sobota, 23 lutego 2019

Czy Adam M. zawiódł Marylę W.

Angelica Kauffmann, Pani de Krudener
z synem, 1786
Portret obok przedstawia jedną z najinteligentniejszych, najbardziej czarujących, najlepiej wykształconych i bardzo, bardzo wpływowych kobiet przełomu XVIII i XIX w., baronową Barbarę Julianę de Krudener. Namalowany został przez Angelikę Kauffmann ciesząca się niebywałą popularnością i sympatią wśród europejskich arystokratek, podczas pobytu Barbary w Rzymie. Dama udała się do słonecznej Italii wraz z mężem baronem Bernhardtem de Krudener, który był rosyjskim dyplomatą i właśnie ambasadorował w Wenecji.

Barbara uwielbiała swojego starszego o 16 lat męża z umiarkowaną wzajemnością z jego strony. Religijność i wysokie morale nie pozwalały jej jednak szukać pocieszenia w ramionach innego mężczyzny, mimo że z takowym mieszkała w Wenecji pod jednym dachem. Młody sekretarz pana de Krudener, Aleksander Stachiew, kochał żonę swego pracodawcy, opiekuna i przyjaciela szczerym i nieodwzajemnionym  uczuciem. Opierając się rodzącej się występnej namiętności, zdecydował jednak opuścić przyjaciół, przedkładając cnotę ponad egoistyczne szczęście.

Kilka lat później baronowa przejawiająca literackie ambicje, czerpała pełnymi garściami  z doświadczeń miłosnych nieszczęśliwego sekretarza, pisząc powieść epistolarną "Waleria, czyli listy Gustawa de Linar do Ernesta de G...". Utwór zdobył olbrzymią popularność, choć zdania na jego temat były podzielone. Taki Napoleon Bonaparte, któremu dumna pani de Krudener przesłała swe dzieło, uważał tę prozę "za połączenie patosu, paplaniny i dziwactwa". J. Goethe zaś czuł się urażony, kiedy porównywano ją do "Cierpień młodego Wertera". Warto wspomnieć, że pani de Krudener pisała swe dzieło niejako w opozycji do niemieckiego romansu, podejmując polemikę z jego występną i grzeszną wymową, a dokładając wszelkich starań, by opowiedziana historia była przykładem dla cnotliwych, nauką dla moralnych i wzorem dla ceniących piękno.



Louis von Schorn, Maryla z Wereszczaków
Putkamerowa, ok. 1811
Wielbicielką "Walerii" była Maryla Wereszczakówna, która czytała powieść po francusku i tak się nią przejęła, że przez trzy lata odkładała zaręczyny z hrabią Wawrzyńcem Puttkamerem, bo czekała na swojego "Gustawa". Kiedy wreszcie zrezygnowana oddała swą arystokratyczną rączkę Hrabiemu, brat Michał zaprosił do majątku Adama Mickiewicza. Przystojny młodzieniec był odpowiednio biedny, miał poetycką duszę i na nieszczęśliwego kochanka cierpiącego miłosne męki w stosunku do heroiny przyrzeczonej innemu, nadawał się idealnie. Niestety, Mickiewicz nie znał powieści baronowej de Krudener!

Nie wiedział biedaczysko, że odchodzić od zmysłów i doświadczać miłosnych udręk powinien dyskretnie, notując sekretnie wierszem swe doświadczenia dla potomnych. Po pewnym czasie zaś winien zupełnie naturalnie umrzeć z miłości, przed śmiercią wyjawiwszy przyjaciołom swą tajemnicę, tak by Maryla mogła wzruszyć się jego cnotą i w decydującej chwili uronić łzę.
Obnoszenie się z uczuciem do zaręczonej panny było, mówiąc delikatnie, niezręcznością i wprost psuło zabawę.

Mickiewicz przeczytał "Walerię" dopiero po powrocie do Kowna. Lektura musiała wywrzeć na nim wstrząsające wrażenie, bowiem ulokował ją w pisanych właśnie "Dziadach". W didaskaliach do pierwszej części dramatu znajduje się następujący tekst:

Prawa strona teatru — Dziewica w samotnym pokoju — na boku ksiąg mnóstwo, fortepiano, okno z lewej strony w pole; na prawej wielkie zwierciadło; świeca gasnąca na stole i księga rozłożona (romans Valerie).

Czytelnym odesłaniem do powieści jest również nazwanie bohatera "Gustawem". Badacze literatury znajdują w tekście dramatu także szereg innych polemicznych odwołań do dzieła pani de Krudener. "Waleria...", którą tak zachwyciła się Maryla, kończy się śmiercią Gustawa. "W Dziadach" Mickiewicz każe nieszczęśliwemu kochankowi zawisnąć gdzieś między światami i straszyć żywych w dzień zaduszny. Pewnie "ku pokrzepieniu" zawiedzionego serca Maryli.

Źródła:
B..J. de Krudener, "Waleria, czyli listy Gustawa de Linar do Ernesta de G." ze wstępem Marii Ciostek
Bohdan Urbankowski, "Adam Mickiewicz. Tajemnice miłości, wiary i śmierci"
 

2 komentarze:

  1. Tak na marginesie.
    Przyponiało mi się, że w trakcie wizyty w muzeum Mickiewicza w Wilnie trafiłem na przewodnika, który prowadził wręcz krucjatę w celu ujawnienia prawdziwego oblicza Adama M.(Kochanki, krymskie aksamitne represje, nieczułość w stosunku do żony ulegającej depresji). Co prawda nie mówił nic, czego bym nie wiedział z podstawowego kursu literatury polskiej, ale wyglądało jakby chciał krytykować to, co jak mu się pewnie wydawało, dla polskich turystów było święte. Budujące było, za to że bo grupa Polaków (w różnym wieku) wcale nie wyglądała na zszokowaną. Ba, padały wręcz pytania, a czy są dowody, że jakaś xyz też była kochanką Adama.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z żoną Mickiewicz postępował obrzydliwie. Nie dziwię się, że kobieta zwariowała.
    Urbankowski świetnie i przejrzyście opisuje romans z Marylą. Sugeruje przy tym że Puttkamer (który jak się okazuje, żadnym hranią nie był) tolerował amory żony ze względu na jej wysoki posąg. Znacznie nim podratował wówczas swoje szwankujące interesy.
    Ja to się nie mogę doczekać, kiedy wreszcie historycy będą mogli przejrzeć rosyjskie archiwa dot. Mickiewicza. W końcu blisko 200 lat minęło.

    OdpowiedzUsuń