piątek, 24 lutego 2017

Po drodze - Ołomuniec

Ołomuniec
Wyjechawszy z Warszawy w porze obiadowej, do Ołomuńca dotarliśmy wieczorem. W hotelu dwudziestoparoletnia recepcjonistka z gigantycznym dekoltem, za to otulona kocem, wręczyłam nam klucz do pokoju. Zostawiliśmy bagaże i wyszliśmy w miasto, aby coś zjeść.

Było ciemno, mglisto, zimno i przeraźliwie pusto. W centrum stutysięcznego, uniwersyteckiego ośrodka wąskimi, źle oświetlonymi uliczkami przemykały krokiem dalece niepewnym pojedyncze osoby o osobliwej fizjonomii. Słabo widoczne w mroku budynki robiły za to oszałamiające wrażenie. Ponure i majestatyczne mogłyby stanowić idealną scenerię jakiejś historycznej powieści sensacyjnej.

Większość mijanych po drodze lokali była albo zamknięta, albo nie odpowiadała nam charakterem. Piwo lało się tam strumieniami z wielkich beczek, a rozbawieni goście grali z zapałem w karty, głośno komentując i zagrzewając się wzajemnie okrzykami. My chcieliśmy tylko zjeść coś pożywnego na kolację, bez przygód.

Po godzinnej włóczędze, wściekli, bo głodni, zgodnie odrzuciliśmy pokusę wejścia do pustej pizzerii i otwartego obok pustego kebabu, skąd jakiś smagłolicy atleta kiwał na nas ręką, odłożywszy na blat gigantyczny nóż. Tęskniliśmy za knedlami z wołowiną. Na kolację wróciliśmy do hotelu. O północy z półsnu wyrwał nas głos dzwonu z pobliskiej katedry. Wiedzieliście, że na Morawach kościelne dzwony odganiają złe moce przez całą dobę?

Katedra świętego Wacława, Ołomuniec

Rankiem idąc na ogrodzony starym murem plac, przerobiony na hotelowy parking, rzuciliśmy okiem na katedrę. Wyglądała zachwycająco.



Katedra świętego Wacława, Ołomuniec
Katedra św. Wacława w Ołomuńcu, drzwi





















Katedra św. Wacława w Ołomuńcu, detal



Katedra św. Wacława w Ołomuńcu, detal
Katedra św. Wacława w Ołomuńcu, detal









Katedra św. Wacława w Ołomuńcu


Katedra św. Wacława w Ołomuńcu

Kilka dni później planując powrót, pod uwagę braliśmy popołudnie i nocleg w Salzburgu, Wiedniu, Brnie lub Ołomuńcu. Ten ostatni właściwie, ze względu na intrygujący charakter miasta, był bezkonkurencyjny. Tym razem mieliśmy więcej szczęścia. Zatrzymaliśmy się w tym samym miejscu. Atutem recepcjonistki na dyżurze był jednak perfekcyjny angielski i doskonała znajomość miasta. Na mapie zaznaczyła nam miejscówki z najpyszniejszymi regionalnymi smakołykami i prawdziwie czeską atmosferą. Po drodze mijaliśmy pełne przepychu barokowe kościoły, klasycystyczne gmachy i secesyjne kamienice.

Ołumuniec, boczna brama Kurii Archidiecezji
Ołomuniec, Kuria Archidiecezjalna

Kuria Archidiecezjalna, detal
Kuria Archidiecezjalna, detal




Ołomuniec, Uniwersytet

Ołomuniec, Uniwersytet, detale




Ołomuniec, wrota
Ołomuniec, wrota











Ołomuniec, wrota
Ołomuniec, detal na budynku




















Wejście do kościoła Matki Boskiej Śnieżnej
Drzwi do kościoła Matki Boskiej Śnieżnej



















Muzeum Sztuki Współczesnej w Ołomuńcu
Elewacja kamienicy w Ołomuńcu



















Detal kamienicy w Ołomuńcu

Wejście do bocznej kaplicy
Kościoła św. Maurycego w Ołomuńcu
Dwie wieże Kościoła św. Maurycego
w Ołomuńcu



Kościół św. Maurycego w Ołomuńcu

Ołomuniec, brama
Pomnik Trójcy Świętej w Ołomuńcu




















Ołomuniec, kamienice na Górnym Placu



Ołomuniec, kamienice na Górnym Placu

Ołomuniec, Ratusz z boku, niestety elewacja od głównego wejścia w remoncie


Żółw, element Fontanny Ariona w Ołomuńcu
Ołomuniec

Jedna z 25 barokowych fontann
w Ołomuńcu
Wejście do kościoła św. Michała
w Ołomuńcu






















Ołomuniec, Plac Dolny

Elewacja kamienicy na Dolnym Placu w Ołomuńcu

Ołomuniec

Ołomuniec


Kaplica św. Jana Sarkandra
w Ołomuńcu
Kaplica św. Jana Sarkandra
w Ołomuńcu



















Mural na elewacji kamienicy
Mural na elewacji kamienicy




















Hanacka Hospoda na Dolnym Placu

Knedliki z wołowiną

Ołomuniec

2 komentarze:

  1. Pani Stanisławo dziękuję za ten tekst i zdjęcia. Poruszyła Pani "klapkę" w moim mózgu. Dawno temu włóczyłem się przez kilka dni po Ołumuńcu. Było to wczasach gdy można było bez przesiadki dojechać pociągiem z Poznania do Brna. Zdjęć zrobiłem niewiele, mniej niż 1 film. Wydobyłem je dzisiaj z kartonu a kilka klatek, które dotąd nie zostały powiększone zeskanowałem. Jednak najbardziej utkwił mi w pamięci fakt, że w Muzeum Sztuki między obrazami - jako pełnoprawne dzieła sztuki - wisiały fotografie. Wtedy (2002 r.) było to u nas nie do pomyślenia. Ale Czesi zawsze kochali fotografię i potrafili ją promować. Za ich kuchnią nie przepadam, wtedy w ogóle nie dodawali warzyw, surówek itp. Czy coś się zmieniło, sadząc po załączonym talerzu - niewiele. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniale, że fotografował Pan Ołomuniec. Mnie miasto wydało się przepiękne. Niestety, w ogóle nie umiem robić zdjęć. Cykam komórką, co mi w oko wpadnie i zamieszczam na blogu, licząc na to, że ktoś rzeczywiście utalentowany, jak Pan, zwróci uwagę na skarby kultury, które można zobaczyć zupełnie niedaleko i uwieczni je.

      Niestety Muzeum Sztuki widziałam tylko z zewnątrz.

      Co do czeskiej kuchni, nadal nie dodają warzyw i surówek. Nie jest tak, że przepadam za czeską kuchnią, ale jak wyjeżdżam, lubię dla odmiany jeść miejscowe specjały i pić miejscowe trunki. Trochę taki ukłon w stronę gospodarzy.

      Tak w ogóle to nie przepadam też za Czechami(zwłaszcza tymi w z Pragi), których uważam za cwaniaków i mogłabym z własnego doświadczenia podać kilka przykładów jak niecnie postępują z turystami. Morawianie jednak wydali mi się uczciwsi i sympatyczniejsi.

      Usuń