Walizka, z którą W. Gombrowicz udał się w 1939 r. do Argentyny, źródło: wikipedia.org |
Gombrowicza zdradziłam tuż przed maturą dla perwersyjno - zmysłowej prozy Schulza. Niezmiernie długie, nasycone znaczeniami zdania opowiadań, zapowiadały nieograniczoną literacko-intelektualną rozkosz narastającą z każdym kolejnym fragmentem. Opowiadania Schulza pochłonęły mnie całkowicie na długie miesiące i do dziś lubię do nich wracać.
Wracając wszakże do Gombrowicza, jestem pewna na 99,9%, że gdyby jego intymne pamiętniki miały znaczną wartość literacką, pisarz nie wahałby się ani chwili i opublikowałby je. Nie był nieśmiałym, zagubionym twórcą, a skandali nie unikał. Sądzę, że teksty mogą zawierać pewne szczegóły pikantnych przygód pisarza. Przemawia za tym ekscytacja wielbicieli różu od kilku tygodni podgrzewających atmosferę przed premierą. Pisząc szczerze, dosyć mam erotycznych wynurzeń wszelakich współczesnych twórców, którzy molestują mnie informacjami na temat swoich ulubionych zboczeń. Fuj! Po "Kronosa" Gombrowicza nie sięgnę, dopóki nie przeczytam jakiegoś fragmentu publikacji, który wnosiłby do literatury coś nowego.
Aktualizacja 25.05.2013
Czytam kolejne recenzje "Kronosa" i jest gorzej niż przypuszczałam. Zapiski Gombrowicza nie miały prawa ukazać się, bo do "poczytywania" ponoć zwyczajnie się nie dają. Żal mi naiwnych, którzy kupili książkę w tzw. przedsprzedaży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz