piątek, 9 sierpnia 2013

Nocny koszmar we własnym pokoju

Kilkanaście lat temu, będąc ambitną studentką nabyłam w kiosku na dworcu "Własny pokój" Virginii Woolf. Książka miała mi umilić kilkugodzinną podróż pociągiem. Wsiadłszy do przedziału zatopiłam się w lekturze. Udało mi się przeczytać kilkanaście stron, gdy naprzeciwko usiadł przystojny brunet o zuchwałym spojrzeniu i sympatycznym uśmiechu. Pomyślałam sobie wówczas, że los mi go zesłał, a  feministką mogę zostać później, jak mi z tym brunetem nie wyjdzie. Książkę schowałam, a potem ustawiłam na półce. Stała tam sobie i stała, i gdyby nie ostatnie upały, które w nocy spać nie dają, pewnie bym po nią nie sięgnęła. A tak podczas bezsennych godzin przeczytałam "jeden z najważniejszych tekstów feminizmu".

Antoine Weirtz, Czytelniczka, 1853

Znacie ten esej?


Autorka użala się nad losem dyskryminowanych przez wieki kobiet, które najmniejszych szans nie miały, by zostać wybitnymi literatkami. Sama jest szczęśliwą posiadaczką dożywotniej pensji w wysokości 500 funtów rocznie, zapewniającą jej przyzwoity poziom życia i możliwość napisania wspomnianego eseju. Pensję otrzymała w spadku po ciotce ciemiężonej latami przez mężczyzn, która była łaskawa śmiertelnie spaść ze słonia czy też z konia podczas wycieczki w Indiach.

"Do tamtej chwili utrzymywałam się wypraszając dorywcze prace w gazetach, pisując to o wystawie osłów, to znów o jakimś weselu; zarobiłam parę funtów adresując koperty, czytając na głos starszym paniom, robiąc sztuczne kwiaty, ucząc alfabetu dzieci w jakimś przedszkolu. Takie właśnie zajęcia były wówczas dostępne dla kobiet przed rokiem 1918. Obawiam się, że nie ma potrzeby szczegółowo opisywać Wam, jak ciężka jest tego rodzaju praca, bo zapewne znacie kobiety, które ją wykonywały"- napisała Woolf.

Duch w niej wszakże nie upada, bo drugi rozdział eseju kończy słowami pełnymi nadziei:
"... za sto lat płeć żeńska nie będzie już pod ochroną. Jest logiczne, że kobiety będą brać udział we wszystkich zajęciach i wysiłkach, do których kiedyś odmawiano im dostępu. Niańka będzie przerzucać węgiel. Sklepikarka poprowadzi lokomotywę. Toteż znikną wszelkie założenia oparte na faktach, które zaobserwowano w czasach, gdy kobiety stanowiły płeć chronioną - to na przykład (...), że kobiety, duchowni i ogrodnicy żyją dłużej niż inni ludzie. Przestańcie je chronić, każcie im podjąć te same zajęcia i te same wysiłki, zróbcie z nich żołnierzy, marynarzy, maszynistów i stoczniowców, a kobiety zaczną umierać w młodszym wieku i o wiele szybciej niż mężczyźni, że pewnego dnia zacznie się mówić "Widziałem dziś kobietę", tak jak niegdyś "Widziałem dziś samolot".

Aleksander Kobzdej, Ceglarki

Widziałam dziś w nocy wynurzenia wariatki, na szczęście o świcie zapiał kur.

Urocze i, jak widać, wreszcie szczęśliwe ceglarki zrobiły sobie przerwę w pracy (która zrównuje je z mężczyznami i daje w końcu szanse na zbudowanie własnego pokoju i wcześniejszą śmierć), by przedyskutować jeden z wątków powieści dygresyjnej opowiadającej o cudownym życiu górniczek, marynarek, stoczniówek, żołnierek pisanej od kilkudziesięciu lat przez feministki. Każda z nich może powtórzyć za Virginią: " Nie muszę nienawidzić żadnego mężczyzny; żaden z nich nie jest w stanie mnie skrzywdzić. Nie muszę pochlebiać żadnemu mężczyźnie; żaden nie ma nic do zaoferowania."

2 komentarze: