poniedziałek, 7 października 2019

Spoza gór i rzek, czyli Ważyk

Znudzona jesienną aurą, bylejakością repertuaru kinowo-teatralno-koncertowego i patriotyczno-martyrologicznego, namówiłam miłość mojego życia do odwiedzenia Muzeum Narodowego i obejrzenia dzieł wydobytych z przepastnych magazynów tegoż przybytku kultury.  Zależało mi, by zabijając czas, poemocjonować się trochę, zachwycić się, zadziwić, popaść w zadumę, irytację, alboli uśmiechnąć się tylko, choćby złośliwie. Idziemy więc we dwoje przez kolejne sale podziwiając góry, rzeki i inne cudowności pięknie (albo i nie) odmalowane, a tu nagle na wprost Adam Ważyk "brzydki twarzyk".

L. Bielska-Tworkowska,
Portret A. Ważyka, 1932
No i ścisnęło mi serce. Któż dzisiaj czyta Ważyka. Twórca należy do wcale licznego grona wielce utalentowanych literatów, którzy napisali więcej niż o jeden wiersz za dużo i zgrzeszyli bezmierną zachłannością socjalistycznych zaszczytów i proletariackich splendorów. Wreszcie w jednym jedynym odruchu przyzwoitości popełnił genialny "Poemat dla dorosłych", dając dowód pełnej politowania pogardy dla pracujących mas.

Patrząc w przysłonięte szkłami bystre oczy Ważyka okutanego jesionką w przytulnym kawiarnianym wnętrzu, nad szklanką herbaty z cytryną, pomyślałam sobie, że dzisiaj idealnie odnalazłby się opiewając "mądrość wodza rzekę szeroką" i jej licznych beneficjentów. Gdzie ci poeci prawdziwi tacy...

J. Przybylski, Spacer do muzeum, 1979

2 komentarze:

  1. Frapujący jest ten "Spacer po muzeum".
    Nie wiem dlaczego, ale patrząc na postać po prawej mam skojarzenia z Gospodarzem Domu Stanisławem Aniołem... :)

    OdpowiedzUsuń