Przycięty kadr z filmu |
Z ogromną przyjemnością obejrzałam właśnie film najchętniej nagradzany w tym roku i chyba najgoręcej komentowany zarówno przez wytrawnych kinowych znawców jak i zwykłych widzów.
Było to 77 minut przeraźliwie nudnych, intelektualnie dennych, odpychających wizualnie. Porażająca twórcza bieda. Każda minuta tych filmowych tortur przyniosła mi jednak trudną do wyrażenia radość.
My Polacy mamy niewiarygodne wprost szczęście!
Nową, postępową, kosmopolityczną, poprawną mitologię w pocie czoła próbowali wymyślić nam ludzie nieposiadający grama talentu. Swym wiekopomnym gniotem do kultury wnieśli tyle, ile brudu mieli za paznokciami, a na dodatek przy okazji rozbili bank z nagrodami, co skutecznie powinno ostudzić przez najbliższe lata ich naśladowców (wyczerpana pula), równie wrednych i równie pazernych na światowe zaszczyty.
Oszałamiającemu światowemu sukcesowi kinowemu towarzyszył nieco mniejszy sukces na lokalnym rynku literatury. Tu światowych splendorów nie będzie, bo szczerze wątpię, by na świecie znalazł się jakiś błyskotliwy tłumacz gotowy cierpieć, choćby za miliony, przez blisko 1000 stron elukubracji. Beztalenciom nie pomogą żadne plemienne, rytualne zaklęcia, nawet wielokroć powielane w mediach.
Zacytują znanego poetę: „Kto wie, gdyby nas lepiej i piękniej kuszono...”
OdpowiedzUsuń:-D
Ach, Herbert, genialnie to ujął...
Usuń