wtorek, 24 września 2013

Żart doskonały, czyli Sichulski karykaturuje Rydla

Kazimierz Sichulski, Lucjan Rydel i gęsi, 1904

Lucjan Rydel, pierwowzór Pana Młodego w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego, był postacią niezwykle barwną. Jeśli dziś jest pamiętany to przede wszystkim ze względu na swoje liczne i ujmujące słabości, o których rozpisywali się przyjaciele literata w listach i we wspomnieniach, a które celnie wypunktował i uwiecznił Wyspiański w swoim dramacie.

Kazimierz Sichulski, świetny karykaturzysta, zmieścił je na niewielkiej powierzchni.


Bosonoga postać w binoklach, solidnym mieszczańskim tużurku ściśniętym góralskim pasem siedząca na pięknie malowanej krakowskiej skrzyni to zjadliwa satyra na chłopomanię Rydla. Poeta mógł godzinami opowiadać o swoich ludowych fascynacjach i wychwalać wszystko, co ludowe pod niebiosa.

Brak butów nie jest tu przypadkowy. Pamiętacie jak Panna Młoda w "Weselu" oponuje przeciwko pomysłowi, by zdjęła niewygodne buty. "Trza być w butach na weselu" - mówi rezolutnie. Tymczasem wieść gminna niesie, że Lucjan inteligent z dziada pradziada, oświadczał się o rękę wiejskiej dziewczyny bez butów. Zauważył bowiem, że chłopi boso chodzą. Chcąc przypodobać się przyszłej rodzinie, zdjął obuwie, podwinął nogawki i ruszył w konkury. Rodzice panny młodej byli ponoć tyle oburzenie, co i rozbawieni zachowaniem przyszłego zięcia. Mimo że na wsi w zwykły dzień chodzono bez butów, to od święta, albo przy jakiejś ważnej okazji zakładano je. Fascynacja ludowością była u Rydla na tyle powierzchowna, że takich niuansów nie zauważał.


Przyjrzyjmy się twarzy. Widzicie kłódkę na ustach. "Ach, pan gada, gada, gada" - mówi w Weselu Radczyni chcąc przerwać perorę mężczyzny opowiadającego o swym  szczęściu niedającym się ująć w słowa i wyrazić metaforą. Lucjan Rydel był nieznośnym gadułą. Buzia mu się nie zamykała. O jego gadulstwie pisano wiersze.

Lucjan Rydel
Dwie bruzdy na czole dają wyraz troskom, które zaprzątały głowę poety. Mimo że Rydel zapowiadał się na wieszcza, a przyjaciele byli przekonani o jego talencie i zdolnościach, nie stworzył dzieła, które zapewniałoby mu trwałe miejsce w literackim panteonie. Gęsi targające uszy poety to z jednej strony swojski symbol ludowości, z drugiej pretekst do pokazania nieco odstających uszu poety, z trzeciej zaś przytyk (wytarganie uszu) do dokonań twórcy, któremu, jak widać na załączonym wyżej obrazku, ręce opadły.

I wreszcie pawie pióra w gęsich ogonach. W czasach Rydla gęsimi piórami co prawda już nie pisano, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że Sichulski wykorzystał skojarzenia z taką funkcją piór. Spod pawiego pióra, ulubionego dekoracyjnego elementu młodopolskich twórców, poezja powinna wyjść jeszcze piękniejsza niż spod gęsiego.
Niewykluczone jest jednak, że umieszczenie pawiego pióra noszonego przecież także na jako ozdoba odświętnych chłopskich czapek ("Miałeś chamie czapkę z piór..."), w tylnej części ciała gęsi, bądź co bądź uchodzącej za głupią, jest najbardziej dosadnym satyrycznym elementem tej karykatury odnoszącym się bardziej do jej oglądaczy niż do modela.

Kazimierz Sichulski stworzył kilkadziesiąt karykatur najbardziej znanych ludzi kultury, sztuki i polityki swojej epoki. Uwielbiano go za nie. Współcześni artyście bez trudu odczytywali zakodowane w nich anegdoty. Obecnie nie jest to takie proste. Obiecuję jednak, że karykatury Sichulskiego pojawią się w tym blogu jeszcze nieraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz