czwartek, 15 czerwca 2017

Jak Tadeusz Rejtan kamieniem rzucił w "gorszy sort"

Protestujący Tadeusz Rejtan na obrazie Jana Matejki

Tadeusz Rejtan zapewnił sobie patriotyczną legendę i trwałe miejsce na kartach historii efektownym zablokowaniem przejścia. Szlachcic rzucił się przed maszerujących zdrajców, rozerwał koszulę obnażając nagi tors i przejmującym głosem począł zaklinać ich na wszystkie świętości, by zawrócili z drogi hańby, albo będą zmuszeni przejść po jego trupie.
Mimo że od tych dramatycznych chwil upłynęło przeszło dwa stulecia, Rejtanowski protest stanowi niedościgniony wzór wszystkich protestów. Przy nim posadzenie czterech liter na drodze przemarszu przez współczesnych protestujących wygląda na totalną fuszerkę i symulanctwo. Nie dziwi więc, że obserwatorzy pozostają ogólnie niewzruszeni i znudzeni.

Wspominam Rejtana, bo przypominając sobie jakiś czas temu "Pamiątki Soplicy" Henryka Rzewuskiego, trafiłam na anegdotę, która wydała mi się bardzo na czasie.


Jako chłopiec Tadeusz Rejtan kształcił się w szkole jezuitów w Nowogródku. Wśród uczniów wyróżniał się nie wynikami w nauce, ale postawą patriotyczną. Chętniej też niż w dyskusje o tematyce naukowej wdawał się w dyskursy społeczne. Legendą owiany został jeden z nich. Otóż pewnego majowego dnia uczniowie zaczęli rozmawiać o hetmanie Wincentym Korwinie Gosiewskim, przodku kasztelanica Władysława Oskierki, szkolnego kolegi Rejtana. Nie odmawiając mu sławy i zasług, jeden z dyskutantów zauważył, że wspierając Szwedów podczas najazdu i podpisując akt uznania Karola X Gustawa za króla, hetman został zdrajcą ojczyzny. Przystąpienie przezeń do konfederacji tyszowieckiej było próbą zmazania hańby.  Wówczas Oskierko zaczął bronić swego pradziada i tłumaczyć, że "uleganie okolicznościom nie jest zdradą i że człowiek widząc, że siebie zgubi, a ojczyzny nie zbawi, bardzo roztropnie robi, kiedy wchodzi w układy z nieprzyjacielem, aby się zachował ojczyźnie na czas sposobniejszy." Rejtan próbował mitygować kolegę, a kiedy ten nieporuszony kontynuował swój wywód, oburzony Tadeusz chwycił kamień i rzucił go w stronę kasztelanica. Rzucił tak celnie, że trafił w głowę. Krew zalała twarz Oskierki.
Za karę rektor szkoły osobiście wymierzył Rejtanowi stosowną liczbę plag, a potem kazał mu na kolanach przepraszać potomka nawróconego zdrajcy. Rejtan wykazał się hartem ciała i ducha. Obijany nawet nie jęknął, a na domiar oświadczył, że gotów jest uderzyć każdego, kto będzie mówił, że godzi się wchodzić w zmowy z najeźdźcą ojczyzny. Oświadczenie to przyjęte zostało kolejną turą razów wymierzonych Rejtanowi w imię otwartości, tolerancji dla innych poglądów, prawa do wolnego dyskursu. Następnie trwającego w uporze zamknięto w kozie na cztery tygodnie. Uwolnienie młodego patrioty wyprosił sam kasztelan nowogródzki Oskierko, który odwiedziwszy syna w szkole, dowiedział się o zajściu. W przeciwieństwie do nazbyt nowoczesnych jezuitów, zrozumiał i docenił postępowanie Rejtana. Gdy go zobaczył, ucałował i ponoć powiedział: „Niech ci Bóg nie pamięta, żeś mi chłopca taką blizną obznaczył; ale szczęśliwa matka, co ciebie na świat wydała. Nie masz czego przepraszać mego syna, tylko proszę ciebie, bądź mu odtąd przyjacielem, jakim jestem twego ojca".

Portret z epoki Tadeusza Rejtana
pędzla nieznanego artysty
Portret z epoki
Wincentego Korwina Gosiewskiego






















W tym miejscu czuję się zobligowana do przezornego zamieszczenia formuły, że potępiam wszelką agresję fizyczną wobec osób o odmiennych poglądach i postawach życiowych. Na  przykładzie Tadeusza Rejtana najlepiej widać, jak bardzo propagandowo jest ona nieskuteczna. Któż bowiem, poza garstką książkowych moli, słyszał o szkolnym dowodzie rejtanowskiego patriotyzmu.
A swoją drogą jestem ciekawa, czy opowieść jest prawdziwa, czy też Rzewuski ją wymyślił i jak potoczyły się losy drugiej postaci tej opowieści, Władysława Oskierki.

2 komentarze:

  1. Ha! Ojczulkowie wystraszyli się wpływowego tatusia. Pamiętajmy, że kasztelan to drugi w kolejności urząd ziemski po wojewodzie. Ba! Urząd ďający krzesło w Senacie.

    Oddając sprawiedliwość kolejnym pokoleniom Oskierków dodajmy, że jeden zmarł na zesłaniu w Tobolsku (1796), inny zginął na wojnie "1812 roku", a kolejny znów oddał życie w powstaniu (1863). Nie wiem czy to w prostej linii potomkowie tego kasztelana, ale jeżeli tak, to znaczy że Tatuś zadbał by zneutralizować nauki rektora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę, że jezuici jednak szczerze bronili tego Oskierki (generalnie o jezuitach, tych pierwszych, mam bardzo dobre zdanie) Także uważam, że większą sztuką a i bardziej pożytecznie jest przekonać niż rzucić kamieniem.

      Zaszczyty, których dostąpił ród Oskierków zupełnie nie dziwią. Widać, że umiejętność przystosowania się do zmiennych warunków mieli we krwi i "bardzo roztropnie" postępowali. :)

      Usuń