czwartek, 10 października 2013

Wyrwać chwast, czyli "Leczenie głupoty" Hieronima Boscha

Kilka nieortodoksyjnych myśli o jednym z najbardziej przewrotnych obrazów przypisywanych Hieronimowi Boschowi, czyli o "Leczeniu głupoty" lub jeśli kto woli "Wyrzynaniu kamienia szaleństwa".

Hieronimus Bosch, Leczenie głupoty, II połowa XV w


Trepanacja czaszki na wolnym powietrzu, latem w blasku słońca na zielonej trawie. Na pierwszym planie cztery osoby: starszy wieśniak siedzący na wysokim krześle, medyk dokonujący operacji, asystujący mnich i zakonnica.

Przyjrzyjmy im się dokładniej.
Operowany mężczyzna został przywiązany do krzesła. Wydaje się, że dlatego, by nie zsunął się bezwładnie w czasie zabiegu. Nie jest to raczej element oznaczający przymus. Otwartymi oczyma patrzy na widza, usta ma otwarte, jakby zamierzał coś powiedzieć. Układ rąk sugeruje, że nadal jest świadomy. Prawą ręką, ściska poręcz krzesła, lewą nieco bezwładnie opiera się na podłokietniku z drugiej strony. Uwagę zwracają jego czerwone spodnie opinające dorodne walory. Kontrastują z bielą koszuli. Czy oznaczają, że przyczyną problemów mężczyzny jest namiętne uleganie chuci? Przez poręcz krzesła przewieszona jest torba. Wystaje z niej kawałek trąbki - piszczałki, atrybut głupca.

Leczenie głupoty, detal
Medyk skupiony jest na pracy. Rozciął głowę pacjenta skalpelem, a z zakrwawionej czaszki wyjmuje niewielką roślinę, a dokładniej kwiat. Cóż nie od dziś o osobach lekce sobie świat ważących mówi się iż "siano mają w głowie" albo fiołki, a gdy nie są dostatecznie poważne i wykazują nadmierny optymizm, że "zielono im w głowie". To już drugi kwiatuszek znaleziony w czeluściach mózgu wieśniaka. Pierwszy został złożony na okrągłym, kamiennym stoliku jak na ołtarzu (rozbawił mnie listek figowy wyrzeźbiony na nodze stolika, u podstawy).

Wiele kontrowersji, domysłów i komentarzy budziło nakrycie głowy chirurga. Dlaczego Bosch nałożył mu odwrócony lejek i co przez to chciał powiedzieć?
Pytanie zmierzające do znalezienia odpowiedzi powinno raczej brzmieć: dlaczego ten lejek nie spada w trakcie pochylania głowy? Sądzę, że artysta wyposażył postać w tę niebanalną ozdobę dokładnie z tego samego powodu, dla którego sto lat później Cervantes kazał don Kichotowi przyodziać metalową miednicę. Kluczem do rozwiązania zagadki jest moim zdaniem czerwona opaska wystająca spod lejka i czerwone mankiety przy dłoniach. W głowie i w rękach medyka objawia się namiętność nie mniej szalona niż ta w spodniach operowanego wieśniaka. Lejek chroni ją przed niepowołanym okiem, a jednocześnie zapewnia dopływ powietrza, by mogła się rozwijać. Intrygujący jest królewski znak na prawym ramieniu peleryny. Czy oznacza wsparcie władzy świeckiej dla postępowej działalności medyka? Dzban z wodą przyczepiony do ciemnozielonego pasa  pewnie pomaga zachować higienę podczas operacji, może posłuży do zmycia krwi i innych śladów.

Leczenie głupoty, detal
Po drugiej stronie wsparta o kamienny stolik (z listkiem figowym) stoi bezczynna zakonnica z księgą na głowie. Ma kamienną, skupioną twarz. Głowę podtrzymuje obiema rękami. Pewnie lektura jest ciężka :) Czerwona okładka sugeruje, że treści w niej zawarte mogą rozpalić umysł, a może nawet doprowadzić go do szaleństwa.

Czerwone mankiety przy rękawach łączą ją w specyficzny sposób z medykiem, podobnie jak czerwień pustej sakiewki przy pasku z głupkiem. Proszę, proszę, ręce zajęte podpieraniem głowy, a sakiewka pusta...

Dlaczego książka leży na głowie zakonnicy, skoro mogłaby na stole? Kobieta wywyższa, wynosi symbol mądrości (cywilizacji), ponad inne, ponad złożony na stole kwiat. Czy można znaleźć miejsce lepsze dla książki niż głowa? Aby ją utrzymać zakonnica nie może sobie pozwolić na żaden lekko-myślny ruch i właśnie oto chodzi. Poskromiła potrzebę działania.


Jedynie siwy mnich błogosławiący pacjenta i jego lekarza ma wszystko w porządku z głową. Widzimy go w roli właściwej dla zakonnika. W lewym ręku trzyma karafkę. Niestety nie dowiemy się, czy trunek, który się w niej znajduje to czerwone wino.

Równie ciekawe jak postaci są elementy otoczenia. Buty głupka schowane pod krzesłem. Czy pacjent założy je jeszcze, czy czekają na kogoś innego. W dali po prawej stronie widać kościół, po lewej szubienicę. Dokąd podążą uczestnicy zdarzenia? Ku zbawieniu czy ku potępieniu?


Napis wokół namalowanej scenki głosi: "Mistrzu, wytnij ten kamień raz, nazywam Lubbert Das."
I tu kilka słów wyjaśnienia. Lubbert Das to flamandzki odpowiednik znanego nam z ludowych opowieści  głupiego Jasia. Za czasów Boscha operacja wycinania kamienia z głowy była powszechnym zabiegiem lekarskim stosowanym w przypadku osób cierpiących na zaburzenia psychiczne. Na ogół rzeczywiście kończyła się "uspokojeniem" pacjenta.

Cóż, skłonna jestem twierdzić, że Bosch pokazał, że kamień ciążący uważanemu za głupka może okazać się kwiatkiem nadającym życiu urok, a chętni do wycinania głupoty u innych, swoje szaleństwo pielęgnują z niezwykłą pomysłowością wykorzystując wszystkich i wszystko, co mają pod ręką.

3 komentarze:

  1. Ma Pani niezwykly dar dostrzegania relacji i zwiazkow pomiedzy elementami, ktore wydaja sie zupelnie odlegle, samodzielne. Podziwiam za latwosc wyrazania mysli. Pozdrawiam serdecznie, Marek Kurz

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezwykłe... :)

    OdpowiedzUsuń