piątek, 21 kwietnia 2017

Fizyka dla ludu, kurs rzucania bomb, czyli praca u podstaw

Zupełnie przypadkowo dowiedziałam się, że pierwowzór Stanisławy Bozowskiej, bohaterki "Siłaczki" Stefana Żeromskiego, Faustyna Morzycka znana także jako Fochna, Barbara i Zora w roku 1909 przeprowadziła zamach terrorystyczny.

Lubelskie Towarzystwo Szerzenia Oświaty "Światło" z Nałęczowa.
Od lewej: Faustyna Morzycka, Stefan Żeromski, Gustaw Daniłowski,
Przemysław Rudzki, Helena Dulęba, Kazimierz Dulęba, Felicja Sulkowska, 1906 

I jest to dla mnie wiadomość wstrząsająca.


Do spuścizny Żeromskiego nigdy nie pałałam jakąś specjalną atencją, choć muszę przyznać, że na tle pozytywistycznej i młodopolskiej prozy tendencyjno-agitacyjnej prezentowała się może nie tyle przyzwoicie (bo przyzwoitość była Stefanowi raczej zupełnie obcą ideą), nie tyle porządnie, co prezentowała się jako napisana dosyć sprawnie. Nudnawa, ale w porównaniu z innymi dziełami epoki, znośna. Lekturze "Siłaczki" niewątpliwie brakowało wzruszeń, które z czytelnika potrafił wykrzesać Henryk Sienkiewicz "Jankiem Muzykantem", grozy towarzyszącej opowieści o chorej Rozalce zamkniętej w rozgrzanym piecu na trzy zdrowaśki, zamieszczonej w "Antku" Bolesława Prusa, czy moralnego oburzenia na system, który zmusza wieśniaczkę do robienia kariery na stanowisku - pracownica pieląca pańskie grządki, kosztem życia dziecka, co poruszająco opowiedziała Eliza Orzeszkowa w "Tadeuszu". Opowieść o popadającym w melancholię lekarzu oportuniście i umierającej w skrajnej biedzie nauczycielce nie budziła takich emocji - tak kiedyś jak i teraz raczej nikogo nie dziwi 😉. Właściwie można byłoby uznać umiarkowanie w wywoływaniu uczuć nawet za atut opowiadania, udaną próbę narzucenia niewyrobionemu czytelnikowi eleganckiej powściągliwości.

Stefan Żeromski

Żeromski pisząc "Siłaczkę" popełnił grzech niewybaczalny dla pisarza realisty. Nakłamał, ile tylko się dało, nie po to bynajmniej, by tekst wydał się bardziej ciekawy czy nawet porywający, co byłoby jakimś usprawiedliwieniem, ale w celu uśpienia ewentualnych krytycznych myśli, które mogłyby zostać wywołane nieopacznym słowem prawdy.
Faustynę Morzycką, która zainspirowała go do napisania opowiadania, Żeromski poznał jako człowiek 27-letni podczas swego pobytu w Nałęczowie, gdzie pracował jako guwerner. Kobieta była jego rówieśniczką. W Nałęczowie oddawała się pracy społecznej ucząc w konspiracji wiejskie dzieci nie jako przymierająca głodem nauczycielka, ale jako przysposobiona córka doktora Fortunata Nowickiego, twórcy tamtejszego sanatorium. O umieraniu w biedzie nie było mowy. Kiedy panna Faustyna zapadła na płuca, na kilkumiesięczną rekonwalescencję udała się do Włoch, by powygrzewać się w ciepłych promieniach południowego słońca. Stać ją było.
Czego konkretnie, poza czytaniem i pisaniem, panna Morzycka uczyła dzieci, dokładnie nie wiadomo. Zachowały się napisane przez nią i wydane w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XIX  przeróbki "Starej Baśni" Kraszewskiego, opracowanie poezji Słowackiego, książeczki edukacyjne o kilku europejskich krajach. Trudno jednak przypuszczać, by takie treści wywoływały niechęć otoczenia. Choć panna Faustyna oddawała się konspiracyjnej pracy nauczycielskiej z szokującym entuzjazmem, rodzice dzieci niechętnie powierzali je nauczycielce i jej koleżankom, a i inni przypatrujący się tej działalności mieli poważne wątpliwości. Jak się później okazało, obawy nie pozbawione były podstaw.
Otóż panienka miała poglądy lewicowe i z czasem lewicowała coraz bardziej. Znudziwszy się nieco wyczerpującą pracą u podstaw, edukowaniem chłopskich dzieci i walką z ciemnotą mieszkańców Nałęczowa, zaangażowała się w pomoc zbiegłym więźniom politycznym, co było zajęciem bez porównania bardziej emocjonującym, ale za co została aresztowana i tylko dzięki staraniom rodziny zwolniona po kilku tygodniach. Udała się do Krakowa i tam zapisała się na prowadzony przez szefa Organizacji Bojowej PPS, Mieczysława Mańkowskiego, kurs rzucania bombą dla kobiet.
Swe umiejętności miała okazję zweryfikować wkrótce.  10 października 1909 roku Morzycka wraz ze swym pryncypałem, Heleną Gibalską i jeszcze jednym konspiratorem przeprowadziła w Warszawie zamach na generała-majora Lwa Uthofa. Nieudany zamach. Z okna Hotelu Niemieckiego przy ulicy Świętokrzyskiej terroryści zrzucili bombę na przejeżdżający samochód carskiego urzędnika. Potem Morzycka miała zrzucać jeszcze petardy, by ułatwić kolegom ucieczkę. W samochodzie nie było jednak Uthofa. Na dodatek bomba została źle rzucona, odbiła się od auta, wybuchła na trotuarze i raniła kilkanaście przypadkowych osób.
Terroryści uciekli. Morzycka udała się najpierw na Ukrainę uczyć tamtejsze dzieci 😰, a potem do Krakowa, gdzie zażywszy cyjanek  potasu, pierwotnie przeznaczony do spożycia rok wcześniej na wypadek aresztowania po zabiciu Uthofa, po czym stanęłą niczym literacka Stasia Bozowska "przed obliczem Minosa i Radamantesa, Eakosa i Tryptolemosa oraz innych wielu z półbogów...".

Od 1891 do 1910 roku, przez dwadzieścia lat, Stefan Żeromski znajdował się w bliskich relacjach z Faustyną Morzycką. Niektórzy biografowie działaczki sugerują nawet, że kochał się w niej, choć "mógł nie zdawać sobie z tego sprawy" 😂 . Stefan zamiast napisać realistyczne, porywające czytelnika opowiadanie o nauczycielce, która została lewacką terrorystką, opowiadanie, które uczniowie czytaliby z wypiekami na twarzy, zostawił taką ramotę jak "Siłaczka". Osobiście czuję się zawiedziona.
Oczywiście, niektórzy mogą twierdzić, że kiedy w 1895 r. pisarz uwieczniał Morzycką pod postacią Bozowskiej była ona tylko zwykłą nauczycielką i nie mógł przewidzieć, że zostanie terrorystką. Sądzę jednak, że przeczuwał. Dlatego w biurku umierającej Stasi Bozowskiej umieścił nie opracowany przez nią tomik wierszy Słowackiego, ale niezwykle przydatny mieszkańcom wsi w domu i zagrodzie podręcznik "Fizyka dla ludu".

Źródła:
W. Piasecka, Zasłużyć na fiołki. Baśń biograficzna o Faustynie Morzyckiej,
B. Krzywobłocka, Biografie nietypowe

5 komentarzy:

  1. CYTAT:
    Stefan zamiast napisać realistyczne, porywające czytelnika opowiadanie o nauczycielce, która została lewacką terrorystką, opowiadanie, które uczniowie czytaliby z wypiekami na twarzy, zostawił taką ramotę jak "Siłaczka".

    --------------------------------------------------------

    Takie skojarzenie:
    "ZABAWA W KOMUNIZM! Ulrike Meinhof, Klaus Rainer Rohl i prawdziwe korzenie nowej lewicy (1958-1963)" (wyd. Fronda)
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Ulrike_Meinhof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedź. Zastanawiałam się, dlaczego tak niewiele pisze się o lewicowym terroryzmie, a tu okazuje się, że książki są, tylko trzeba ich poszukać.
      ------------------------
      Co do cytatu, to oczywiście ironia. Co nie zmienia faktu, że Żeromski z premedytacją zakłamywał i ugrzeczniał rzeczywistość.

      Usuń
    2. Wiem, że ironia, ale zgadzam się, że są dzieła mniej lub bardziej interesujące dla młodzieży :-)

      na przykład:
      większe poruszenie na lekcji języka polskiego wywołała w liceum ballada "Lilie" niż "Do M. na Alpach w Spluegen" :-DDD

      Usuń
    3. A to już zależy od kontekstu, w jakim utwór będzie omawiany. Gdyby uczniowie wiedzieli, z iloma kobietami M. dzieliła serce Mickiewicza i jakimi nieromantycznymi pobudkami kierował się poeta wzdychając to tu to tam, utwór nabrałby charakteru. Warto wspomnieć także, że przy hrabim Wereszczace przyszły wieszcz prezentował się pod każdym względem nader nędznie.
      Pisałam o tym tu
      http://edusens.blogspot.com/2014/09/narzeczony-maryli.html
      i tu
      http://edusens.blogspot.com/2013/11/upiorne-dywagacje-o-miosci-czyli-o-tym.html

      Usuń
    4. Chociaż w zasadzie ma Pan rację. "Ballady i romanse" są doskonałe. Nie tylko dla młodzieży.

      Usuń