"Joanna, królowa Neapolu, kazała powiesić Andrzeja, swego pierwszego męża, na kracie okiennej, na sznurze ze złota i jedwabiu, utkanym jej własną ręką; a to dlatego, iż w zapasach małżeńskich nie uznała w nim narzędzi ani dzielności dostatecznie odpowiadających nadziei, jaką powzięła, widząc jego postawę, piękność, młodość i wejrzenie, które ją pociągnęły i zwiodły." - napisał Michel de Montaigne w trzecim tomie "Prób" ubarwiając tą historią rozważania dotyczące ... poezji Wergiliusza :). Wybitny francuski humanista, pisarz i filozof przy okazji wyraził swe zdanie na temat małżeństwa, a w zasadzie testu, który, jego zdaniem, małżeństwo winien poprzedzać.
Otóż Montaigne sądził, że jak się wyraził, "nie należy kupować kota w worku" i biedna Joanna uniknęłaby losu mężobójczyni, gdyby sprawdziła łóżkowe umiejętności swego wybrańca, zanim poprzysięgła mu miłość, wierność i uczciwość, aż po grób. Przyznam, że taka prostoduszna naiwność, właściwa raczej żądnym wrażeń młodzieńcom chętnym jak ten "motylek skrzydlaty przeskakiwać z kwiatuszka na kwiatek", w wydaniu wybitnych myślicieli zawsze mnie niezwykle rozczula.
Obawiam się jednak, że takie rozwiązanie w żaden sposób nie pomogłoby Andrzejowi, a wspomniany przez Montaigne'a test niechybnie skróciłby żywot narzeczonego o kilka miesięcy w myśl innego, bardziej bezwzględnego kociego przysłowia, "Pierwsze koty za płoty". Joanna zdawała się bowiem kierować w relacjach z nieszczęsnym wybrankiem tą ostatnią mądrością w jej pierwotnym i bardziej dosłownym znaczeniu.
Obawiam się jednak, że takie rozwiązanie w żaden sposób nie pomogłoby Andrzejowi, a wspomniany przez Montaigne'a test niechybnie skróciłby żywot narzeczonego o kilka miesięcy w myśl innego, bardziej bezwzględnego kociego przysłowia, "Pierwsze koty za płoty". Joanna zdawała się bowiem kierować w relacjach z nieszczęsnym wybrankiem tą ostatnią mądrością w jej pierwotnym i bardziej dosłownym znaczeniu.
Uwodzenie, Le livre de Lancelot du Lac, 1401-1425 (Bibliothèque Nationale de France) |
Andrzej Węgierski, syn Elżbiety Łokietkówny i króla Węgier Karola Roberta był rywalem Joanny na drodze do tronu Królestwa Neapolu. Księżniczka miała dwa wyjścia albo zapałać do konkurenta miłością prawdziwą i takąż namiętność rozpalić w jego sercu i ciele, albo pozbyć się rywala do korony, a potem swobodnie testować predyspozycje innych kandydatów do małżeńskiego łoża. Zadając kłam wszelkim teoriom mówiącym o podrzędnej roli kobiet bezwzględnie wykorzystywanych przez szowinistycznych mężczyzn w średniowieczu, Joanna I zwabiła i wykorzystała Andrzeja, a dochodząc do wniosku, że wielkiego pożytku z niego nie będzie miała, pozbyła się go bez zbędnych skrupułów, za to z pewnym sentymentem, o czym świadczy wspomniany przez Montaigne złoty sznur własnoręcznie przez królową zapleciony (o ile pisarz tego szczegółu nie zmyślił). Ze względu na pokrewieństwo Andrzeja z Piastami wypada żałować, że nieszczęśnik nie wykazał się większą przezornością i zdecydowaniem.
Optymizmem napawa mnie lektura napisanych niegdyś książek, w których trafiam na rozważania dotyczące problemów obyczajowych rozpalających publiczność nawet dzisiaj. Skoro kilkaset lat temu ludzi nurtowały te same pytania i skoro przez te wszystkie lata nie udało się znaleźć satysfakcjonującej wszystkich odpowiedzi na nie, a mimo to świat trwa nadal i to nawet bez szczególnego uszczerbku, to niechybnie musi znaczyć, że problem żadnego rozwiązania nie wymaga, że jest nie tyle problemem, co pretekstem do emocjonującej wymiany opinii i poglądów albo rozrywką dla znudzonych. Ci ostatni w lekturze "Prób" Montaigne'a znajdą przyjemne zajęcie, Francuz był bowiem myślicielem niezwykle nowoczesnym a jego rozważania do dzisiaj nie straciły ani trochę na aktualności.
Nie chciałbym niczego przekręcić, ale przypominam sobie, że i Święta Jadwiga chciała się czegoś dowiedzieć o Jagielle jako o przyszłym małżonku.
OdpowiedzUsuńPonieważ jednak była osobą dość delikatną, a po odebraniu narzeczonego pewnie także raczej zniechęconą do życia, więc wysłała dwóch rycerzy, aby podczas wspólnej kąpieli w łaźni przyjrzeli się uważnie książęciu litewskiemu. Ci zaś zlustrowawszy go dokładnie przekazali Świętej Jadwidze, że budowa jego ciała jest foremna i wszystko ma na swoim miejscu.
Mnie natomiast bardziej interesowałby życiorys matki Jagiełły, księżnej Julianny Twerskiej. Musiała byc to pani dystyngowana, wrażliwa i wybitnie inteligentna.
Dzięki za komentarz. Wyobraziłam sobie minę Jagiełly, kiedy go ci dwaj rycerze "lustrowali w kąpieli" dokładnie. :) O Juliannie Twerskiej nie wiem niestety nic, ale się dowiem, bo rzeczywiście nie może tak być, by matka założyciela dynastii niemal anonimowa była.
OdpowiedzUsuń