Wezwanych na dywanik w najlepszym razie spotyka reprymenda, w najgorszym surowa kara. Na dywanik wzywanych jest wielu Europejczyków i Amerykanów, nie tylko Polacy. Skąd ta powszechność? Zastanawialiście się kiedyś, skąd wziął się ten frazeologizm?
Autorzy "Oxford Dictionary of Idioms" każą widzieć źródła tego związku wyrazowego w codziennym doświadczeniu drugiej połowy XIX wieku. Oto pan, właściciel, przemysłowiec ma wspaniały pokój, gabinet, a na podłodze tego pomieszczenia z powodów estetycznych, dla wygody, a nade wszystko ze względów prestiżowych rozciągnięty jest mięciutki i kolorowy dywan. Zirytowany postępowaniem swoich głupich i/albo nieodpowiedzialnych podwładnych, wzywa ich do swego gabinetu celem wysłuchania, pouczenia i ukarania. Wezwani we własnych mieszkaniach, pokojach i miejscach pracy dywanów oczywiście nie mają.
Czyżby możliwość postania przez chwilę (choćby przykrą) na dywanie była dla nich przeżyciem tak wyjątkowym, że prośbę o stawienie się u przełożonego nazwali wezwaniem na dywanik, zdrabniając przy tym czule nieosiągalny przedmiot pożądania?
A może to konieczność podzielenia się miejscem na wspomnianym dywanie wywołała u ważniaka sentymentalne uczucia wobec tkaniny i obawy, czy aby nie zostanie zabrudzona, i ta przyćmiwszy wszystko inne, kazała mu wezwać delikwenta "na dywanik" zamiast po prostu na rozmowę?
Neal Whitman, w artykule poświęconym używaniu frazeologizmu w języku angielskim, uważa, że powyższy trop prowadzi do fałszywych wniosków i zwraca uwagę, że już w tekstach tworzonych na przełomie XVIII i XIX wieku znaleźć można stały związek wyrazowy "być na dywaniku" (being on the carpet) w odniesieniu do pytań, problemów, zagadnień, spraw (głównie politycznych), czyli rozmów przy stole. Stąd wyciąga wniosek, że frazeologiczny dywanik nie jest ozdobą podłogi, a raczej właśnie stołu. Po polsku nazwalibyśmy więc go raczej makatą, rodzajem grubej serwety. Postawienie czegoś, bycie na dywaniku oznaczałoby uczynienie zeń przedmiotu rozważań. Jako argument za takim pochodzeniem "wzywania na dywanik" przywołuje francuskie "sur le tapis" i sposób jego używania w tekstach francuskich.
Gotowa byłabym się zgodzić z wyjaśnieniem etymologii frazeologizmu na modłę francuską, gdyby nie pewne dzieło Andrzeja Maksymiliana Fredry, o którym wspominałam na tym blogu niedawno. Otóż wspomniany literat już w II połowie XVII wieku wydał pewną pozycję zatytułowaną "Peristromata regum symbolis expressa", którą zilustrował pięknymi rycinami, Spójrzcie tylko.
Zwróćcie uwagę na frędzle, gwoździe, pętelki sugerujące, że ilustracje przedstawiają kobierce czy też makaty, a może właśnie dywaniki zwane najpierw z grecka, a potem także po łacinie "peristromata".
We wstępie do "Peristromata regum..." Fredro przekonywał czytelnika, że elementy dekoracyjne zdobiące siedziby i pałace władców, a szczególnie te, na których znalazły się treści o charakterze umoralniającym, wpływające na sposób myślenia i postępowania, pełnią niebagatelną rolę. Patrząc na nie codziennie, zarówno pan, jego rodzina jak i służący im ludzie kształtują swój umysł i utwierdzają się w obyczajnym i szlachetnym postępowaniu. Dobór odpowiednich dekoracji jest zatem sprawą ważną. Swój utwór o charakterze moralizatorskim napisany z myślą o królu Władysławie IV ozdobił więc Fredro dwudziestoma rycinami/ makatami/ dywanikami będącymi lapidarnym przedstawieniem myśli zawartych w dwudziestu krótkich traktatach.
Pomysł nie był oryginalny. Kilkadziesiąt lat wcześniej dzieło o podobnym charakterze zostało wydane we Francji. Mowa o "Peristromata Turcica, sive Dissertatio emblematica...."
Czy jest możliwe, aby to właśnie peristromata z wyhaftowanymi nań sentencjami, mądrościami, zdobiące królewskie i arystokratyczne (magnackie) pałace i przetłumaczone nieco nieudolnie jako dywaniki leżały u źródeł powszechnie używanego w Europie zwrotu "wezwać na dywanik"? Władcy musieli szczycić się tymi dekoracjami i odwoływać się do ich treści równie często, jak współcześnie różne marki odwołują się do swoich haseł (claim), które tworzone są tak, by z jednej strony wyrażać wartości, jakimi kieruje się firma, z drugiej dawać klientom obietnicę ich realizacji w dostarczanym produkcie. Z łatwością mogę sobie wyobrazić, że pan niezadowolony z działania swego podwładnego wzywał go do komnaty, ustawiał przed umoralniającym kobiercem i przypominał o zasadach, które panują w jego domu, czyli wzywał go do spojrzenia na dywanik.
Mówiąc szczerze upierałabym się przy takim wyjaśnieniu, gdyby nie to, że nie udało mi się znaleźć tkanej, niepapierowej wersji peristromy ;) z wyhaftowaną nań sentencją.
Źródła:
Neal Whitman, "Called on the carpet", Visual Thesaurus
Oxford Dictionary of Idioms
Janusz Pelc, Słowo i obraz
Foty: wikimedia.org, metmuseum.org, polona,pl
Autorzy "Oxford Dictionary of Idioms" każą widzieć źródła tego związku wyrazowego w codziennym doświadczeniu drugiej połowy XIX wieku. Oto pan, właściciel, przemysłowiec ma wspaniały pokój, gabinet, a na podłodze tego pomieszczenia z powodów estetycznych, dla wygody, a nade wszystko ze względów prestiżowych rozciągnięty jest mięciutki i kolorowy dywan. Zirytowany postępowaniem swoich głupich i/albo nieodpowiedzialnych podwładnych, wzywa ich do swego gabinetu celem wysłuchania, pouczenia i ukarania. Wezwani we własnych mieszkaniach, pokojach i miejscach pracy dywanów oczywiście nie mają.
Czyżby możliwość postania przez chwilę (choćby przykrą) na dywanie była dla nich przeżyciem tak wyjątkowym, że prośbę o stawienie się u przełożonego nazwali wezwaniem na dywanik, zdrabniając przy tym czule nieosiągalny przedmiot pożądania?
A może to konieczność podzielenia się miejscem na wspomnianym dywanie wywołała u ważniaka sentymentalne uczucia wobec tkaniny i obawy, czy aby nie zostanie zabrudzona, i ta przyćmiwszy wszystko inne, kazała mu wezwać delikwenta "na dywanik" zamiast po prostu na rozmowę?
Neal Whitman, w artykule poświęconym używaniu frazeologizmu w języku angielskim, uważa, że powyższy trop prowadzi do fałszywych wniosków i zwraca uwagę, że już w tekstach tworzonych na przełomie XVIII i XIX wieku znaleźć można stały związek wyrazowy "być na dywaniku" (being on the carpet) w odniesieniu do pytań, problemów, zagadnień, spraw (głównie politycznych), czyli rozmów przy stole. Stąd wyciąga wniosek, że frazeologiczny dywanik nie jest ozdobą podłogi, a raczej właśnie stołu. Po polsku nazwalibyśmy więc go raczej makatą, rodzajem grubej serwety. Postawienie czegoś, bycie na dywaniku oznaczałoby uczynienie zeń przedmiotu rozważań. Jako argument za takim pochodzeniem "wzywania na dywanik" przywołuje francuskie "sur le tapis" i sposób jego używania w tekstach francuskich.
Gerard ter Borch, Kobieta i Cavalier, 1658 Nuty na dywaniku :) |
Gotowa byłabym się zgodzić z wyjaśnieniem etymologii frazeologizmu na modłę francuską, gdyby nie pewne dzieło Andrzeja Maksymiliana Fredry, o którym wspominałam na tym blogu niedawno. Otóż wspomniany literat już w II połowie XVII wieku wydał pewną pozycję zatytułowaną "Peristromata regum symbolis expressa", którą zilustrował pięknymi rycinami, Spójrzcie tylko.
Andrzej Maksymilian Fredro, Peristromata regum symbolis expressa, Pax cuditur non habetur (Pokój nie nie jest dany) |
Andrzej Maksymilian Fredro, Peristromata regum symbolis expressa, Panem non fulmina (Chleb nie gromy) |
Andrzej Maksymilian Fredro, Peristromata regum symbolis expressa, Festina Lente (Spiesz się powoli) |
Andrzej Maksymilian Fredro, Peristromata regum symbolis expressa, Nihil tam firmum est cui periculum siedzieć etiam ab Inwalida (Nic nie jest tak silne, żeby coś słabszego nie mogło mu zaszkodzić) |
Zwróćcie uwagę na frędzle, gwoździe, pętelki sugerujące, że ilustracje przedstawiają kobierce czy też makaty, a może właśnie dywaniki zwane najpierw z grecka, a potem także po łacinie "peristromata".
We wstępie do "Peristromata regum..." Fredro przekonywał czytelnika, że elementy dekoracyjne zdobiące siedziby i pałace władców, a szczególnie te, na których znalazły się treści o charakterze umoralniającym, wpływające na sposób myślenia i postępowania, pełnią niebagatelną rolę. Patrząc na nie codziennie, zarówno pan, jego rodzina jak i służący im ludzie kształtują swój umysł i utwierdzają się w obyczajnym i szlachetnym postępowaniu. Dobór odpowiednich dekoracji jest zatem sprawą ważną. Swój utwór o charakterze moralizatorskim napisany z myślą o królu Władysławie IV ozdobił więc Fredro dwudziestoma rycinami/ makatami/ dywanikami będącymi lapidarnym przedstawieniem myśli zawartych w dwudziestu krótkich traktatach.
Pomysł nie był oryginalny. Kilkadziesiąt lat wcześniej dzieło o podobnym charakterze zostało wydane we Francji. Mowa o "Peristromata Turcica, sive Dissertatio emblematica...."
Rycina z Peristromata Turcica, sive Dissertatio emblematica, 1642 |
Czy jest możliwe, aby to właśnie peristromata z wyhaftowanymi nań sentencjami, mądrościami, zdobiące królewskie i arystokratyczne (magnackie) pałace i przetłumaczone nieco nieudolnie jako dywaniki leżały u źródeł powszechnie używanego w Europie zwrotu "wezwać na dywanik"? Władcy musieli szczycić się tymi dekoracjami i odwoływać się do ich treści równie często, jak współcześnie różne marki odwołują się do swoich haseł (claim), które tworzone są tak, by z jednej strony wyrażać wartości, jakimi kieruje się firma, z drugiej dawać klientom obietnicę ich realizacji w dostarczanym produkcie. Z łatwością mogę sobie wyobrazić, że pan niezadowolony z działania swego podwładnego wzywał go do komnaty, ustawiał przed umoralniającym kobiercem i przypominał o zasadach, które panują w jego domu, czyli wzywał go do spojrzenia na dywanik.
Mówiąc szczerze upierałabym się przy takim wyjaśnieniu, gdyby nie to, że nie udało mi się znaleźć tkanej, niepapierowej wersji peristromy ;) z wyhaftowaną nań sentencją.
Źródła:
Neal Whitman, "Called on the carpet", Visual Thesaurus
Oxford Dictionary of Idioms
Janusz Pelc, Słowo i obraz
Foty: wikimedia.org, metmuseum.org, polona,pl
Niezły tekst, ciekawe rozważania. Polecam artykuł na Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dywan_%28rada_doradcza%29
OdpowiedzUsuńMoże rzuci nowe światło na poszukiwanie źródła tego powiedzenia... Wezwanie na taki dywan też nie zawsze było przyjemne lub wiązało się z wysłuchaniem reprymendy władcy, jego nowych rozkazów, decyzji itp..
Dzięki za link. Wydaje się, że rozstrzygnął wątpliwości. Dywan to po prostu - rada doradcza muzułmańskich władców. Musiało być jednak nieprzyjemnie na tych spotkaniach.
UsuńBardzo ciekawie napisane. Fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń