością, szczęściem, blaskiem. Wszystkie z wyjątkiem tych, które wieczny odpoczynek znalazły w siódmym niebie. Frazeologicznym "siódmym niebem" wyrażamy na ogół stan najwyższej rozkoszy. Badacze kultury widzą etymologię tego wyrażenia w głębokiej starożytności. Nie będę się sprzeczać z lenistwa (może w innym poście).
Siódme dantejskie niebo jest wyjątkowe. Znajduje się na Saturnie a zamieszkują je duchy kontemplatywne. Układają się one w kształt wysokiej drabiny. Im bliżej dusza dotarła do Boga, tym wyższy szczebel tworzy. W siódmym niebie panuje boski spokój, błogość i upojna cisza umożliwiająca duchom kontemplatywnym oddawanie się ich ulubionym intelektualnym działaniom. Warto wziąć wizję Dantego pod uwagę, kiedy następnym razem komuś przyjdzie do głowy powiedzieć, że czuje się jak w siódmym niebie.

----------------------------------------

Osoby, które w przyszłości chciałyby popełnić głupstwo mówiąc o "nudnym niebie", uprzedzam, że nie omieszkam podjąć tematu i szczegółowo opowiem im o atrakcjach czekających na zbawionych w niebie 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9 i o Empireum :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz