Szlachcic Hreczecha, zwany na kartach narodowej epopei Wojskim, był sympatycznym staruszkiem, wirtuozem gry na rogu, skutecznym nożownikiem, znawcą polowań, oryginalnym kucharzem i ... nieznośnym gadułą. Lektura "Pana Tadeusza", a szczególnie historii opowiadanych przez wspomnianą postać, pozwala zrozumieć mądrość zawartą w staropolskim przysłowiu: mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Nie krępując się bynajmniej zasadami zdrowego rozsądku, prawdopodobieństwa, czy ustaleniami nauki, staruszek poważnym tonem mówi, byle tylko nie milczeć. A o czym? A to o wyjątkowym gatunku wojowniczej i mężnej muchy szlacheckiej, a to o historii dwóch szlachciców o podobnych nazwiskach, których od śmierci w pojedynku uchronił pomysł na takie pocięcie niedźwiedziej skóry, że strzelając z jej przeciwległych końców, mogliby do siebie nie trafić, a to o księciu polującym na tygrysy w Afryce (na tym kontynencie nie ma tygrysów!), a to znów o wyższości astrologii nad astronomią. Niezwykła elokwencja Wojskiego pozwala mu odczytać z ilustracji umieszczonych na porcelanowym serwisie, pełną dramatycznych zwrotów historię sejmikowych obrad. Wspomnieć warto o zbieraniu muchomorów i uzasadnieniu wrzucania monet i pereł do gotującego się rosołu, i polewaniu roztopionym masłem drewna, żeby się lepiej paliło. Słowem, Wojski poraża uważnego czytelnika swoją elokwencją i erudycją.
Sądząc po tym, że jego opowieści często są przerywane przez innych bohaterów poematu, Mickiewicz musiał być zupełnie świadomy śmieszności i irytacji, które Hreczecha budzi swoim gadulstwem. Po co zatem wprowadził do poematu te dziwne wypowiedzi? Może dlatego, że wielu takich szlachetnych staruszków było w czasach, które opisywał? Może dlatego, że kpił dobrotliwie ze starych szlacheckich mądrości? Może dlatego, że opowieści wkładane w usta Wojskiego wydawały mu się na tyle śmieszne, że uznał, iż warto je utrwalić?
Ale dlaczego gorliwi współcześni interpretatorzy w tych opowieściach dopatrują się mądrości narodowych, nabożnie analizując każde słowo, domyślić się nie sposób.
Nie krępując się bynajmniej zasadami zdrowego rozsądku, prawdopodobieństwa, czy ustaleniami nauki, staruszek poważnym tonem mówi, byle tylko nie milczeć. A o czym? A to o wyjątkowym gatunku wojowniczej i mężnej muchy szlacheckiej, a to o historii dwóch szlachciców o podobnych nazwiskach, których od śmierci w pojedynku uchronił pomysł na takie pocięcie niedźwiedziej skóry, że strzelając z jej przeciwległych końców, mogliby do siebie nie trafić, a to o księciu polującym na tygrysy w Afryce (na tym kontynencie nie ma tygrysów!), a to znów o wyższości astrologii nad astronomią. Niezwykła elokwencja Wojskiego pozwala mu odczytać z ilustracji umieszczonych na porcelanowym serwisie, pełną dramatycznych zwrotów historię sejmikowych obrad. Wspomnieć warto o zbieraniu muchomorów i uzasadnieniu wrzucania monet i pereł do gotującego się rosołu, i polewaniu roztopionym masłem drewna, żeby się lepiej paliło. Słowem, Wojski poraża uważnego czytelnika swoją elokwencją i erudycją.
M. E.Andriolli, Koncert Wojskiego |
Sądząc po tym, że jego opowieści często są przerywane przez innych bohaterów poematu, Mickiewicz musiał być zupełnie świadomy śmieszności i irytacji, które Hreczecha budzi swoim gadulstwem. Po co zatem wprowadził do poematu te dziwne wypowiedzi? Może dlatego, że wielu takich szlachetnych staruszków było w czasach, które opisywał? Może dlatego, że kpił dobrotliwie ze starych szlacheckich mądrości? Może dlatego, że opowieści wkładane w usta Wojskiego wydawały mu się na tyle śmieszne, że uznał, iż warto je utrwalić?
Ale dlaczego gorliwi współcześni interpretatorzy w tych opowieściach dopatrują się mądrości narodowych, nabożnie analizując każde słowo, domyślić się nie sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz