piątek, 14 października 2016

Anatomia zdrady, czyli oczy szeroko zamknięte

Spowita wiatrem i orzeźwiona deszczem, albo szczękająca z zimna zębami jak karabin maszynowy, jeśli ktoś woli realizm ponad rzewne sentymenty, usiadłam na wygodnej kanapie w stylu biedermeier delektując się gustownym eklektycznym wystrojem jednej ze śródmiejskich warszawskich restauracji, gdzie umówiłam się na kolację z mężem, własnym. Zamówiłam dwie lampki grzanego wina i wołowinę teriyaki, zaznaczając, by drugie wino i kolację podano, kiedy przyjdzie druga osoba.
I wtedy za plecami usłyszałam ożywioną rozmowę dwóch kobiet. Właściwie mówiła jedna, druga odpowiadała półsłówkami i udawała, że rozumie.

- On u nas pracuje od dawna. Jak ja przyszłam, on już był. Nie zwracałam na niego większej uwagi, bo rzadko mieliśmy kontakt. I wydawał mi się trochę taki nieprzystępny. Wszystko zmieniło się w tej delegacji. Zeszłam wieczorem do baru i on tam był. Zaczęliśmy rozmawiać i pomyślałam, że w sumie to inteligentny gość, dowcipny i w ogóle. Trochę potańczyliśmy  i tak się zaczęło. Wiesz, nie robiłam sobie wielkich nadziei, ale dlaczego nie spróbować. Kilka dni później wysłał taki śmieszny SMS, odpisałam. Pół nocy esemesowaliśmy. Potem razem pojechaliśmy jeszcze do X i XX, w delegację. Wspaniale było, nigdy nie przypuszczałam, że facet może być taki troskliwy i opiekuńczy. 
- Super! Gratuluję, bardzo się cieszę.
- Nie ma czego gratulować. Jego żona odczytała SMS.
- A to szuja!!! Nie powiedział ci, że jest żonaty.
- Nie... wiedziałam, że jest żonaty i nawet ma dzieci. Ale gdyby układało mu się w małżeństwie, przecież nie wdawałby się w romans. Nigdy nie jest tak, że jak w małżeństwie gra, facet szuka innej. Czy ja zawsze muszę myśleć o innych, a nie o sobie!
- I co teraz?
- Nic. Zadzwonił, powiedział, że żona przejrzała jego telefon i z nami koniec....W pracy wziął urlop. Wysłałam mu kilka dni temu na skrzynkę e-mail wiadomość, niby służbową, ale chciałam zobaczyć, co odpisze.
- I...
- Nie odpisał.

- Kaśka się spóźnia, zadzwonię do niej.
- Zapomniałam ci powiedzieć, nie przyjdzie. Rozwodzi się.
- Dlaczego, przecież ona ma takiego fajnego męża!
- Nakryła go na zdradzie. Nawet się nie wypierał. Co prawda powiedział, że zerwie z tamtą, ale Kaśka wystawiła mu walizki za drzwi.
- To może jeszcze się pogodzą. Czasami warto wybaczyć.
- Żartujesz. Kilka dni potem, jak przemyślała wszystko, pojechała do teściowej, bo myślała, że on u mamusi siedzi, a teściowa zdziwiona. Pogadały sobie chwilę i mamusia wezwała synka natychmiast na dywanik. Wiesz, gdzie mieszkał? U tej flądry! Powiedziałam Kaśce, że facet, który raz zdradził, będzie zdradzał i nie warto zaprzątać nim sobie głowy. Wahała się, ale w końcu wzięła adwokata. W strasznym jest stanie, ale mówi, że ....

I w tym dramatycznym momencie usłyszałam dobiegający z torebki głos Steviego Wondera "I just called to say I love you" obwieszczający SMS od męża: "Kochanie, sorry, mamy awarię na obiekcie, chłopaki sobie nie radzą, straty mogą pójść w miliony. Muszę jechać."  Gdy druga połówka ratuje świat przed kataklizmem, obowiązkiem żony jest czekać. Poprosiłam więc o zapakowanie kolacji, rachunek, wezwałam  taksówkę i wróciłam do domu. Tu moją uwagę zwróciła leżąca na biurku "Anatomia zdrady" Wojciecha Wyplera, przesłana mi kilka dni wcześniej przez wydawnictwo. Zaczęłam czytać.




Początek jak typowy wykład na wydziale psychologii. Autor przedstawia się jako nauczyciel akademicki, psycholog i terapeuta z bogatym doświadczeniem zawodowym, który chce podzielić się "wiedzą dotyczącą uwarunkować i mechanizmów działania oszustwa i zdrady, wpływu kłamstwa na relacje między bliskimi osobami, a także wskazać możliwości radzenia sobie z nieuczciwością zarówno w rodzinie jak i pracy". Dalej jest już bardziej praktycznie i przystępnie. Naukowa terminologia pojawia się jednak w momentach dramatycznych pomagając okiełznać czytelnikowi szarżujące myśli i porządkuje wywód.
Każda kolejna strona lektury ściera z rzeczywistości politurę pozorów, półprawd i obłudy, odsłania szalejące ludzkie namiętności, nieoswojone emocje, interesy, prawdę. Wojciech Wypler jest jak Wergiliusz przeprowadzający czytelnika bezpiecznie przez piekielne czeluści, choć układ książki i sposób prowadzenia narracji przypomina bardziej powieść detektywistyczną, niż "Boską komedię".
Zaczyna od wiwisekcji uczuć i definicji kłamstwa, oszustwa i zdrady. Precyzja jest ważna, gdy celem jest ustalenie faktów, a nie domysły.
Następnie czytelnik dowiaduje się:
- jak rozpoznać kłamcę, zanim zostaniemy okłamani i zdrajcę zanim wejdziemy z nim w jakieś bliższe relacje, ale także
- jakie przesłanki pozwalają domniemywać, że człowiek, z którym chcemy spędzić życie, będzie postępował fair.
Skłonność do naruszania norm ma bowiem związek z poziomem rozwoju moralnego. 

W podrozdziale poświęconym "seryjnej monogamii" Wypler pisze: "Niestety, część współczesnych koncepcji filozoficznych, psychologicznych, socjologicznych, a także psychoterapeutycznych, wydaje się zacierać granicę między tym, co prawdziwe i uczciwe w relacjach z innymi ludźmi, a tym, co fałszywe, nieuczciwe i krzywdzące dla innych. (...) Tłumaczą one i usprawiedliwiają nieuczciwość na różne sposoby."


"Anatomia zdrady" jest książką dla ludzi, którzy nie chcą okłamywać ani siebie, ani innych i używają słów w ich właściwym znaczeniu. Jeśli chcemy być uczciwi wobec siebie i świata nazywajmy zdrajców zdrajcami, a nie seryjnymi monogamistami, a zdradę zdradą, a nie np. wycięciem numeru.

Doskonały jest rozdział, w którym Wypler rozprawia się z mitami dotyczącymi zdrady. Wbrew obiegowym opiniom i nadziejom zdesperowanych kochanek, badania pokazują, że mężowie zdradzają żony chociaż są zadowoleni z małżeństwa i wcale nie zamierzają go kończyć.

Cenne dla wszystkich są z pewnością wskazówki dotyczące wykrywania kłamstwa. Psycholog nieco sceptycznie podchodzi do metod opisywanych w podręcznikach "mowy ciała", w zamian proponuje metodę opartą na obserwacji zmiany zachowania.

Największą wartość książka Wyplera ma chyba dla osób, które czują, że w ich związkach jest coś nie tak, podejrzewają, że zostały zdradzone, ale nie mają pewności.
Autor przedstawia strategię działania w takich okolicznościach krok po kroku, uczula na ewentualne problemy, radzi jak okiełznać emocje pojawiające się na każdym etapie odkrywania zdrady.
Opisuje:
- jakie sytuacje, gesty, działania powinny wzbudzić podejrzenia,
- jak zbierać dowody zdrady,
- jak przygotować się do rozmów ze zdradzającym,
- jak je przeprowadzić, by dowiedzieć się możliwie najwięcej,
- jak zdemaskować wybiegi zdrajcy,
- jak rzeczowo ocenić sytuację,
wreszcie
- jak żyć po zdradzie.

Książkę kończy "Kilka słów do osoby, która oszukała i zdradziła".
"Kłamca jest winny kłamstw, a ich ofiara ma prawo czuć się skrzywdzona" - napisał Wojciech Wypler nie oszczędzając  i nie usprawiedliwiając wiarołomców. Daje im jednak nadzieję na przebaczenie i przekonuje, że nawet zdrajca i notoryczny kłamca może stać się uczciwym człowiekiem.

"Anatomia zdrady" jest pasjonującą lekturą, przeczytałam ją jednym tchem. W chwili na zaraniu, wschodziło słońce z onych gwiazd orszakiem, a ja kończyłam czytać ostatnie zdania. I wtedy usłyszałam szczęk klucza w drzwiach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz