Obiecywałam sobie, że nie będę już pisać postów o Adamie Mickiewiczu. Jakkolwiek niezmiennie, choć mimowolnie pozostaję pod wielkim wrażeniem jego twórczości (ze względu na jej walory rozrywkowe), to co do Mickiewicza-człowieka uczucia mam ambiwalentne, a nawet pozbawione złudzeń. Okazuje się jednak, że jakoś nie mogę przestać o nim czytywać. Przy okazji czuję (jakież to mickiewiczowskie słowo!), że jestem na dobrej drodze, by odkryć, co też sprawia, że kobiety z gruntu i do szpiku kości poczciwe lokują swe zainteresowania w mężczyznach wprawdzie wymownych, ale o wątpliwych przymiotach ducha (miałam napisać charakteru, ale "duch" jest taki romantyczny) i za nic nie chcą zrywać toksycznej więzi, nawet wtedy gdy jest ona stricte czytelnicza i dotyczy nieboszczyka od stu pięćdziesięciu lat prawie.
Przechodząc do rzeczy. Czytam sobie o odeskich perypetiach Adama Mickiewicza (słynne "zesłanie" w głąb Rosji za działalność ponoć patriotyczną), a tu fragment, jak to po kozacku poeta radził sobie w salonie agentki rosyjskiej ochrany Karoliny Sobańskiej i jak z wdziękiem zlekceważył jej zwierzchnika i przyjaciela Iwana Osipowicza de Witt, szerzej znanego jako Jan Witt, zdrajca.
"Do jej salonu wpadał podobno Mickiewicz w najrozmaitszych godzinach i powitawszy prędko gospodarzy, a nierzadko i zebranych gości, miał mówić bez ogródki: „Ja chcę kawy, niech tylko będzie z tłustą śmietanką i grubym kożuszkiem". Pijąc ją rozmawiał lub słuchał, a wypróżnioną filiżankę wręczał gospodarzowi, gospodyni lub któremu z gości, biorąc ich w roztargnieniu za służących. Podobnie miał się znaleźć i w salonie kuratora Wittego. Tym razem filiżankę dał jenerałowi Wittowi, figurze wysoko postawionej w sferach urzędowych: inni goście przeważnie urzędnicy lub oficerowie cierpli ze zgrozy na widok takiego przekroczenia: ale jenerał, który by wielbicielem Karoliny Sobańskiej, wiedząc o pomyłkach tego rodzaju, filiżankę odniósł i przed damą swych myśli z tem się pochwalił."
Ciekawa jestem, jak to się stało, że przyszły wieszcz relaksował się w takich miejscach i z takimi ludźmi, a jeszcze bardziej, dlaczego taka kanalia jak wspomniany Witt dzieliła się kochanką ze skazańcem.
Cytat za: Adam Rzążewski (Aër), "Mickiewicz w Odessie i twórczość jego z tego czasu".
Przechodząc do rzeczy. Czytam sobie o odeskich perypetiach Adama Mickiewicza (słynne "zesłanie" w głąb Rosji za działalność ponoć patriotyczną), a tu fragment, jak to po kozacku poeta radził sobie w salonie agentki rosyjskiej ochrany Karoliny Sobańskiej i jak z wdziękiem zlekceważył jej zwierzchnika i przyjaciela Iwana Osipowicza de Witt, szerzej znanego jako Jan Witt, zdrajca.
Portret Karoliny Sobańskiej, Nie znam niestety malarza. |
George Dawe, Portret Iwana Osipowicza de Witt 1823-25 |
"Do jej salonu wpadał podobno Mickiewicz w najrozmaitszych godzinach i powitawszy prędko gospodarzy, a nierzadko i zebranych gości, miał mówić bez ogródki: „Ja chcę kawy, niech tylko będzie z tłustą śmietanką i grubym kożuszkiem". Pijąc ją rozmawiał lub słuchał, a wypróżnioną filiżankę wręczał gospodarzowi, gospodyni lub któremu z gości, biorąc ich w roztargnieniu za służących. Podobnie miał się znaleźć i w salonie kuratora Wittego. Tym razem filiżankę dał jenerałowi Wittowi, figurze wysoko postawionej w sferach urzędowych: inni goście przeważnie urzędnicy lub oficerowie cierpli ze zgrozy na widok takiego przekroczenia: ale jenerał, który by wielbicielem Karoliny Sobańskiej, wiedząc o pomyłkach tego rodzaju, filiżankę odniósł i przed damą swych myśli z tem się pochwalił."
Ciekawa jestem, jak to się stało, że przyszły wieszcz relaksował się w takich miejscach i z takimi ludźmi, a jeszcze bardziej, dlaczego taka kanalia jak wspomniany Witt dzieliła się kochanką ze skazańcem.
Cytat za: Adam Rzążewski (Aër), "Mickiewicz w Odessie i twórczość jego z tego czasu".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz