źródło: Muzeum Van Gogha w Amsterdamie za Digital Art na Facebook.com |
Dwa dni przed Bożym Narodzeniem 1888 roku nieszczęśliwy, bardzo biedny i bardzo ekscentryczny malarz Vincent van Gogh odciął sobie ucho. Brzytwą. Zawinął je w kawałek gazety i zaniósł do pobliskiego domu publicznego, gdzie wręczył zawiniątko prostytutce o poetyckim imieniu Rachel. Następnie wrócił do domu, położył się na łóżku i usnął. Następnego dnia zgłosił się do szpitala, by opatrzono mu ranę. Przez ponad 100 lat wierzono, że tak właśnie było.
Na początku XXI wieku dwoje niemieckich historyków sztuki Rita Wildegans i Hans Kaufmann postanowiło zbadać prawdziwość tej historii. Badacze byli zaintrygowani wypowiedziami, które znaleźli w korespondencji van Gogha. W liście do brata, Theo, Vicent napomykał o dramatycznych wydarzeniach, napisał także intrygujące zdanie: „Co za szczęście, że Gauguin nie miał broni maszynowej". W liście do Paula Gauguina „Jeśli ty będziesz cicho, ja też będę milczał".
Naukowcy rozpoczęli badania. Przejrzeli policyjne archiwa, zeznania, zachowaną dokumentację medyczną, a przede wszystkim listy van Gogha, do van Gogha i o van Goghu i po dziesięciu latach ogłosili wyniki swojego śledztwa.
Od jesieni 1888 roku Vincent van Gogh mieszkał w Arles w towarzystwie swojego przyjaciela, malarza Paula Gauguina. Związek artystów miał burzliwy charakter. Vincent w listach do brata żalił się, że dłużej z przyjacielem już nie wytrzyma. Kiedy jednak dwa dni przed Bożym Narodzeniem, po kolejnej kłótni, Paul spakował swoje rzeczy i ze wszystkimi bagażami wyszedł z domu, van Gogh wybiegł za nim. Dogonił przyjaciela w pobliżu wspomnianego domu publicznego i za wszelką cenę próbował go zatrzymać. Zdenerwowany Gauguin bronił się. Chwycił za szpadę (był doskonałym szermierzem) i jednym, szybkim ruchem odciął Vincentowi ucho. Przerażony swoim uczynkiem Paul odprowadził przyjaciela do domu. Dopiero następnego dnia Vincent zgłosił się do szpitala, a w zasadzie zgłosił go Paul. O wypadku powiadomiono też policję i brata van Gogha. By chronić Gauguina, Vincent zeznał na policji, że okaleczył się sam. Gauguin wyrzucił szpadę do Rodanu i wyjechał dwa dni później. Nigdy więcej nie spotkał się z przyjacielem. Z zapałem zaczął rozgłaszać informacje o jego niezrównoważonym charakterze i problemach psychicznych. Wielu uwierzyło mu bez trudu. Van Gogh nie wyglądał zdrowo, zachowywał się dziwacznie, a jego obrazy, na których kolory wydawały się eksplodować swoją intensywnością tylko potwierdzały tę inność.
Vincent van Gogh, Autoportret z obciętym uchem, 1889 |
Vincent van Gogh, Autoportret z zabandażowanym uchem, 1889 |
Vincent van Gogh, Autoportret z zabandażowanym uchem i fajką, 1889 |
Wiele lat później, gdy oryginalność artysty została doceniona, medycy zaczęli się prześcigać w wyliczaniu chorób, na które mógł cierpieć malarz.
Prawdopodobnie chorował na syfilis, miewał też ataki schizofrenii, depresji maniakalnej, paranoi, zdradzał objawy zatrucia ołowiem obecnym w farbach oraz ostrej porfirii napadowej – choroby metabolicznej charakteryzującej się silnymi bólami brzucha i wiotczeniem mięśni. Pewien ambitny uczony dowodził nawet, że Vincent van Gogh cierpiał także na zaburzenia ucha wewnętrznego , którym towarzyszyły mdłości, torsje, częściowa utrata słuchu i zawroty głowy, a obcięcie ucha było desperacką próbą wyleczenia się. Hipoteza ta przyniosła mu światową sławę i brak uznania.
Odkrycie niemieckich badaczy cieszyło się dużą po popularnością jedynie przez rok.
W roku 2010 Martin Bailey, autor książki o van Goghu i organizator dwóch wystaw poświęconych malarzowi ogłosił: Vincent van Gogh obciął sobie ucho sam w reakcji na wstrząsający list od brata. Na dowód Bailey przedstawił swoją interpretację obrazu, który artysta ukończył miesiąc po nieszczęśliwym wydarzeniu.
Vincent van Gogh, Martwa natura z rysownicą, fajką i cebulą , 1889 |
Martina Baleya
zaintrygowała koperta na obrazie "Martwa natura z rysownicą, fajką i cebulą".
Przekonuje Was ta hipoteza? To fascynujące, jakie historie ludzie potrafią
wymyślić na podstawie koperty z ledwo widocznym napisem, prawda. Wyobraźnia interpretatorów nie ma granic. Zachęcona dywagacjami Baleya dokładam coś od siebie. Obcięte ucho miało być prezentem ślubnym...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz