czwartek, 11 października 2012

Podpatrzone w metrze

Francis Luis Mora, Poranne wiadomości, 1914

Korzystam z komunikacji miejskiej, bo lubię. Podglądanie, a zwłaszcza podsłuchiwanie ludzi w tramwaju, autobusie czy metrze bywa szalenie inspirujące z naciskiem na "inspirujące". Jazda samochodem po mieście także bywa szalenie inspirująca z naciskiem na "szalenie" wszakże.

Nigdzie tak nie widać zmierzchu czytelnictwa prasy, jak w metrze. Jeszcze kilka lat temu, można było zobaczyć scenkę podobną do tej wyżej. Zazwyczaj zagłębiano się w lekturę gazet rozdawanych za darmo. Panie z pewną wstydliwością przerzucały strony pism plotkarskich. Dzisiaj pismo w ręku trzyma zazwyczaj tylko pan w wieku dojrzałym, o powierzchowności urzędnika i to po południu, co pozwala domniemywać, że wyniósł je z biura. Pozostali pasażerowie patrzą na ekrany, gdzie wyświetla się właśnie angielskie słówko dnia, albo pilna wiadomość o tym, że bardzo znany dziennikarz bardzo znanej gazety znowu ma nadzieję, że może wkrótce wydarzy się coś, co przepowiedział w zapomnianym dawno niusie. Inni wpatrują się w ekrany swoich telefonów, czytników lub z przymkniętymi oczami słuchają tego, co im w dizajnerskich słuchawkach gra.

Spójrzcie na obraz wyżej. Druga dekada, dwudziestego wieku wszyscy pochłonięci lekturą. Szczególnie interesujący jest wąsaty mężczyzna, w meloniku, z paczką w ręku zaglądający przez ramię w gazetę sąsiadki. Pewnie wie, że to nieelegancko, ale ciekawość silniejsza jest niż zalecenia etykiety. Kobieta jest tak zaczytana, że na natręta nie zwraca najmniejszej uwagi. A teraz spójrzcie niżej.

Francis Luis Mora, Czytelnicy wieczornych wiadomości w metrze, 1914


Wąsaty mężczyzna w meloniku, z nieco większą paczką w ręku, nieco starszy (co nie jest dziwne, dzień przecież minął) patrzy przed siebie, pewnie na tablice reklamowe. Lekturą gazet nie jest też zainteresowana blondynka siedząca pośrodku. Czyżby oboje doszli do wniosku, że nie znajdą w prasie tego, czemu warto byłoby poświęcić chwilę uwagi po pracy. Brunetka patrzy na szpalty od niechcenia, bez wyraźnego zainteresowania.

Sto lat później, ci mniej zainteresowani gazetowymi rewelacjami stanowią większość. Z łatwością mogę sobie wyobrazić sytuację, że swoim wnukom, będę musiała tłumaczyć, co to za płachty trzymają w dłoniach ludzie uwiecznieni na obrazach. Teraz dzieciakom trudno jest uwierzyć, że kiedyś gazety wydawano w takich dużych i niewygodnych formatach.

2 komentarze:

  1. Ostatnio kolega zastrzelił mnie pytaniem, czy wiem co to jest pokolenie 'head down' i już wiem...
    W drugiej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku większość pasażerów metra, tudzież innych środków transportu, szczególnie ta młodsza część, spędza czas ze wzrokiem utkwionym w smartfonach, więc warto zachować dla wnuków jakieś egzemplarze 'prawdziwej gazety' bo niedługo to będzie tylko wspomnienie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Amerykański Newsweek właśnie ogłosił, że wkrótce przestanie się ukazywać z papierowej wersji. Rada, by zachować kilka egzemplarzy papierowej gazety jest świetna.

    OdpowiedzUsuń